Peter Bjorn And John

Bowery Ballroom, Nowy Jork - 31 stycznia 2007

Zdjęcie Peter Bjorn And John - Bowery Ballroom, Nowy Jork

Tego koncertu miało w ogóle nie być, a ja o mały włos straciłbym kolejną (po niedawnym występie w Berlinie, na który nie udało mi się dotrzeć) szansę, żeby zobaczyć na żywo zespół, który okazał się największą sensacją ostatnich tygodni 2006 roku. Muzycy szwedzkiego tria Peter Bjorn And John pojawili się w Stanach tylko na kilka dni, żeby zaprezentować sie publiczności jedynie trzy razy. Dwa z tych koncertów miały się odbyć w Nowym Jorku, ostatni w Los Angeles. Bilety na wszystkie z nich sprzedały się błyskawicznie – obok pięciu wieczorów, podczas których w Nowym Jorku dzień po dniu występować mieli Kanadyjczycy z The Arcade Fire, koncerty Peter Bjorn And John okazały się prawdziwą sensacją tej zimy. Nawet pomimo tego, że jeden z nowojorskich koncertów przesunięto z maleńkiego Mercury Lounge do o wiele większej sali Bowery Ballroom, nie było najmniejszych szans, żeby zdobyć bilety. I kiedy już wydawało mi się, że będę skazany na próbę kupienia biletu od konika na ulicy, co oznacza w najlepszym przypadku wydanie sumy wielokrotnie przekraczającej właściwą cenę biletu, a w najgorszym – nabycie fałszywego biletu, który nie pozwoli na obejrzenie koncertu, niespodziewanie pojawiła się pewna nadzieja. W ostatniej chwili organizatorzy tej miniaturowej trasy postanowili naprędce zorganizować jeszcze jeden koncert – wcisnęli go jeszcze przed te, o których wiadomo było już od dawna – w niedzielny wieczór, do małej salki w położonym na uboczu klubie Union Hall na Brooklynie.

Mimo, że był to tzw. „secret show” - na stronie internetowej klubu, ani nawet na tablicach umieszczonych przed jego drzwiami nie pojawiła się nazwa zespołu, zastąpiona nieco tajemniczym hasłem At The Seaside - muzyczne blogi rozpisywały się o koncercie już na kilka dni przed nim, bilety rozeszły się błyskawicznie, a sala była wypełniona do ostatniego miejsca.

Trzech Szwedów skromnie, bez zadęcia i kierowania na siebie reflektorów, weszło na scenę, zapowiadając, że nazywają się... At The Seaside. I nie był to bynajmniej ostatni żart, który opowiedzieli tego wieczoru ze sceny. Ale nie żarty były tu najważniejsze, a raczej – jeśli chodzi o muzykę, żartów nie było. Trio Peter Bjorn And John okazało się znakomitym zespołem koncertowym, brzmiącym na żywo zupełnie inaczej niż na płytach.

W programie koncertu znalazło się kilka – najciekawszych – piosenek z najnowszej płyty, rewelacyjnego albumu „Writers' Block”, uzupełnionych o garść starszych utworów. Niektóre piosenki w wersjach koncertowych są zmienione niemal nie do poznania. Najbardziej było to słychać w przypadku przebojowego utworu „The Chills”, który przyjął formę bardzo mroczną, zimnofalową, z dynamiczną partią basu wysunięta do przodu, niczym w legendarnym „The Forest” The Cure. „Amsterdam” z kolei został zredukowany do konwencji bliższej raczej twórczości singer/songwriterów – basista, odłożywszy swój instrument śpiewał przy delikatnym, tylko zaznaczającym melodię, akompaniamencie gitary.

Kulminacją koncertu były zagrane na koniec podstawowego programu utwory „Objects Of My Affection” i „Up Against The Wall”. Ten ostatni – już na płycie trwający ponad sześć minut - na koncercie wydłużony został chyba dwukrotnie i zakończył się cudowną soniczną orgią - generowaniem zgrzytów i jazgotu na miarę mistrzów z Sonic Youth. To było mocne i godne zakończenie tego znakomitego koncertu.

Dwa dni później, podczas występu w Bowery Ballroom – jednej z największych sal koncertowych w mieście, wypełnionej do ostatniego miejsca, było bardzo podobnie. Szwedzi znów zaprezentowali znakomity materiał (nieco poszerzony w stosunku do repertuaru sprzed dwóch dni) i żywiołowe podejście. I znów piosenki były zmienione w stosunku do wersji studyjnych, i znów kilka razy emocje brały górę nad dyscypliną, czego efektem były zaskakujące, dynamiczne solówki i improwizowane fragmenty, wypełnione bezlitosnym jazgotem. Muzycy pokazali też znakomite poczucie humoru – natychmiast nawiązali kontakt z publicznością, żartowali sobie przez cały koncert, wciągali do wspólnej zabawy. Widzowie natychmiast dali się porwać spontaniczności trójki Szwedów. I wybaczali im wszystko, nawet totalnie zdruzgotane wykonanie piosenki „Amsterdam”. Na deser dostali wielką niespodziankę – pojawienie się na scenie Viktorii Bergsman, która – podobnie jak na płycie – wspomogła zespół w wykonaniu jego największego przeboju, utworu „Young Folks”. Zdecydowanie były to najgorętsze trzy minuty tego wieczoru:duet wokalisty Peter Bjorn And John z filigranową, ubraną w sukienkę jak z przedwojennego obrazka, Viktorią, był uroczy pod względem wizualnym, a zarazem – znakomity muzycznie.

Szwedzi udowodnili swoimi trzema nowojorskimi koncertami, że zdumiewająco silna fala zainteresowania tym zespołem ze strony amerykańskiej publiczności, prasy i blogów muzycznych, zdecydowanie nie bierze się znikąd i bynajmniej nie jest na wyrost.

Przed szwedzką gwiazdą w Bowery Ballroom wystąpiły jeszcze dwa zespoły. Wielkim zaskoczeniem okazał się występ grupy The White Rabbit, która powaliła nieliczną jeszcze publiczność bogactwem brzmienia i rozmachem swoich rozbudowanych kompozycji. Zupełnie inne, w tym kontekście – niemal minimalistyczne – podejście zaprezentowała natomiast kanadyjska formacja Born Ruffians, w której surowych kompozycjach liczy się przede wszystkim rytm i wspólny śpiew wszystkich trzech członków grupy.

Przemek Gulda (19 lutego 2007)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także