Pustki

Poznań - Dziedziniec Zamkowy - 15 lipca 2003

Ta nazwa krążyła mi po głowie od jakiegoś czasu, ale za cholerę nie potrafiłem powiedzieć, skąd ją znam. Pustki... Pustki... Pustki to miałem w głowie. Nic nie pomagało. Trzeba było się przekonać na własnych uszach. 7 złotych, cena nie wygórowana jak za koncert zespołu, który jako taką popularność już zdobył. Nawet gdybym miał iść sam, to bym się pewnie zdecydował, ale udało się namówić kolegę. I dobrze, było z kim napić się browarka przed koncertem...

Zaczęli z niewielkim opóźnieniem. Niby nic nadzwyczajnego, ale trochę mnie zirytowała ich postawa, bo siedzieli kilka metrów obok mnie i widziałem, że kiedy wybiła godzina koncertu, oni nie specjalnie się kwapili na scenę. "To ja pójdę się nastroić" rzekł w końcu Radek (gitarzysta - przypis autora tekstu). No najwyższy czas! Ale nieważne, długo to już nie trwało i publiczność w końcu usłyszała pierwsze dźwięki wydobyte z instrumentów zespołu.

Zespołu Pustki wcześniej za dobrze nie znałem. Jak się miało później okazać, kojarzyłem ich jeden utwór. Co mnie zatem skłoniło do wybrania się na koncert? Kilka rzeczy. Po pierwsze - nic innego się w wakacje nie dzieje, więc należy korzystać z każdej okazji, aby się rozerwać. Po drugie - poczytałem co nieco o zespole, i trochę mnie zaintrygował. Po trzecie - Koala wspomniał, że warto iść. No więc poszedłem. I tak mniej więcej w okolicach drugiego utworu wiedziałem, że nie będę żałował. Chłopaki (i jedna dziewczyna - przypis autora tekstu), choć nie są wirtuozami, dali naprawdę fajny koncert. Dziś już mało kto gra taką muzykę. Wszystkie szufladki, które pojawiają się w prasie mają niewiele wspólnego z prawdą. Powiedzmy sobie szczerze - nic odkrywczego to nie jest. Za to oryginalnego i owszem, bo nawiązania w prostej linii do Velvet Underground czy The Stooges nie należą do głównej fali. Szczególnie w Polsce. Pustki zatem grają nieskrępowanego rockandrolla, nawiązując brzmieniowo i stylistycznie do lat osiemdziesiątych poprzedniego stulecia. I taka muzyka znajduje odbiorców. Poza tym na żywo naprawdę fajnie im to wychodzi. Jako zespół młody, niezależny i nie komercyjny pozbawieni są pozerstwa i gwiazdorstwa, a to daje im spory kredyt zaufania ze strony odbiorców. Po prostu czysty rock z odrobiną brudu i fałszu. Ciekawe jak duży wpływ na ich popularność miał Świetlicki, który z tego co wiem całkiem silnie ich promował. Nawet pojawił się na chwilę na scenie (czy to rzeczywiście był on?!) - "W slangu punkowym nigdy nie mówiło się piosenki, tylko kawałki. Było już kilka dobrych kawałków. To będzie świetny koncert, ja niestety muszę już iść, dobranoc". Warto sobie w tym miejscu zadać pytanie, co poeta miał na myśli? Ja nie wiem.

Koncert trwał prawie godzinę. Po tym czasie pewien ostro wcięty jegomość wywalczył dla wszystkich bis. Nie powiem - sympatycznie było. Dziedziniec zamkowy w Poznaniu nie zapełniony nawet w połowie. Przyszło najwyżej sto osób. Z tego co udało mi się zapamiętać, Pustki zagrały "Everybody Must Get Stoned", "2 / 3", "Dziesiątki", "Kosmos", "Pan Wita" i jeszcze kupę innych kawałków. Między innymi "Patyczak" - dopiero w trakcie tego utworu przypomniałem sobie skąd znam nazwę zespołu. Kiedyś dla beki ściągnąłem z sieci ten utwór, bo spodobał mi się tytuł. Od tego czasu w mojej świadomości zespół Pustki przestał być anonimową, nieznaną kapelą. Po tym koncercie, albo może po przesłuchaniu nowej płyty, być może stanę się nawet ich fanem. Kto wie?

Pustki na jesień planują premierę nowej płyty. Na koncercie zagrali dwa albo trzy nowe kawałki. Muszę przyznać, że zrobiły na mnie spore wrażenie. Moim zdaniem były najmocniejszym punktem występu. Trzymam kciuki, jeśli taka będzie cała płyta to może się okazać, że mamy do czynienia z odkryciem roku na polskiej scenie muzycznej.

Przemysław Nowak (17 lipca 2003)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także