Fucked Up, Limp Wrist, Criminal Damage

Nowy Jork, Knitting Factory - 20 lipca 2007

Zdjęcie Fucked Up, Limp Wrist, Criminal Damage - Nowy Jork, Knitting Factory

Dziwna sprawa z tym zespołem – jest to bez wątpienia jedna z najoryginalniejszych obecnie grup na scenie niezależnej, post-punkowej, hardcore’owej, czy jak tylko ktoś chciałby ją nazwać. No właśnie, w tym cały problem – jak zakwalifikować muzykę tej grupy i wszystko co z nią związane? Z jednej strony wywodzi się bez wątpienia z tradycji punkowej czy hardcore’owej – charakterystyczne, mocne riffy i wielka dynamika poszczególnych kompozycji są na to znakomitym dowodem. Z drugiej jednak strony – muzyka Fucked Up jest z całą pewnością dużo bardziej przystępna dla kogoś, kto nie słucha na co dzień tego typu grania. Dzieje się tak przede wszystkim za sprawą brzmienia i aranżacji, które powodują, że twórczość zespołu jest o wiele łagodniejsza od tego, co prezentują zwykle zespoły deklarujące się jednoznacznie jako przynależące do tego środowiska. Co więcej – kompozycje Fucked Up są o wiele bardziej złożone, wieloczęściowe i wielowymiarowe, co również odbiega bardzo wyraźnie od hardcore’owego schematu. Do tego dochodzi jeszcze kilka drobiazgów. Choćby to, że na najnowszej długogrającej płycie grupy, opublikowanym przez niezależną wytwórnię Jade Tree Records albumie zatytułowanym „Hidden World”, znalazły się partie skrzypcowe przygotowane przez Owena Palletta, znanego ze współpracy z zespołem Arcade Fire i ze swej własnej formacji Final Fantasy. Nie wspominając już o drobiazgu, jakim jest oprawa graficzna tej płyty – nijak nie przypominająca standardowej okładki zespołu punkowego: zamiast ziejących pustymi oczodołami czaszek albo czarno białych zdjęć z czasów wojny, zespół zamieścił na niej ilustracje charakterystyczne raczej dla estetyki psychodelicznych zespołów hippisowskich z lat sześćdziesiątych.

Ale starczy teorii – czas przyjrzeć się praktyce. Bo na koncercie nie ma miejsca na te wszystkie dodatkowe elementy, na te wszystkie urozmaicenia i pomysły – zostaje sama muzyka. I rzeczywiście, odarte z całej otoczki: wypracowanego w studiu brzmienia i dodatkowych partii nietypowych instrumentów, piosenki zespołu, dużo bardziej zbliżają się do stylistyki hardcore’owej. Dynamiczne tempa, brudne brzmienie dwóch gitar i krzyk wokalisty – tak Fucked Up wypada na żywo. Ale do pełnego obrazu tego występu brakuje jeszcze jednego, niezwykle ważnego elementu – osobowości wokalisty zespołu. Bo bez tego ten koncert doprawdy niewiele różniłby się od występów setek innych hardcore’owych zespołów. Ale sympatyczny grubasek z nie schodzącym z twarzy uśmiechem, uwijający się po całej scenie jak wariat, sprawił, że nie sposób było oderwać od niego wzroku. Nie przejmował się zupełnie swoją potężną tuszą, wręcz przeciwnie – zręcznie ją wykorzystywał, żeby widowisko w jego wykonaniu było jeszcze zabawniejsze i oryginalne. Pokazy tańca brzucha w jego wykonaniu były doprawdy niezrównane. A seria żartów, którymi sypał jak z rękawa – przede wszystkim poświęconych własnej tuszy – zdawała się być niekończąca. Publiczność bawiła się znakomicie: śpiewała teksty piosenek, skakała w ich rytm – niektórzy wykonywali nawet klasyczny stage diving, skacząc ze sceny na wyciągnięte w górę ręce tych, którzy stali najbliżej. Fucked Up na koncercie to zespół dużo skromniejszy, jeśli chodzi o brzmienie i aranżacje, w porównaniu ze swymi dokonaniami studyjnymi, za to bogatszy o rzadko spotykaną energię i nie dającą o sobie znać na płytach niezwykłą osobowość swego wokalisty.

Przed gwiazdą wieczoru wystąpiły jeszcze dwa zespoły, co do których tożsamości gatunkowej wątpliwości raczej nie było żadnych. Najpierw zaprezentowali się muzycy z formacji Criminal Damage z Portland, grający czystej wody punk z potężnym brzmieniem i zaskakująco czytelnymi melodiami – pierwsze skojarzenie to oczywiście Motorhead i wygląda na to, że muzycy – wśród nich byli członkowie mocno popularnej w punkowym środowisku formacji Tragedy – raczej nie chcieliby się go wypierać. Po nich na scenę weszli członkowie zespołu Limp Wist, którzy z kolei zaprezentowali klasyczny, szybki i agresywny hard core. Wokalista grupy to znana postać amerykańskiej sceny hardcore’owo-punkowej. Kilka lat temu śpiewał w niezwykle popularnej formacji Los Crudos, dziś znany jest między innymi jako aktywista walki o prawa mniejszości seksualnych – tej właśnie kwestii poświęconych jest wiele tekstów piosenek Limp Wist, między innymi najbardziej znanej, zatytułowanej znacząco „I Love Hard Core Boys, I Love Boys Hard Core”.

Przemek Gulda (11 października 2007)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także