The National, The Forms, Takka Takka

Nowy Jork, Southstreet Seaport - 19 sierpnia 2007

Zdjęcie The National, The Forms, Takka Takka - Nowy Jork, Southstreet Seaport

Meteorologiczny pech prześladował ostatnie tegoroczne koncerty na plenerowej scenie przy Pier 17 – jednym z pomostów dawnego morskiego portu, gdzie dziś mieści się muzeum żeglugi. Tydzień wcześniej deszcz próbował – na szczęście bezskutecznie – zakłócić koncert trzech dziewcząt z zespołu Au Revoir Simone. A w kolejny piątek – choć cały tydzień był słoneczny i pogodny, już od wczesnego popołudnia nad dolnym Manhattanem zbierały się nie wróżące nic dobrego chmury.

Koncert miał się zacząć dość wcześnie – o godz. 18 – zaplanowane były występy trzech zespołów, a że plenerowa scena ustawiona jest tak, że cały dźwięk niesie się daleko, w kierunku dzielnicy mieszkaniowej, wiadomo było, że cała impreza musi się skończyć szybko, żeby nie zakłócać wieczornego spokoju lokalnej społeczności.

O godzinie, o której muzycy Takka Takka mieli wygenerować ze swych instrumentów pierwsze dźwięki, sytuacja przedstawiała się raczej słabo: deszcz lał bez opamiętania, pod sceną zgromadziło się raptem kilkanaście osób, skrzętnie ukrytych – jak rzymski legion pod osłoną tarcz – pod parasolami, a organizatorzy wielkimi płachtami zasłaniali całą, wrażliwą na wilgoć aparaturę. Nie zanosiło się, żeby cokolwiek miało się tu jeszcze wydarzyć tego wieczoru. Ale jako, że nikt oficjalnie nie ogłosił, że koncert jest odwołany, najwierniejsi fani twardo czekali na rozwój sytuacji.

Po godzinie wydawało się, że się jednak doczekali i zobaczą swoje ulubione zespoły. Deszcz nieoczekiwanie przestał padać, a na scenie pojawili się muzycy Takka Takka – miał to być dla członków tej nowojorskiej formacji niezwykle ważny koncert: przedstawiali nowy, mocno zreformowany skład zespołu i świeży materiał, z przygotowywanej właśnie drugiej płyty. Wszystko zaczęło się dość obiecująco – zabrzmiały pierwsze piosenki, utrzymane w znanym z dotychczasowych wydawnictw zespołu stylu, ubarwione charakterystycznym, nieco jakby leniwym głosem wokalisty. Kiedy muzycy zaczęli się na dobre rozkręcać, z nieba znów lunęły hektolitry wody – kilka porozumiewawczych spojrzeń między wokalistą, a organizatorami wystarczyło, żeby dał kolegom z zespołu nagły sygnał do odwrotu. Przeprosił widzów, tłumacząc się dość oczywistymi powodami. Nie udało się więc tej grupie ujawnić na dobre swojego nowego oblicza. Tych kilka piosenek, które udało się zagrać jej członkom było dość ciekawych, ale cały koncert – pozbawiony choćby jednego znanego utworu - zdecydowanie zachwycić nie mógł.

Po kilkunastu minutowej przerwie, gdy deszcz znów ustąpił na scenie pojawili się ubrani na czarno muzycy grupy The Forms. Deszcz i wynikające z niego opóźnienie całej imprezy doświadczył ich chyba najbardziej – mogli być na scenie tylko kilkanaście minut, zdołali więc wykonać jedynie… dwie piosenki. Nie sposób zatem ocenić ani ich materiału, ani sposób jego podania na żywo. Można powiedzieć tylko tyle, że swoje dynamiczne, choć nie pozbawione wyraźnie smutnej nuty utwory wykonali z dużą energią.

Ostatnia godzina tego koncertu należała już tylko i wyłącznie do zespołu The National. Szczęśliwie burzowe chmury odpłynęły gdzieś nad inną cześć miasta i ich koncertu nie zakłócał, ani tym bardziej – nie przerwał – żaden deszcz. Piątka artystów wykonała znakomicie dobrany repertuar. Składały się na niego przede wszystkim utwory z najnowszej, promowanej przez zespół płyty „Boxer”, ale nie zabrakło też i utworów z poprzednich albumów, a nawet kilku rodzynek w postaci piosenek znanych tylko z trudno dostępnych singli.

The National to zespół, który ma bardzo mocny i bardzo równy materiał – na koncercie było to widać jeszcze wyraźniej niż wtedy, kiedy słucha się płyt – kolejne piosenki, czy to najnowsze, czy starsze, znakomicie pasowały do siebie, a napięcie nie opadało ani na chwilę poniżej bardzo wysokiego poziomu. Czasami nawet udawało się muzykom podnieść je jeszcze bardziej – choćby wtedy, gdy zapraszali na scenę niewielką sekcję dętą. Wykonane z jej pomocą piosenki: „Racing Like A Pro” i „Fake Empire”, oba z najnowszej płyty, zabrzmiały jeszcze mocniej niż reszta materiału. Znakomicie wypadł też jeden z największych przebojów z najnowszego albumu, utwór „Mistaken For Strangers”, podany w nieco wydłużonej wersji. Pełne szaleństwo na widowni zapanowało, gdy na koniec głównej części koncertu zespół wykonał niezwykle dynamiczną i przebojową piosenkę „Mr. November”. Potem, podczas bisu, zespół starał się wyciszyć buzujące emocje, przedstawiając dwie bardzo spokojne, porażająco smutne kompozycje.

Członkowie zespołu, mimo zdecydowanie wyższej niż przeciętna wśród członków alternatywnych zespołów rockowych średniej wieku, ani na moment nie tracili animuszu i werwy. Dzięki temu nawet spokojniejsze kompozycje zabrzmiały tego wieczoru bardzo mocno i przekonująco. Muzykom The National bez trudu udało się udowodnić, że ich zespół jest dziś jednym z mocniejszych punktów nowojorskiej sceny indie.

Przemek Gulda (6 grudnia 2007)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także