...And You Will Know Us By The Trail Of Dead

Warszawa, Hard Rock Cafe - 13 sierpnia 2007

Zdjęcie ...And You Will Know Us By The Trail Of Dead - Warszawa, Hard Rock Cafe

Jakieś pół roku temu zrobiłem sobie na własny użytek ranking zespołów, których jeszcze nie widziałem na żywo, a które chciałbym zobaczyć w pierwszej kolejności. Pierwsze miejsce na tej liście zarezerwowałem dla grupy …And You Will Know Us By The Trail Of Dead. Z kilku powodów. Przede wszystkim dlatego, że dorobek tego zespołu po dziesięciu latach działalności i siedmiu latach mojego nim zainteresowania jest tak bogaty, że spokojnie mógłby złożyć się na dwugodzinny set wypełniony po brzegi doskonałą muzyką. W dodatku wszystkie fragmenty występów formacji (oraz wspomnienie teledysku do utworu „Mistakes & Regrets”), które dzięki rozkwitowi YouTube i innych serwisów pokrewnych miałem okazję do tej pory obejrzeć powodowały, że zyskiwała ona w moim rankingu kolejne punkty. Nie spodziewałem się jednak (i pewnie nie tylko ja), że dane mi będzie zobaczyć tę kultową już w niektórych kręgach amerykańską grupę na żywo w jednym z warszawskich klubów. Padło na Hard Rock Cafe, co strzałem było z wielu względów celnym, a z kilku minimalnie chybionym, ale po kolei…

Największą zaletą ulokowania zespołu ...Trail Of Dead w ten upalny wieczór w małym, ciasnym i słabo wentylowanym klubie był fakt, że dzięki temu występ nabrał unikalnego i chyba dość niespodziewanego charakteru. Grupa ani przez moment nie zdradziła zmanierowanego gwiazdorstwa. Wręcz przeciwnie, czasami można było odnieść wrażenie, że na scenie występują jacyś debiutanci, którzy nie bardzo wiedzą jak się zachować, nie mówiąc już o tym, że są kompletnie nieprzygotowani do występu. Conrad Keely co raz prosił dźwiękowców o więcej mocy na odsłuchu albo nieudolnie próbował nastroić gitarę, co znacznie przedłużało momenty względnej ciszy między kolejnymi piosenkami. Miało to swój urok, dodawało występowi nieco undergroundowego klimatu, którego ciężko uświadczyć na wielkich koncertach. Co więcej, powodowało, że ...Trail Of Dead wydawali się tego wieczoru bardziej ludzcy niż w momentach, kiedy delektuje się z osobna każdą nutą ich absolutnie genialnej płyty „Source Tags & Codes” na domowym sprzęcie. Kontakt niewielkiego, stłoczonego pod sceną tłumu fanów z grupą był dosłownie fizyczny. Conrad niejednokrotnie podchodził z gitarą na samą krawędź sceny, pozwalając dotknąć a nawet szarpnąć struny kilku najbardziej zdeterminowanym i najwyższym sympatykom swojej twórczości. Czasami wydawało się wręcz nieprawdopodobne, że ten sam człowiek, który wił się na scenie, skakał i generował hałas na tzw. pustym akordzie odpowiada za jedną z najlepszych rockowych płyt ostatnich lat.

Koncert zaczął się od instrumentalnego wstępu otwierającego „Worlds Apart”, po którym na rozgrzewkę dość nieoczekiwanie nastąpił kawałek „Gargoyle Waiting” z pierwszej płyty zespołu. Niestety już na tym etapie można było na własnych uszach odczuć, że dźwiękowcy postanowili zmasakrować hałasem wszystkich znajdujących się w klubie osób. Nagłośnienie było tak podkręcone, że czasami z trudem usłyszeć można było cokolwiek innego niż przeszywający na wskroś brzęk czterech uderzanych jednocześnie talerzy w dwóch wykorzystywanych symultanicznie zestawach perkusyjnych. Część z was może myśleć, że w tym miejscu trochę przesadzam, ale słysząc trzy dni po koncercie piszczenie w lewym uchu utwierdzam sam siebie w przekonaniu, że to jednak ja mam rację. Na szczęście lista wykonanych utworów w dużej mierze pokrywała się z moimi co do tego koncertu oczekiwaniami, a to pozwoliło skupić się przede wszystkim na muzyce. W secie Jasona i Conrada wspomaganych przez drugiego perkusistę, basistę i klawiszowca dominowały utwory z trzech najlepszych płyt zespołu, czyli „Madonny”, „Source Tags & Codes” oraz „Worlds Apart”. Z tej pierwszej eksplozję energii wśród zebranych wzbudziły kawałki „Mistakes & Regrets” i „Totally Natural”, należące do najlepszych momentów tego występu i przywołujące ciągle jeszcze obecną w zespole, anarchistyczną naturę. Bardzo dobrze wypadły „Caterwaul” i „The Rest Will Follow”, ale tak naprawdę największą euforię wzbudziło wykonanie „It Was There That I Saw You”, „Another Morning Stoner” i „Relative Ways”. Całości dopełniły jeszcze między innymi „Will You Smile Again?”, „Classic Art Showcase” oraz całkiem udane fragmenty z ostatniej płyty „So Divided” – „Naked Sun” i „Stand In Silence”. Na bis, na który zresztą muzycy wcale nie kazali długo czekać, zagrali jeszcze trochę niedbały aranżacyjnie „How Near, How Far” i nieco rozimprowizowaną wersję „A Song Of Fire And Wine”. Całość trwała niewiele ponad półtorej godziny, a więc zupełnie przywzoicie.

Koncert Trail Of Dead uzmysłowił mi, jak bardzo brakuje w naszym kraju występów rockowych gwiazd w małych, nieprzekraczających kilkuset miejsc, klubach. Nastąpiła w ostatnich latach zdecydowana poprawa jeśli chodzi o ilość muzycznych wydarzeń formatu stadionowego, więc siłą rzeczy można by oczekiwać, że organizatorzy pójdą za ciosem i zdecydują się sprowadzać do Polski także artystów nieco mniejszego (komercyjnie) formatu. Tymczasem pod tym względem nadal pozostajemy europejskim zaściankiem i odwiedziny jakiegokolwiek zespołu zza oceanu niemal natychmiast urastają do rangi wydarzenia sezonu. Tak właśnie było w przypadku koncertu ...Trail Of Dead. Oczekiwania urosły do ogromnych rozmiarów i przy takiej formule, na jaką zdecydował zespół, a jaką poniekąd narzuciły mu warunki w Hard Rock Cafe, właściwie nie był w stanie tych oczekiwań zaspokoić. I pewnie gdyby oceniać ten występ w kategoriach artystycznych wyszłoby, że Amerykanie niespecjalnie się spisali, a już na pewno nie zagrali na miarę swoich, nieprzeciętnych przecież, możliwości. Na szczęście dla wielu fanów uczestniczenie w takim wydarzeniu ma wymiar przede wszystkim emocjonalny i na tym polu grupa z Austin zaspokoiła chyba potrzeby większości z nich. Dlatego też mało znalazło się osób, które po wyjściu z klubu pożałowały wydania kilkudziesięciu złotych na bilet.

Przemysław Nowak (19 sierpnia 2007)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także