Kraftwerk (Malta Festival)

Stara Gazownia - 28 czerwca 2013

Zdjęcie Kraftwerk (Malta Festival) - Stara Gazownia

Tego lata na polskich festiwalach będzie można usłyszeć bardzo dużo elektronicznej muzyki, ale prawdziwy klasyk jest tylko jeden. Koncert najbardziej wpływowej niemieckiej grupy muzycznej, zorganizowany w poznańskiej Starej Gazowni z okazji Malta Festival, był również okazją by przyjrzeć się temu, jak wyglądała futurystyczna odyseja grupy.

Koncerty Kraftwerk są bowiem jak wehikuł czasu. Zespół, który w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych próbował wyprzedzać swoje czasy poprzez muzyczno-wizualne przedsięwzięcia, dzisiaj mierzy swoje nowatorskie niegdyś wizje ze współczesną technologią. Robi to obecnie stosując technikę 3D, ale przygotowując wizualnie show, nie będące w całości konstruktem dzisiejszego komputerowego efekciarstwa. To raczej przebieżka przez kolejne etapy fascynacji zespołu dynamicznie zmieniającym się światem, który swoje odbicie odnajdywał w każdym aspekcie ich twórczości. Są to więc wizualizacje rodem z dawnych lat, kiedy komputerowe symulacje jeszcze raczkowały. Każdy utwór ma osobną oprawę odwołującą się do tematyki albumu, z którego pochodzi. Jako że nie została w setliście pominięta żadna płyta od „Autobahn” wzwyż, zestaw piosenek je reprezentujących był imponujący i niezwykle różnorodny.

Można było więc zobaczyć archaiczne obrazki, takie jak ogromny kalkulator („Pocket Calculator” zostało zagrane z polskim tekstem), tańczące cyfry à la „Matrix” („Numbers”), czy też okrążającą glob stację kosmiczną, żywcem wyjętą ze starej gry komputerowej („Spacelab” z efektownym epizodem lecącego w kierunku publiczności satelity). Miażdżącym fragmentem koncertu było zaś wykonanie „Autobahn”. Szara jezdnia i zielone krajobrazy autostrad były wraz z jeżdżącymi po drodze samochodami wygenerowane komputerowo, w stylowej, prymitywnej grafice. Monotonia tej jazdy tworzyła wraz z muzyką iście odrealnioną i hipnotyczną atmosferę.

To że Kraftwerk jest zespołem inspirującym dla wielu pokoleń to jedno, inną sprawą jest ich absolutnie organiczne podejście do muzyki elektronicznej, która może i jest odhumanizowana i zimna, ale w swojej naiwnej prostocie uderza w emocjonalną nutę jak rzadko co. Koncert tylko utwierdził mnie w przekonaniu o tym, jak zjawiskowo pięknym i po ludzku urokliwym albumem jest „Computerwelt”, który zagrany zresztą został ku mojej uciesze niemal w całości. Podobnie było z „Die Mensch-Maschine”, z którego zabrakło tylko „Neonlicht”. „Metropolis” rzucone na początek bisu z czarno-białymi wieżowcami tworzącymi monumentalną dżunglę z betonu i szkła to kolejny potężny punkt koncertu, pokazujący przy okazji jak nowoczesna była to muzyka już w momencie powstawania. W zasadzie gdyby nie mocniejsze i bardziej taneczne aranże utworów z późniejszej dyskografii, to można by powiedzieć, że muzyka Kraftwerk niewiele się zestarzała po tych kilku dekadach. Owszem, niektóre rzeczy trącą myszką, ale dzisiaj to słynne niemieckie laboratorium dźwięków i obrazów ogląda się równie dobrze jak „Odyseję Kosmiczną” czy „Blade Runnera”.

Michał Weicher (2 lipca 2013)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: elektryk
[3 lipca 2013]
dzięki

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także