
Łona i Webber
Wyślij sobie pocztówkę

Oczywisty wydawał się fakt, że nowy Łona nie będzie Łoną na trapowym bicie, Łoną z vocoderem w refrenie ani Łoną wtrącającym „swag” w charakterze przecinka (no dobra, był vocoder na „Cztery i pół” w „10”, ale przecież został tam użyty nad wyraz ironicznie). Po przesłuchaniu najnowszego singla nie można mieć jednak wątpliwości, że duet Zieliński/Mikosz wcale nie musi nasłuchiwać, co tam za oceanem piszczy, żeby odnotowywać progres. Łona z Webberem nie dość, że dysponują rozpoznawalnym idiomem, silnie wyrastającym z tej ziemi, to potrafią z płyty na płytę tak urozmaicać swoje produkcje, iż za każdym razem mamy poczucie, że obcujemy z czymś naprawdę świeżym. A przecież chodzi tylko o niuanse. Tak jak w „Wyślij sobie pocztówkę” – szybsze flow (ale nie „przyśpieszające”), funkowy groove i kreatywne podejście do tematu utworu. I choć nie zaskakuje to, że „pocztówka” jest kawałkiem koncepcyjnym (Łona ponownie wciela się w postacie analogicznie do np.: „Rozmowy”), to Zielińskiemu ciągle bliżej do żartobliwego socjologa niż copywritera. Tradycyjnie na tapecie znalazło się polskie narzekactwo: Łona, wcielając się w sfrustrowaną kioskarkę i stetryczałego gościa, ze swadą wybrzusza polskie przywary. Zadziwiające, że emce ze ścisłej polskiej czołówki, zamiast z Nasa i Jaya-Z, potrafi więcej czerpać z Gombrowicza czy chociażby Kabaretu Starszych Panów. I ta formuła ciągle się nie zużywa.
Komentarze
[21 października 2014]
[21 października 2014]
[21 października 2014]
[21 października 2014]
[20 października 2014]
[20 października 2014]
[20 października 2014]