Scianka

Poznań, Teatr Polski - 13 Czerwca 2003

Kiedy?

13 czerwca 2003 roku. W piątek 13 pisząc dokładniej. Czy ta data została dobrana celowo, czy też może to zupełny przypadek? Nie wiem. Ale trzeba przyznać, że fakt dość intrygujący i rzucający na całe przedsięwzięcie cień mistycyzmu.

Gdzie?

Na deskach sceny Teatru Polskiego w Poznaniu. Celowo unikam stwierdzenia "w Teatrze...", bo nie oddawałoby całej prawdy o wydarzeniu...

Kto?

Ścianka. Zespół awangardowy z Trójmiasta. Jeden z czołowych przedstawicieli polskiej sceny alternatywnej. Z pewnością jeden z najciekawszych i najambitniejszych zespołów niezależnych w dzisiejszych czasach.

Co?

Koncert. Czyli wydarzenie nie do przecenienia dla prawdziwego fana muzyki. Impreza na której człowiek ma okazję na żywo posłuchać swojego ukochanego (jednego z ulubionych) artysty. Jeżeli ma szczęście, może się okazać, że wysoka cena biletu (na przykład 30 złotych), słaba promocja oraz fakt niedawnego występu artysty w jego mieście, skutecznie zniechęci innych sympatyków do przyjścia na koncert. W efekcie może się zdarzyć, że 60 osób przybyłych na występ skłoni organizatorów do zrezygnowania z posadzenia ich na widowni i przeniesienia całej imprezy na deski sceny, odwracając tym samym zespół tyłem do pustych krzesełek. Dzięki temu zabiegowi fani mogą mieć niepowtarzalną okazję przebywania w bezpośredniej bliskości z zespołem i jego muzyką przez okrągłe sto minut. Może to sprzyjać powstaniu wspaniałego kontaktu pomiędzy artystami i publicznością, dialogu między nimi, a nawet silnej więzi. Gra świateł, drżenie podłogi i świetna akustyka może wtedy zbudować niesamowity klimat. Zespół może się otworzyć i pozwolić sobie na więcej niż w przypadku standardowego występu. Może wydłużać utwory, wprowadzać elementy kontrolowanej improwizacji, pytać się wręcz fanów, co chcieliby usłyszeć. Może po prostu czerpać z tego niesamowitą i nieukrywaną przyjemność. Bo cóż może być dla prawdziwego muzyka przyjemniejszego, niż przekonanie, że urządza swoim fanom prawdziwą artystyczną ucztę, której długo nie zapomną, a której wcale się nie spodziewali?

Może się oczywiście zdarzyć, że gitarzyście zespołu da się we znaki ów feralny dzień, w którym przyjdzie im grać na żywo. Będzie go wówczas od początku prześladował pech. Przez cały koncert być może będzie musiał walczyć z zawodzącą elektryką, a w chwilach gdy ta akurat nie nawali, być może nawet w środku utworu, będzie musiał uporać się z zerwaną struną. Przy wyjątkowym pechu sytuacja ta może się nawet powtórzyć dwa razy. Należy jednak wtedy mieć nadzieję, że reszta tak zgranego zespołu jak Ścianka będzie kontynuować grę, nie dając fanom powodów do narzekania.

Ogólnie zatem taki koncert może być niezapomnianym przeżyciem dla widza. Nawet drobne niedociągnięcia, takie jak kłopoty z nagłośnieniem czy sprzężenia nie denerwują wtedy tak jak w innych okolicznościach. Nawet anemiczna publiczność rezygnująca z zabawy już po pierwszym bisie nie jest wtedy w stanie zamazać ogólnego, dobrego wrażenia jakie pozostawia po sobie występ. Nawet brak jednego z bardziej oczekiwanych przez fanów utworów występującego artysty (na przykład "Harfy Traw") nie wpływa wtedy na jakość koncertu.

To wszystko może się przydarzyć każdemu. Nawet umiarkowanemu fanowi zespołu, który dowiaduje się o koncercie dzień wcześniej i niemalże do godziny rozpoczęcia bezskutecznie poszukuje wśród znajomych bodaj jednej osoby, która wybrałaby się z nim na ten występ. Nawet wtedy, gdy koniec końców zmuszony jest z nieukrywanym niesmakiem pójść na koncert sam, przeklinając fakt, że w jego otoczeniu są wyłącznie ludzie, dla których muzyka to nic więcej niż tylko hobby... Uwierzcie, to wszystko może się zdarzyć...

Przemysław Nowak (15 czerwca 2003)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także