Negativland

Escape From Noise

Okładka Negativland - Escape From Noise

[SST Records; 1987]

-What are you gonna do?

-I’m gonna record all the noise...

Pochodzący z Concord niedaleko San Francisco zespół Negativland swoją oryginalną i ikonoklastyczną twórczością łączył dezorientujący i buntowniczy charakter muzyki psychodelicznej z bogatymi tradycjami muzyki eksperymentalnej zachodniego wybrzeża USA, na czele z legendarnym San Francisco Tape Music Center, studiem założonym przez Mortona Subotnicka i Ramona Sendera w roku 1962, które było miejscem, gdzie można było badać możliwości taśmy i wczesnych syntezatorów; swoisty amerykański odpowiednik takich instytucji jak BBC Radiophonic Workshop czy Studio Eksperymentalne Polskiego Radia. Członkowie Negativland rozszerzali i kontynuowali ideę plunderphonics (czyli plądrofonii), zjawiska rozpoczętego i zdefiniowanego przez Johna Oswalda jeszcze w połowie lat 70. Oswald w iście punkowym stylu proponował tworzenie nowych kompozycji biorąc fragmenty istniejących utworów, często bez wiedzy, a nawet zgody oryginalnych wykonawców. To, co Oswald rozpoczął, Negativland doprowadzili do perfekcji takimi płytami jak „Escape From Noise” z roku 1987.

„Escape From Noise” jest zarówno intrygującym słuchowiskiem, wielopiętrową satyrą na amerykański styl życia, momentami niezwykle psychodelicznym eksperymentem, albumem koncepcyjnym oraz wehikułem czasu, doskonale oddający zeitgeist zimnowojennej paranoi za czasów Ronalda Reagana. Niczym ówcześni celebryci (w szczególności Michael Jackson) panowie z Negativland potrafi doskonale zbudować wokół swojej dziwnej, nieprzystępnej muzyki odpowiedni medialny szum, jeszcze na kilka lat przed procesowaniem się w sądach z zespołem U2, których utwór „I Still Haven’t Found What I’m Looking For” plądrofoniści zmasakrowali (trudno to nazwać coverem, choć melodia i tekst pozostały) na EP-ce U2 z 1991. Do zdobycia chwilowej, kontrowersyjnej sławy wykorzystali niestaranną pracę dziennikarzy oraz pożądanie mediów oraz samych ludzi do taniej sensacji.

W lutym 1988 roku nastolatek David Brom zamordował swoich rodziców oraz rodzeństwo przy pomocy siekiery, dokładnie w tym samym czasie, kiedy Negativland promowało „Escape From Noise” serią koncertów w USA. W pewnym momencie zabrakło funduszy na kontynuowanie trasy. I wtedy narodził się pomysł. Negativland wypuścili oświadczenie prasowe, w którym informowali, że zostali poinstruowani przez agenta federalnego Dicka Jordana, aby nie opuszczali miasta w związku ze śledztwem w sprawie morderstwa, w toku którego miało rzekomo wyjść na jaw, że nastolatek tuż przed dokonaniem zbrodni słuchał utworu „Christianity is Stupid” właśnie z albumu „Escape From Noise”. W rzeczywistości agent o imieniu Dick Jordan nigdy nie istniał, a David Brom nigdy nie słuchał Negativland (był jedynie subskrybentem katalogu wytwórni SST Records, nakładem której wyszło „Escape From Noise”). Media jednak szybko podchwyciły temat i przez kilka tygodni Negativland byli w środku medialnej burzy, w której zarzucano grupie wszystko co najgorsze, od satanizmu po komunizm (refren utworu brzmi: „Christianity is stupid, communism is good!”). Doszło nawet do tego, że dom Richarda Lyonsa w Oakland został obrzucony kamieniami przez wandali. Sami członkowie grupy nie potwierdzali tej wersji wydarzeń, ale też nie zaprzeczali, przez co pozwolili dziennikarzom i komentatorom tworzyć najróżniejsze teorie na swój temat.

Zabawa mediami oraz przemyślne granie na ludzkich instyktach to jeden z motywów przewodnich twórczości Negativland - panowie po prostu doskonale wiedzą, jak sprowokować człowieka i wykorzystują to na każdym kroku, stając się trollami sprzed ery Internetu, świetnie czując się również w erze cyfrowej - ich najnowsza płyta, wydana w tym roku, nosi tytuł It’s All In Your Head (“To wszystko jest w twojej głowie”) i jest rozbudowaną satyrą na największe religie, gdzie płyta z muzyką jest sprzedawana wraz z kopią Biblii lub Koranu.

Już otwierające płytę „Announcement” brzmi jak specjalna wiadomość nagrana nie dla słuchaczy, lecz dla muzycznych marketingowców i dyrektorów stacji radiowych, roztaczając egzaltowanym głosem narratora wizję mokrego snu każdego biznesmena, który zajmuje się trzepaniem grubej kasy na muzykach i jednocześnie koszmaru każdego samodzielnie myślącego odbiorcy muzyki. Według zapewnień narratora utworu, wypowiadanych na tle motywacyjnej, „biznesowej” elektroniki (skojarzenia z vaporwave jak najbardziej uzasadnione), cała płyta jest wynikiem działania najnowocześniejszych technologii i algorytmów, które potrafią tworzyć z matematyczną precyzją muzyczne hity, które zdobędą szczyty list przebojów.

„This announcement from the producers of this record contains important information for radio program directors, and is not for broadcast. The first cut on this record has been cross-format-focused for airplay success. As you well know, a record must break on radio in order to actually provide a living for the artists involved. Up until now, you've had to make these record-breaking decisions on your own, relying only on perplexing intangibilities like taste and intuition. But now, there's a better way. The cut that follows is the product of newly-developed compositional techniques, based on state-of-the-art marketing analysis technology. This cut has been analytically designed to break on radio. And it will, sooner or later. For the station that breaks it first, the benefits are obvious. You lead the pack. Yes, no matter what share of this crazy market you do business in, no other release is going to satisfy your corporation's current idea of good radio like this one. On this cut, we're working together, on the same wavelength, in scientific harmony. But remember, this cut is constructed for multi-market-breaking NOW. Don't waste valuable research with needless delay. We've done the hard work of insuring your success; the final step is up to you.”

W tym jednym, króciutkim utworze Negativland stają obok przemysłu muzycznego i kierują oskarżycielski palec na kierowników stacji radiowych i ekspertów od marketingu, mówiąc: „Patrz, drogi słuchaczu, traktują nas jak owce!”. Jak na Negativland przystało, po krótkim odliczaniu na końcu „Zapowiedzi” następuje nie popowy hicior, a gęsty kolaż irytujących, kreskówkowych dźwięków do szaleńczego tempa maszyny perkusyjnej, przez który raz po raz z trudem przebija się rozpaczliwy okrzyk: „Quiet, please!”. Jednak ucieczki od całego tego hałasu nie ma. W tytułowym utworze wokalista wymienia łamiącym się głosem najróżniejsze źródła męczącego hałasu, na jakie można napotkać się każdego dnia: „Doors slam, people yell, children scream, sirens whine, trucks rumble and roar, and rock music blares, blares, blares, blares” - po czym pojawia się to jedno, kluczowe pytanie, w formie chwytliwego refrenu „Is there any escape from noise!?”, śpiewane Puszczając oko do słuchacza, w niektórych miejscach Negativland udają głęboko religijnych rodziców, przerażonych faktem, że ich dziecko słucha rocka, czyli muzyki szatana. Oddaje to utwór „Michael Jackson” zawierający kazanie New Age’owej sekty Church Universal and Triumphtant pod tytułem „Invocation For Judgement Against And Destruction Of Rock Music”, wściekle atakujące czołowych wykonawców popu i rocka lat 80. i oskarżające ich m.in. o zboczenia seksualne, promocję homosekualizmu czy satanizm. Na liście znalazły się tak diaboliczni wykonawcy jak Pink Floyd, Huey Lewis & the News czy Paul McCartney, oraz oczywiście tytułowy Michael Jackson.

„Escape From Noise” doskonale oddaje amerykański stan umysłu w latach 80.: bogaty, rozlazły, zadomowiony w rytuałach średniej klasy powojennego społeczeństwa, w którym z braku prawdziwszych kłopotów pojawiają się w końcu „problemy białych ludzi”, czy też “problemy pierwszego świata”. Utwory takie jak „Stress in Marriage”, „The Playboy Channel” czy „Nesbitt’s Lime Soda Song” oddają wewnętrzne napięcia szarpiące na pozór gładkie i bezproblemowe żywoty wiecznie szczęśliwych Amerykanów. „The Playboy Channel” to mroczna, nakreślona minorową melodią i jękami gwiazd porno historia zakłóceń i hałasów na kablowym kanale Playboya, który uniemożliwia podmiotowi lyricznemu osiągnięcie orgazmu. „Nesbitt’s Lime Soda Song” to melancholijna folkowa ballada o mężczyźnie, który wpadł furię po tym, jak do jego butelki Nesbitt’s Lime Soda wpadła osa, tonąc w napoju. W miarę zagłębiania się w dalszą część płyty Negativland sięga do zbiorowej amerykańskiej podświadomości z tamtego okresu: ukrytego, atawistycznego lęku przed atomową zagładą ze strony Związku Radzieckiego. Połowa lat 80. była wyjątkowo napięta pod względem stosunków USA i ZSRR, a ponury, paranoiczny nastrój tamtych czasów pogłębiały super-realistyczne quasi-dokumentalne filmy o wojnie nuklearnej: amerykański „The Day After” z 1983 i brytyjski „Threads” z 1984. W utworze „Yellow, Black and Rectangular” Negativland sięgnęli do zimnowojennej tematyki (niejako zapowiadając hauntologię), przedstawiając w sitcomowej scence dialog psychologa (psychoterapeuty?) z typową amerykańską housewife, która wszędzie widzi oznaczenia schronów atomowych. „Car Bomb” to eksplozja (dosłownie!) anarchizmu i terroryzmu, odniesienie do fali przestępczości, z którą musiały zmagać się amerykańskie metropolie w latach 80., nerwowa miniatura w której wykrzykiwane z całej siły litanie części samochodowych kończą się potężnym wybuchem samochodu oraz deszczem fragmentów spadających na ziemię. „Methods of Torture” na tle niemal IDM-owego beatu opowiada, jak umieszczając głowę wewnątrz dzwonu można doprowadzić kogoś do szaleństwa, a wszystko to opowiedziane jest podejrzanie spokojnym, wyluzowanym głosem lektora. „Sycamore” to popis umiejętności Negativland z dziedzinie field recordings, gdzie kojące dźwięki natury zderzają się w wystrzałami z broni palnej, jazgotem piły mechanicznej, szczekaniem psów oraz narracją o Amerykanach chcących odpoczywać w swoich nowych osiedlach na łonie natury.

Jednak największym koszmarem każdego Prawdziwego Amerykanina jest wizja roztaczana na ciężkim, industrialowym „Christianity is Stupid”, utworu na którym oparty był cały plan z morderstwem. Faktycznie, indoktrynujący, przewijający się przez cały utwór komunikat pochodzi z propagandowego filmu „If Footmen Tire You, What Will Horses Do?”, w którym komuniści przejmują władzę nad Stanami Zjednoczonymi. Wizja radzieckiej inwazji była kolejnym ukrytym lękiem Amerykanów, czego dowodzą takie produkcje jak „Red Dawn” z 1984, w którym USA zostaje obiektem zmasowanego ataku wojsk ZSRR (niedawno powstał remake “Red Dawn”, w którym Amerykę atakują Chiny, co dowodzi, że podświadomy lęk pozostał, zmienił tylko swoje umiejscowienie). Zniekształcone, dronujące dźwięki gitary i dudniąca, potraktowana potężnym echem perkusja wzmacnia efekt czerwonej zarazy zalewającej Amerykę, słuchając przewijającej się w tle mantry „Give up! Give up! Give up!” widzimy płonący Kapitol i flagę z sierpem i młotem na ruinach Białego Domu. W okresie wzmożonego patriotyzmu (kiedy powstawały takie filmy “ku pokrzepieniu serc” jak „Rocky IV”) utwór musiał podziałać na opinię publiczną jak płachta na byka. A może raczej na orła. Nawet pojawiający się na końcu komunikat „Shop as usual and avoid panic buying” w pierwszej chwili może zdawać się kojący, bo jest przebudzeniem z komunistycznego koszmaru, sposobem na zachowanie spokoju, niczym nośne brytyjskie hasło „Keep calm and carry on” z czasów drugiej wojny światowej, ale nawet ten komunikat jest po prostu kolejną szpilą wbijaną rozpasanej, zatraconej w konsumpcji Ameryce. „Wszystko w porządku, Jankesie”, mówią Negativland, „To był tylko zły sen, twój lokalny Walmart ma nadal pełne półki, a McDonald’s stoi na swoim miejscu”.

Zaraz potem następuje prawdopodobnie najbardziej psychodeliczny fragment całej płyty, enigmatyczne „Time Zones”, w którym prowadzący audycję radiową prezenter prowadzi nieskładną i pełną tajemnic konwersację z dzwoniącym słuchaczem na temat potęgi Ameryki i liczby stref czasowych w Związku Radzieckim (Prezenter: „Do you know how many time zones there are in the Soviet Union? Eleven!”; Słuchacz: „That’s not even funny!”), w której hipnotyzujący, metaliczny ambient dźwięczący w tle stanowi dezorientujący kontrast dla dziwnie zabawnej rozmowy dwóch bohaterów utworu. Wściekle zapętlona i zniekształcona liczba 11 przewija się przez cały czas trwania utworu, odbijając się z echem od wnętrza czaszki słuchacza, nabierając takiego symboliczno-tajemnego znaczenia jak liczba 42 w uniwersum „Autostopem przez Galaktykę” czy kombinacja liczb z serialu „Zagubieni”.

Przewrotnie nazywając swoją płytę „Escape From Noise”, członkowie Negativland wskoczyli na główkę w świat hałasu, ukrytych pragnień i lęków, wywrócili na lewą stronę marketingowe strategie, wyśmiewając się z nich bezlitośnie, bawiąc się mediami tworząc mistyfikacje na swój temat i skutecznie się przy tym reklamując. Udowodnili, że ucieczki od hałasu nie ma, a wręcz przeciwnie, sami w ten hałas wbiegamy: nie tylko dźwiękowy, ale i informacyjny, kulturowy. Mimo, że album powstawał jeszcze w czasach analogowych, jej przekaz i ostry, satyryczny charakter doskonale przekłada się na czasy Facebooka i smartfonów. Gdyby Negativland chcieli zrobić remake tej płyty na czasy obecne, musiałaby po prostu być dużo głośniejsza, bardziej zagęszczona, wypełniona dużo bardziej błahymi problemami oraz wzbogacona o nowe lęki i paranoje, z wojną atomową zastąpioną iwazją terrorystów. Pomimo prawie 30 lat na karku, ostrze krytyki i i parodii „Escape From Noise” nie stępiało ani trochę.

*Tekst jest częścią cyklu Cudowne lata.*

Jakub Adamek (22 października 2014)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: qoqo
[22 października 2014]
viva bełkot! ten tekst ma lekkość cegły i finezję worka z ziemniakami, na szczęście negativland obywa się bez takich tekstów, pozostając formacją godną uwagi pod każdym względem.

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także