Wzory kolonializmu – wywiad z Huerco S.

Obrazek Wzory kolonializmu – wywiad z Huerco S.

Huerco S. (ur. Brian Leeds) podobnie jak inni producenci, których uważa się za reprezentantów new dark swing*, nawiązuje do klasyków techno i house, ale przede wszystkim reinterpretuje te gatunki na swoją modłę. Korzysta przy tym z niewielkiej ilości sprzętu, bo głównie z MicroKORGA i dwóch Casio, a w kwestii oprogramowania wspomaga się… Fruity Loopsem. Słuchając jego tracków znajdziemy sample z disco, a jednocześnie faktury, które nawet w tych przeznaczonych dla didżejów utworach, jak z „No Jack EP”, brzmią nieco ambientowo. Choć osobiście forsowałabym określenie „przestrzennie”, bo nie nazwałabym tych utworów muzyką tła.

Sama zwróciłam uwagę na nagrania Huerco S. dzięki świetnej kasecie „Unititled” wydanej w Opal Tapes. Słychać już tam zaczątki bardziej narracyjnego myślenia o muzyce. Jednak prawdziwym objawieniem okazało się dla mnie wydane w Software LP „Colonial Patterns”, które charakteryzuje się zupełnie zwartym konceptem, a nie jedynie bardzo dobrą stylizacją. Kojarzy mi się to z innym, dość głośnym w ostatniej kwarcie 2013 roku wydawnictwem – „Life Cycle Of A Massive Star” Roly'ego Portera. Ale sam muzyk tłumaczy to powrotem do doświadczeń z czasów grania w hardkorowych zespołach:

„Na początku starałem się unikać łączenia mojej rockowej przeszłości z taneczną teraźniejszością, ale wraz z rozwojem sytuacji zdałem sobie sprawę, że nawiązuję do tych dawnych praktyk. I mimo, że nigdy wcześniej nie zrobiłem koncept albumu, to ciągle analizuję na nowo moją przeszłość i obserwuję, jak mogę zastosować wyniesione z niej doświadczenia tu i teraz”.

Przy okazji twierdzi, że to dość popularny sposób myślenia w dzisiejszej muzyce klubowej: „Moim zdaniem obecna scena wiele zawdzięcza rockowi, można zauważyć ciągły napływ DIY elektroniki czy występów didżejskich. Również ta cała punkowa postawa typu pieprz się, mogę robić co chcę wkradła się do muzyki tanecznej i wydaje mi się, że coraz więcej osób chce eksperymentować w swojej twórczości. Jednak uważam, że autentyczność to jedno wielkie gówno. Nigdy się nie zastanawiałem, co jest autentyczne. Po prostu rób swoje – tylko to się liczy”.

Leeds zdaje się brać te „złote myśli” do serca zaskakując tematem zespalającym cały album, którym jest pre-kolonialna przeszłość Ameryki Północnej, a konkretnie zaginionego miasta Cahokii, przeżywającego swój rozkwit w XII wieku. Czemu akurat tak? „Historia lubi się powtarzać. Łącząc siebie z tymi opowieściami mam nadzieję, że więcej osób zainteresuje się tymi zwykle pomijanymi czasami i będzie mogło się identyfikować z powtarzającymi się wątkami”. I faktycznie – dość głęboki bas przenikający całe „Colonial Patterns” stwarza nieco groźna atmosferę wielkiej metropolii. Jednocześnie innym ważnym wątkiem, na który nakierowują tytuły utworów, jest arkalogia. To koncepcja wymyślona przez włosko-amerykańskiego architekta Paulo Soleriego dotycząca osiedli, czy też struktur mieszkalnych, których wysokość ma zminimalizować wykorzystanie terenów. A Cahokia jest znana ze swoich 80 (kiedyś 120) usypanych przez budowniczych kopców. Tym samym z jednej strony Leeds nawiązuje do historii, z drugiej na jej bazie kreuje (futurologiczny?) krajobraz utopijnego miasta, przez które przetacza się niezliczona ilość mieszkańców, przemieszczająca się po górującymi nad terenem konstrukcjami – a przynajmniej tak to widzi moja wyobraźnia, gdy słyszę pędzące sekwencje sampli chociażby w „Skug Commune”.

Huerco S. bawi się mieszając przeszłość i teraźniejszość, czy może wizje przyszłości nie tylko Cahokii, ale też miejsca swojego pochodzenia: „Żyjąc w Kansans City i znając bogatą muzyczną historię tego miasta naprawdę chciałem złożyć hołd wielu muzykom jazzowym, którzy przekształcili ragtime w to, co wielu nazywa dziś współczesnym jazzem czy bebopem. Chciałem zrobić coś podobnego i przetworzyć coś staroświeckiego w dzisiejsze”. Stąd, jak sam podkreśla, naprowadza na ten trop – w końcu „Quivira” to miejsce brane pod uwagę przez konkwistadorów jako jedno z mitycznych Siedmiu Złotych Miast, a „Canticoy” to indiańskie zgromadzenie tancerzy.

Bo właśnie wyróżniającą cechą „Colonial Patterns” jest erudycyjna gra, którą Leeds prowadzi ze słuchaczem. W tytułach kryją się kolejne wątki, które zostają zilustrowane muzyką. Jednak nie jest to linearna historia, a bardziej próba oddania atmosfery miejsca znajdującego się nieco poza czasem – trochę taka fantastyka naukowa rozgrywająca się na albumie wywodzącym się z tradycji tanecznej.

*Polecam przeczytać ten artykuł i samemu zadecydować, czy taki gatunek ma rację bytu.

Andżelika Kaczorowska (10 listopada 2013)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także