James Yorkston, Archie Bronson Outfit, Psapp

Fabryka Trzciny, Warszawa - 18 lutego 2007

Zdjęcie James Yorkston, Archie Bronson Outfit, Psapp - Fabryka Trzciny, Warszawa

Koncert pod nazwą Domino Records Showcase był pierwszą w Polsce próbą zapoznania fanów muzyki alternatywnej z tymi trochę mniej popularnymi wykonawcami ze stajni Domino, której okrętami flagowymi są obecnie Franz Ferdinand, The Arctic Monkeys i Junior Boys. W Warszawie na miejsce tej imprezy wybrana została Fabryka Trzciny, klub niemal już kultowy, z kilku względów nadający się do tego celu idealnie, z kilku innych trochę mniej, ale o tym za chwilę. Chociaż termin nie był dla mieszkańców stolicy zbyt fortunny (niedziela wieczór, niektórzy muszą nazajutrz iść do pracy), frekwencja i tak była zadowalająca. Organizacja też bez zarzutu. Przed występami gwiazd wieczoru można było między innymi obejrzeć sobie teledyski zespołów promowanych przez brytyjskiego wydawcę. Generalnie, uprzedzając fakty, koncert był bardzo udany. Miejmy nadzieję, że będzie to początek jakiegoś dłuższego cyklu.

Jako pierwszy na scenie, nie licząc konferansjera, ze sporym opóźnieniem w stosunku do planu, pojawił się pan z gitarą akustyczną, niejaki James Yorkston. Niestety większość obecnych osób prawdopodobnie zanotowała tylko jego pojawienie się i zniknięcie trochę ponad pół godziny później. I tutaj płynnie dochodzimy do pewnej charakterystycznej właściwości Fabryki Trzciny. Otóż wzdłuż sali, w której znajduje się scena, przebiega pod jedną ze ścian kontuar, przy którym bezustannie toczy się obsługa klientów zamawiających napoje alkoholowe, których spożycie rozwiązuje niektórym osobom języki, a to jak wiadomo generuje hałas. Pochodzący ze Szkocji wokalista momentami nie był w stanie zagłuszyć tej kakofonii dźwięków dochodzących z sali, zwłaszcza, że jego muzyka często opierała się na wykonaniu fragmentów utworów a capella. James okazał się jednak na tyle nieśmiałym człowiekiem, że nawet nie skomentował tej sytuacji (zupełnie inaczej niż Chris Eckman tydzień później w tym samym miejscu, o czym przekonacie się już niebawem). Ta garstka młodych osób, która pomimo niesprzyjających warunków postanowiła jednak skupić się na piosenkach Jamesa raczej nie miała powodów do narzekania, bo jego występ był bardzo sympatyczny i przyjemnie nastrajający. Zagrał on kilka swoich akustycznych kawałków i na pewno trafił w gusta wszystkich, którzy lubią taką ulotną muzykę klubowych grajków. Bez fajerwerków i wirtuozerii, za to z dużą dawką emocji i wrażliwości.

Po dłuższej przerwie na scenie pojawiła się prawdopodobnie najbardziej wyczekiwana przez polskich fanów gwiazda wieczoru, brytyjski zespół Archie Bronson Outfit. Jego muzycy już wcześniej wmieszali się w niewielki tłumek pod sceną podczas koncertu Jamesa Yorkstona. Wmieszali, ale nie wtopili. W odróżnieniu od młodzieży ubranej w stylu indie, oni po prostu byli indie i to dało się zauważyć już przy pierwszym spojrzeniu. Trzej brodaci faceci bez zbędnych ceregieli chwycili za swoje instrumenty i zaczęli grać. Ich występ był bez dwóch zdań najbardziej energetycznym i agresywnym koncertem tego wieczoru. Ba, był jednym z najbardziej energetycznych koncertów jakich kiedykolwiek byłem świadkiem. Aż dziw brał, że trzy osoby na scenie są w stanie stworzyć tak motoryczną i hałaśliwą przestrzeń, wypełniającą dźwiękami całą salę aż po jej brzegi. Nawet przeszkadzające wcześniej rozmowy jakby ustały, choć ciężko powiedzieć czy zespół do tego stopnia zainteresował nie-zainteresowaną wcześniej publiczność, czy swoją muzyką skłonił ją do przemieszczenia się w miejsce, które powinna była zająć od początku. Pewnie po trosze to i to, bo pod sceną zrobił się już w trakcie pierwszego kawałka spory tłum świetnie bawiących się osób. Stąd moja konstatacja, że to właśnie dla angielskiego tria ludzie zdecydowali się przybyć tak licznie do Fabryki Trzciny. Nie ukrywam, że także dla mnie stanowili oni clue tej imprezy. Występ trwał niespełna godzinę i składały się na niego głównie kawałki z ostatniej płyty „Derdang, Derdang”. I choć płyta sama w sobie nie robi tak dobrego wrażenia jak poprzednie dokonania Archie Bronson Outfit, to materiał spokojnie obronił się wykonany na żywo.

Psapp dał chyba najbardziej przewidywalny koncert ze wszystkich występujących tego wieczoru wykonawców. Nie jest to w każdym razie żaden zarzut, bowiem duet zaprezentował się naprawdę świetnie. Chodzi o to, że potwierdziło się niemal wszystko, co wcześniej można było o nich przeczytać w prasie i materiałach promocyjnych. Zespół (bo na scenie pojawiło się troje dodatkowych muzyków) w istocie wykorzystuje na żywo bardzo ciekawe instrumentarium: od różnego rodzaju perkusyjnych precjozów, takich jak tamburyn czy kastaniety, przez prymitywne, dziecięce organki, aż po wydającą z siebie dziwne elektroniczne dźwięki zabawkową kurę. Nie na darmo o stylu grupy mówi się czasami „toytronica”. Wokalistka Galia Durant bardzo szybko potrafiła nawiązać świetny kontakt z publicznością, dzięki swojej otwartości i specyficznemu wdziękowi. Największy aplauz wzbudziły śmiałe próby przytaczania zwrotów z książeczki z polskimi rozmówkami. Bardzo dużym wzięciem cieszyły się również rzucane pomiędzy piosenkami w publiczność, wykonane z papieru koty, z których z każdym wiązała się osobna historia. Ale na to można się było przygotować wcześniej. Muzycznie też obyło się bez niespodzianek. Jeżeli ktoś zna studyjne dokonania grupy Psapp, zwłaszcza zeszłoroczną płytę „The Only Thing I Ever Wanted”, to wie mniej więcej czego można było spodziewać się po tym występie. Trzeba natomiast zaznaczyć, że tę niełatwą przecież sztukę tworzenia muzyki przy użyciu niestandardowych instrumentów Galia i Carim opanowali do perfekcji. I nawet znając wcześniej w teorii wszystkie sztuczki duetu i jego kompanów, można było bardzo dobrze bawić się przy ich występie tego niedzielnego wieczora.

Tak jak wspomniałem wcześniej, całą imprezę należy ocenić bardzo wysoko. Tym bardziej, że stolica nie rozpieszcza kulturalnie fanów muzyki alternatywnej. Dzięki Domino Records Showcase podczas jednego wieczoru mogli oni zobaczyć trzy diametralnie różne oblicza brytyjskiej sceny. Drobne mankamenty podczas występu Jamesa Yorkstona nie były na szczęście bardzo rażące i szybko się o nich zapominało podczas głośniejszych bądź co bądź koncertów Archie Bronson Outfit i Psapp. Generalnie jednak jest to na pewno rzecz do przemyślenia w przyszłości dla włodarzy klubu Fabryka Trzciny.

Przemysław Nowak (18 marca 2007)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także