31 Knots

Re, Kraków - 7 października 2008

Zdjęcie 31 Knots - Re, Kraków

Kto by pomyślał, że koncert, na który udam się w pewnym sensie przypadkowo, nie znając zbyt dobrze dorobku grupy, okaże się jednym z najlepszych, na jakich byłem w ogóle. Chłodny i mglisty krakowski wieczór sprzyjał raczej zaszyciu się w jakimś cichym miejscu, a mimo wszystko kiedy w ogródku przed Re słychać już było dudnienie spod ziemi (zgodnie z klasyczną zasadą – punktualnie godzinę później), w części koncertowej klubu znalazło się około 50 osób gotowych na, jak się okazało, spore wydarzenie.

Nie ukrywam, że z utworami, jakie zagrali tego wieczoru, mam spory problem. Całą dyskografię nadrobiłem po koncercie, kiedy zacząłem już kląć na siebie, że taki ze mnie ignorant. Niech Wam wystarczy zapewnienie, że każdy, dosłownie każdy kawałek był znakomity. I chodzi tu zarówno o same piosenki, jak i ich wykonanie. Wokalista Joe Haege prężył się, skakał i czarował innymi teatralnymi sztuczkami, zmieniał ubrania (w trakcie koncertu okazało się, że miał na sobie ze cztery warstwy ciuchów) i wchodził między publiczność, by stamtąd prowadzić dialog z basistą (na gitary oczywiście). Ten drugi, z powodu swojej imponująco niepraktycznej grzywki, podczas koncertu widział chyba tylko kilka osób, ale najważniejsze, że „dawał ostro” do spóły z perkusistą. Tak, to mógł być koncert samego pałkera. Jay Pellicci był po prostu bezlitosny. To co wyczyniał na bębnach, talerzach i hi-hacie przyprawiało o zawrót głowy. No, nie bez powodu grało się kiedyś w Deerhoof. Założę się, że gość ma na drugie „Zmiana Tempa”, a sam zespół pierwotnie nazywał się „Równi”. Było więc to, czego wszyscy się spodziewali - popowy math-rock, coś pomiędzy Hella a Deerhoof, hardkorowa Menomena. Na koniec koncertu nastąpiła miła sytuacja, zarówno dla zespołu i publiczności. Cała sala zaczęła krzyczeć „one more song!”, kiedy na scenie został już tylko wokalista i nie wyglądało na to, żeby spodziewał się prośby o bis. Po dłuższej chwili onemoresongowania zmieszany Haege powiedział „ok, we will play one more song, if you will find my band”. Band oczywiście się znalazł.

Artur Kiela (28 października 2008)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także