OFF Festival 2009

Wstęp

OFF Festival 2009 - Wstęp 1

W pięknie przygotowanej – acz zupełnie nieporęcznej – książeczce festiwalowej Artur Rojek napisał „Nie wiem ilu nas jest, bo piszę to na miesiąc przed festiwalem, ale jestem pewien, że ci, którzy powinni tu być, są, a to jest najważniejsze!”. To pierwsze zdanie odezwy jest wymowne, bo oddaje trudną sytuację w jakiej znalazł się dyrektor artystyczny festiwalu. Z jednej strony jest on świadomy bazy, którą posiada – to „ci, którzy powinni tu być”. Z drugiej, dostrzega komercyjne wymogi własnego przedsięwzięcia, konieczność przyciągania tłumów. Problem w tym, że chce podążać w obu kierunkach naraz, a to zwyczajnie niemożliwe.

Tegoroczny Off miał kameralną, niemal rodzinną atmosferę. Zeszłoroczne tłumy to tylko wspomnienie, choć Gazeta Wyborcza z 8 sierpnia br. donosiła, że pierwszego dnia imprezy na terenie kąpieliska Słupna stawiło się ok. 7 tys. ludzi. Mimo wszystko upierdliwość tłumu dało się odczuć raptem w kolejce po piwo i poranny prysznic. Bez problemu można się było natomiast przebić pod scenę podczas koncertu ulubionego artysty, nikt też na pewno nie popuścił w kolejce do toalety. W niewielkiej strefie gastronomicznej dominowała atmosfera pikniku, piwnych rozmów o muzyce, nadrabiania towarzyskich zaległości, a odnalezienie znajomych przychodziło niesamowicie łatwo.

Przyjemna odmiana w porównaniu do wciąż rozrastającego się Open’era czy próbującego godzić gusta możliwego szerokiego grona odbiorców Jarocina. Bo też od powyższych imprez Offa odróżniają ambicje wybitnie jakościowe, a nie ilościowe. Wprawdzie wielu psioczyło na tegoroczny line-up, który bardziej niż spektakularny jest po prostu ciekawy, to przychylam się do opinii Artura Rojka, że to „konsekwentne rozwijanie formuły” imprezy, próba skonstruowania festiwalu bez nieprzyjemnych kompromisów. W tym muzycznych. Mamy tylko nadzieję, że z czasem odwaga zwycięży nad rozsądkiem i Off pozbędzie się balastu wykonawców przyciągających fanów w koszulkach Pidżamy Porno i bojówkach.

Polskie rozumienie alternatywy mocno odbiega od standardów światowych – to zapewne wina Jałty i długiej izolacji muzycznej naszego kraju, bo tylko w naszej części Europy niezależny musi się równać antysystemowy. Zrozumienia zawiłości sformułowania indie rock nie ułatwiła towarzysząca Offowi wystawa poświęcona legendarnej wytwórni Sub Pop – jej katalog jest tak rozstrzelony, że naprawdę trudno o stylistyczny klucz. Bo dla Jonathana Ponemana, szefa labelu, jedynym kryterium doboru artystów – jak wyjawił na konferencji prasowej – jest oryginalność, co oznaczać może wszystko, a znaczy zapewne nic.

Mimo to trudno zrozumieć polskiego fana alternatywy – szczególnie uwzględniając kontekst internetowej dostępności muzyki i coraz powszechniejszą znajomość języków obcych – dla którego The National to „taka wczesna wersja Editors”, a Lech Janerka to „ten kolo od rower, rower, coś tam” (copyright by Moskfa). Może to starcze narzekanie, ale autentycznie boli uwielbienie epigonów przy patologicznej nieznajomości pionierów i klasyków gatunku. Skoro Off ma ambicje edukować, niech promuje i wrażliwość muzyczną, ale bliższą refleksyjności Marissy Nadler niż dzikim hołubcom Late Of The Pier.

Niedookreślenie – „to impreza dla wszystkich, którzy kochają dźwięki” – prędzej niż później odbije się organizatorom czkawką. Trzymamy więc kciuki za rozsądne wybory muzyczne i do zobaczenia za rok!

Maciej Lisiecki (24 sierpnia 2009)

OFF Festival 2009:

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Wybierz stronę: 1 2
Gość: błaszczyk nzlg
[4 sierpnia 2010]
To dlatego, że pracujemy nad relacją z Offa 2010. Np. red. Lisiecki już swoją odwalił:
http://musicspot.pl/iammacio/615/Off_Festival_2010_%5Bex-ante%5D/
Gość: Maciej
[4 sierpnia 2010]
Ale się narobiliście w tym tygodniu: wkleiliście linki.
Gość: siostra mamy
[28 sierpnia 2009]
pomimo tego nie udalo sie dociagnac do poziomu relacji.ubolewam;c
Gość: z
[27 sierpnia 2009]
DAJ KAMJENIAAA
kamil j b
[27 sierpnia 2009]
co do poziomu komentarzy, to 'to są jakieś manieczki'
Gość: moskfa
[27 sierpnia 2009]
ach, no tak, ci postronni obserwatorzy i ich opinie decydujące o stopniu świadomości muzycznej! no, kończę i już nie wracam ale poprawił mi Pan humor na cały dzień :D
iammacio
[27 sierpnia 2009]
popisujesz się "rzetelnością", której brak mi wczesniej zarzucałeś. nie wiem co za płyty masz na półce - wiem natomiast, że postronni obserwatorzy z pola namiotowego kojarzą Cię poprzez bezrefleksyjne i pretensjonalne, a przede wszystkim głośne wypowiedzi. i po nie właśnie sięgnąłem w tej relacji. tyle. nie padały żadne obelgi. i tym się różnimy. od pudelka też.
Gość: moskfa
[27 sierpnia 2009]
bóg z tobą. zawsze chciałem żyć w czasach, w których to portal sceenagers zdecyduje, co jest "krajowym dziełem o ciężarze i znaczeniu historycznym" (copyright by Maciej Lisiecki). A fakt, że lubię posłuchać niezobowiązującej muzyki czyni ze mnie artystycznego ignoranta. Super. To niech się Pan dowie, że posiadam wszystkie płyty Lecha Janerki, że był okres (3 lata temu) gdy był on moim Panem i Władcą, że i dziś go szanuję. Ale ten oktes MINĄŁ. szejm on mi.
Gość: iammacio
[27 sierpnia 2009]
great minds think alike.

jasne, że chodziło o brak świadomości. tylko, że jakoś nic nie robicie - mam wrażenie - żeby owe braki załatać. pałujecie się więc jednorazową papką jak ting tings a lekkomyślnie odrzucacie krajowe dzieła o ciężarze i znaczeniu historycznym dużo wyższym. ale to minie.
Gość: moskfa
[27 sierpnia 2009]
Ale w kontekście Micachu to prawie dokładne zacytowanie. Poza tym tu nie ma zgubienia niuansów, a wręcz przekręcenie sensu wypowiedzi. Pudelek byłby dumny.
Gość: iammacio nzlg
[27 sierpnia 2009]
@moskfa

copyright dotyczy obu wypowiedzi. to są rzeczy zasłyszane więc mogłem zgubić niuanse. sorry. a wyjebka to juz jakoś tak szerzej funkcjonuje więc bez pretensji;]
Gość: z
[27 sierpnia 2009]
aaa dobra, już wiem, moskficz prawdę powiada!
Gość: moskfa
[27 sierpnia 2009]
to sprawdź kochanie mój dziennik z offa na laście.
Gość: moskfa
[27 sierpnia 2009]
epigonów*
Gość: moskfa
[27 sierpnia 2009]
ale przy wyjebce to już nie ma mojego kopyrajtu.
Gość: moskfa
[27 sierpnia 2009]
o boże, jakie uwielbienie piegonów, national jest 100 razy lepsze od Editors i nigdy tego nie kwestionowałem! Jeśli już się korzysta z cudzych tekstów to powinno się to robic w sposób rzetelny.
Gość: moskfa
[27 sierpnia 2009]
1. To prawda, dokładnie powiedziałem - z tego co sobie przypominam - że Editors ściągali od National a oba zespoły od Joy Division 2. Tego to ja nie pamiętam; jeśli NAWET tak powiedziałem to chodziło mi o to, że w świadomości dzisiejszego słuchacza Janerkę częściej skojarzy się z hitowym Rowerem właśnie niż z Łodzią czy nawet z Konstytucjami. A dla mnie osobiście Lech to raczej "kolo od Bultargi". Pokój i miłośc, Marissa dała najlepszy koncert na offie.
Gość: ortograf
[27 sierpnia 2009]
poprawicie te "hołupce", czy nie?
Gość: mama
[26 sierpnia 2009]
wymagam porzadnych relacji.

czy ktokolwiek tutaj powiedzial,ze ten of byl megasupergigapro?
tez uwazam,ze w porownaniu z zeszlym rokiem to bieda byla.

nikt sie nie czepial czy tez nie wychwalal ofa.tylko i wylacznie chodzi tutaj o sama relacje.

ps.: kurwa!
Gość: wiesław
[26 sierpnia 2009]
ale to co wyprawiacie w komentarzach jest kurwa niedopomyślenia. skoro w polsce odbywa się co raz więcej koncertów, jako fan ja nie zamierzam błagać o ochłap. fajnie było zaobaczyc jak grają zespoły z ameryki (bo chyba taki był zamysł festiwalu), ale ogólnie wszystko wypadło dosyć miernie. ja bardziej szykuję sie na ars cameralis. konkurencja powinna zmuszać do ulepszania jakości, a ten off jechał na sukcecie offu zeszłorocznego. oczywiście, relacja mogła być inna - np. jak relacje przemka guldy (kto je czyta ręka do góry, bo ja przebrnąłem przez dwie i nigdy więcej się tak nie ukaram), ale nie w tym problem. jesteśmy w europie, możemy wymagać.
Gość: ojciec wieslawa
[26 sierpnia 2009]
nie.skadze.redaktorzy serwisu poswieconego muzyce powinni na festiwal jechac zeby pic POLSKIE piwo, jesc POLSKI karczek i isc tylko na POLSKIEGO kumke olik.

fakty sa takie,ze jesli ktos podejmuje sie napisania relacji to wypada po prostu ISC na te koncerty.
wypada tez opisac kazdy zespol.chociaz w sumie rozumiem Cie wieslawie.polska przedmurzem chrzescijanstwa!
Gość: wiesław
[26 sierpnia 2009]
bo to jest ich psi obowiązek iść na set djeski the field o 3 w nocy!!! i pisać dużo o national bo my jesteśmy tylko polakami a oni są z ZAGRANICY!
Gość: znow wasza mama
[26 sierpnia 2009]
co wy mi tu bedziesz,ze redaktorzy nie pofatygowali sie na field bo byli 2tyg temu?
to jest relacja z ofa-nie z dwoch tygodni temu.
dwa,ze jesli juz taki argument to porownajcie relacje z national i chociazby z takich ckod czy tciof.
ckod jest 2-3razy w tygodniu.
nationale chyba jednak troche rzadziej.

nastepna kwestia sa wszechobecne smiechowe zarciki.okok anegdotki sa smiechowe ale nie gdy stanowia istote relacji.
to w koncu byl festiwal muzyczny czy jakis kabareton?
błaszczyk
[26 sierpnia 2009]
Co do Field, to Katie ucięła temat. Natomiast argument mówiący o tym, że opis koncertu FU jest istotniejszy od opisu gigu Janerki, to idiotyzm. Powinniśmy w związku z tym zdyskwalifikować Janerkę, bo za długo plącze się po polskiej scenie muzycznej, a dać handicap Fucked Up, bo "niejednym tuzom się podoba" i "niezbyt często bywa"? Bardzo dziwne kryterium.
D
[26 sierpnia 2009]
>zwłaszcza, że janerka jest w polsce od stu ośmiu lat, a fucked up niezbyt często bywa

Nie no pewnie, przyjazd Fucked Up to wydarzenie epokowe, nie to co odegranie jednej z najważniejszych płyt w historii polskiej muzyki popularnej.
Wybierz stronę: 1 2

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także