The Dismemberment Plan

Emergency & I

Okładka The Dismemberment Plan - Emergency & I

[DeSoto; 26 października 1999]

Kiedy postanowiłam napisać o słynnym albumie Dismemberment Plan, wydawało mi się, że nie ma prostszego zadania. Przecież to jeden z najbardziej oczywistych „hype’ów” lansowanych przez serwisy zajmujące się muzyką niezależną, zarówno w Stanach, jak i w Polsce. Zresztą jeden z niewielu, do których nie miałam nigdy wcześniej wątpliwości. Ale niezliczona ilość wypitych kaw i herbat, przeczytanych książek, obejrzanych filmów i seriali świadczy o tym, że zawsze kiedy zabierałam się do pisania tego felietonu, poddawałam się, czując bezradność. Biorąc się do pracy nad tekstem, „wymiękałam”, próbując zrozumieć – czemu ta płyta jest genialna? Czemu tak bezdyskusyjnie przyjmuję to jako pewnik?

Research na temat „Emergency & I” wcale mi nie pomógł. Recenzje tego albumu to zwykle zbiór napisanych capslockiem zdań w trybie rozkazującym, które wydają się całkiem zabawne, ale nie przekazują żadnych treści merytorycznych. Nawet elaborat Pitchforka z okazji wydania winylowej reedycji nie wyczerpał tematu. Na flirty z mainstreamowym popem pozwalał sobie już i Beck, skomplikowane podziały rytmiczne to fajna sprawa, ale czy naprawdę daje się za to 10/10? Są też świetne teksty, przy których słuchacz w końcu nie ma wrażenia, że ich autor mentalnie zatrzymał się na poziomie swojej pierwszej miłości. Tylko że nie mnie oceniać warstwę literacką. A może nie ma o czym pisać – to czyste emocje, których nie da się zwerbalizować, używając racjonalnych argumentów?

Jednak zaczęłam się zastanawiać, w którym momencie swojej muzycznej drogi znalazłam D-Plan i czemu aż tak mnie zachwycił. Znałam już na pewno Shellac i gitarowe origami nie robiło na mnie specjalnego wrażenia. Z drugiej strony z wielkim wstydem próbowałam wyprzeć się popowej przeszłości – nie wypadało, by ktoś serio zainteresowany muzyką przyznawał się, że jego pierwszym „własnym” muzycznym odkryciem była Britney Spears, chyba że jako wyraz niesamowitego dystansu do siebie. Stąd rozwój mojej percepcji popu musiał poczekać parę lat, aż dojdę do wniosku, że hałasy, kakofonia i inne zespoły dźwięków, które nie uchodzą za przyjemne, to tylko bardzo mały fragment muzyki, która jest interesująca. Żeby do tego doszło, potrzebny był pomost między mainstreamowym popem a powiedzmy Fugazi. Tutaj swoją rolę odegrało owe „Emergency & I”.

Dismemberment Plan to jeden z niewielu zespołów, a może jedyny, który jest akceptowalny dla miłośników radiowych melodii, a któremu zarazem nie można zarzucić braków w kunszcie instrumentalistów. Do tego ich brzmienie nie ma ani krzty estetyki lo-fi – jest czyste, wręcz wypolerowane jak sztućce przed kolacją wigilijną. Stąd początkowe wrażenie banalności. Pod tą powłoczką kryje się jednak pulsujący niczym tętno maratończyka bas, gitarowe zawijańce i bezbłędna, chwytliwa melodia. Tak brzmi „A Life Of Possibilities” rozłożone na części pierwsze, ale przytłaczająco obłędny opener jest dopiero preludium tego, co usłyszymy w kolejnych utworach składających się na ten niezwykły album.

Zawsze intrygowało mnie – dlaczego pierwszym trackiem na albumie nie jest „Memory Machine”? Co ich podkusiło?! Nigdy nie zapomnę szoku, który przeżyłam, słysząc TO PRZEJŚCIE między numerem 1 i 2. DLACZEGOOOOO?!11111 Katharsis, czy nawet „katarasis”, jakby powiedziała moja niezbyt rozgarnięta classmate z liceum. To wręcz hitchcockowski suspens, który sprawia, że reszty „Emergency & I” słuchamy niczym oglądając „Szczęki” – nigdy nie wiadomo, kogo i gdzie zaatakuje rekin (czyt. hook), czy przeżyją, kto dotrwa do końca, kiedy wejdą napisy itd. Trudno zliczyć rozpruwające flaki momenty, w takim „I Love A Magician” jest ich tyle, co gwiazd w Galaktyce Andromedy.

Wymienienie jednym tchem wszelkich killerów D-Planu pędzących niczym Speedy Gonzales nie oznacza, że wszelkie wolniejsze utwory to wypełniacze. Nie uświadczymy co prawda muzyki do reklamowania pościeli czy nawet szczoteczek elektrycznych (chociaż?), feeling każdego kawałka sprawia wrażenie z deka neurotycznego. Przesączone melancholią „The City” wciąż buduje praca niezmordowanego perkusisty Joe Easleya, przez co piosenka nie jest płaska, ma skomplikowaną fakturę. Momentami płaczliwy głos Travisa Morrisona świetnie kontrastuje z technicznymi, wręcz math-rockowymi bębnami.

Żyroskop, fluktuacje, „Dzień świstaka” i bardzo dziwna okładka, o której trudno powiedzieć coś pozytywnego. „Emergency & I” to płyta nieszablonowa, pionierska, a jednocześnie potwornie przebojowa. Twór, który może zawrócić w głowie i sprawić, że zmienimy zupełnie swój sposób słuchania muzyki. 10.0? Może, ja tam nie wiem, byle skłoniło to do odsłuchu jak najwięcej ludzi.

Andżelika Kaczorowska (20 stycznia 2011)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Wybierz stronę: 1 2 3
Gość: Marcinuś N
[25 stycznia 2011]
specjalnie tak, abym mógł w ramach reakcji wkleić to:

http://www.filmweb.pl/film/Zza+%C5%9Bwiat%C3%B3w-1986-104525

:))

nie no, oczywiście idiotycznie w pospiechu podzieliłem.
Gość: kocham marcina
[25 stycznia 2011]
powrót zza światów
Gość: tmwwth
[25 stycznia 2011]
Subiektywizm w pisaniu o muzyce (o sztuce w ogóle) nie istnieje pod wieloma względami. Np. gdy robi się z "subiektywnego przeżycia" recenzenta podstawę metodologiczną (takie spostrzeżenie się nasuwa gdy się przegląda polskie serwisy muzyczne), to w znacznej większości przypadków recenzja obiera za swój temat (często nieświadomie i nawet wbrew woli) samego recenzenta, a nie muzykę. Nie ma wielkiego pożytku z takiej recenzji. Swoją drogą myślę, że to właśnie ludzie piszący dla Screenagers, Porcys, etc. powinni mieć jakieś pojęcie metodologiczne o tym, co robią. Jeśli sądzą inaczej, to znaczy, że nie traktują zbyt poważnie tego, co robią. Chyba, że chodzi o jakieś inne korzyści, o których nie wiem (nie chcę wiedzieć).
Gość: MN
[25 stycznia 2011]
Kacper - no ale nie wiem, czy możesz mnie tak łatwo posądzać o jakieś wielkie zaniedbywanie mojego, nazwijmy to tak, zawodu. Nie zliczę całkowicie społecznie robionych publikacji, które gdzieś tam umieszczałem właśnie po to, by wzbogacić, urozmaicić sferę info o muzyce rozrywkowej. Cokolwiek:

http://www.radiolodz.pl/serwis/index.php?id=348&idd=&str=arch&mm=&kk=&r=2006&m=03

I skąd możesz wiedzieć, jakie formaty proponowałem współpracując z dużymi mediami?

Przyznam przy tym, że gdyby dziennikarstwo było moim totalnym celem w życiu, pewnie inaczej rozłożyłbym akcenty i np. wcześniej postawił na własne medium. Ale nie jest. Mimo wszystko.

Co do obiektywizmu i subiektywizmu. Jasne, że każdy może usłyszeć tę samą piosenkę inaczej. Natomiast co do pewnych elementarnych spraw pozostaniemy chyba zgodni. Jeśli takt jest na cztery czwarte to ...jest na cztery czwarte. Zostawiając muzykologię - trudno także dyskutować z faktem, że np. Kraftwerk byli w dużej mierze pionierami elektronicznej muzyki. Przez obiektywizującą argumentację rozumiem taką, która w możliwie najszerszym zakresie opiera się na takich zasadniczych prawdach. Jeśli napiszę o piosence zespoliku Hard Fi \"Suburban Nights\", że \'w konfekcyjny, niezbyt udolny sposób imituje środkowe The Clash\' to wątpię by istniała dla tej tezy jakaś realna frontalna kontra. Na tym jednak polega cała zabawa, że nie ma chyba osoby, która zawsze wyłącznie celnie i totalnie przekonująco korzysta z arsenału faktów. Stąd różnice zdań. Przy czym z czasem powstaje jakiś kanon, czyli jednak można napisać analizę zawartości płyty na tyle trafnie, że ludzie nie będą mogli przynajmniej wykazać Tobie, że zasadniczo nie ogarniasz podstaw. Bo że nie do końca się zgodzą z Twoim sądem, to akurat jak najbardziej zdrowe i ok..

A także powtarzam - przed D-Planem klęka 90% redaktorów Screen czy Porcys i oboczności tychże środowisk. Może tak nie jest?
Gość: MN
[25 stycznia 2011]
Wow powrót Ethana zza światów. Co będzie następne? "Polskie Zoo" wróci po sobotnim dzienniku? Jestem za.

No i to jest właśnie poziom ewentualnych sporów. Osiem marnych klisz, bilion kompleksów i, to co najgorsze, obowiązkowe trzymanie gardy, mimo, że Twoja waga w boksie generalnie nie istnieje.

Ethan złapał mnie na 'profesjonalnym' portalu. Ośla łąko - profesjonalnym w rozumieniu 'robionym dzień po dniu, na maksymalnym poświęceniu i przy udziale najlepszych możliwych kadr'. Już jest zrozumiałe? Ciesze się.

Człowieczek znalazł sobie słowo 'profesjonalny' i podstawił do wzoru 'BUDA A.', na którym od jakichś 2 lat jeżdżą już wyłącznie kelnerzy internetu. Rzut za 3 punkty.

Ethan
[25 stycznia 2011]
"Ale w obliczu tego, że otwieram PROFESJONALNY portal" Megalomania godna Andrzeja B. :)
Gość: xxx
[25 stycznia 2011]
chodzi mi oczywiście o to, że te recenzje notują tylko zewnętrzne fakty i subiektywne wrażenia. dlatego śmieszne.
Gość: xxx
[25 stycznia 2011]
swoją drogą bardzo śmieszne, że ktoś wyjeżdża z metodologią przy okazji dyskusji o recenzjach na screenagers, porcys czy blogu marcina nowickiego.
Gość: xxx
[25 stycznia 2011]
jasne, że recenzje POWINNY pisac osoby ktore maja odpowiednie kompetencje i w ogole robic to zgodnie z wymogami metodologii, ale to nie znaczy ze subiektywizm nie istnieje. a jesli 'zabija jakakolwiek dyskusje o muzyce' to kazda dyskusja o muzyce nie żyje.
Gość: janek b
[25 stycznia 2011]
Bardzo się zgadzam z tmwwth. Proponuje koledze/koleżance poniżej jeszcze raz przeczytać ten tekst i się trochę zastanowić. Pełna zgoda na subiektywizm zabija jakąkolwiek dyskusję o muzyce. Chyba, że kopanie w kontekstach, ale tutaj też wkradnie się relatywizm. Ciekawy pogląd bardzo z tą recenzencką metodologią, dzięki.

A. i nie jestem fanem "E&I", tak btw.
Gość: xxx do tmwwth
[25 stycznia 2011]
co to za głupota? to w jaki sposob Ty myślisz o muzyce?

ah, i obiektywizmu nikt sie nie boi tylko ze na poziomie samej recenzji to pojęcie nie istnieje.
Gość: kacper b.
[25 stycznia 2011]
Jak to nie występuje? Każda ocena czyjejś muzyki jest przejawiem subiektywnej opinii recenzenta na dany temat, bo czym innym?
Gość: tmwwth
[25 stycznia 2011]
@ "w pisaniu o muzyce rozrywkowej obiektywizm praktycznie nie występuje"

Subiektywizm też nie występuje, a nawet gdyby występował to ze stratą dla pisania o muzyce rozrywkowej. Recenzent to nie muzyk, który może powiedzieć "zrobiłem coś bo tak mi sumienie nakazało, bo tak do mnie przemawia Bóg". Recenzent musi zdać sprawę z własnej metodologii, bo inaczej jego "subiektywizm" jest takim samym pozorem, jak "obiektywizm", którego tak panicznie się boi. Ja uważam, że sam ten podział "subiektywizm-obiektywizm" jest niepotrzebny i można myśleć o muzyce bez wpadania w pułapkę którejkolwiek z tych zasad.
Gość: kacper b.
[25 stycznia 2011]
\"Przez \\\'obiektywizującą argumentację\\\' rozumiem coś takiego, że korzystając w sposób maksymalnie zdyscyplinowany z terminologii, odniesień do innych płyt i wykonawców itd. omawiane jest dane zagadnienie. Tu już nie mógłbym sobie pozwolić na totalnie luźne odniesienia do Supergrass, czy raczej żartobliwe sięganie do parodii nerdowskich przywar. Numer po numerze sama substancja (R).\"

Zaraz zaraz - terminologia OK, stanowi to jakąś próbę, chociaż i tak nie przekona to nikogo z wyrobionym stanowiskiem. Bo, powtarzam, w jaki sposób? Jeśli ktoś uważa bas w numerze 3 za \"rozbujany i fajny\", to jak zamierzasz obiektywnie wykazać ze ta osoba się myli? Natomiast \"odniesienia muzyczne\", jakkolwiek fachowe i słuszne, każdy może zapodać inne i zasadniczo mieć przy tym rację. Mówimy o D-Plan, grupie, której zasadniczo nie da się zaszufladkować jako \"korzenne indie\" i kontekstu dla ich grania można szukać w wieeelu totalnie różnych miejscach.

\"Zobaczymy, czy polegnę.\"

Jeśli zamierzasz silić się na jakikolwiek obiektywizm to już teraz mogę powiedzieć Ci że polegniesz z kretesem. Natomiast jeśli to ma być przedstawienie Twojego subiektywnego stanowiska to ok, ale trzymajmy się odpowiedniej terminologii, w pisaniu o muzyce rozrywkowej obiektywizm praktycznie nie występuje, myślałem że to jasne.

\"Nie znoszę owczego pędu. Przynieście coś swojego, prosiłbym.\"

Ale o co Ci chodzi? Co swojego? Podałem Ci niżej zajawki podzielane właściwie tylko przez część polskiej \"niezal sceny\", a Ty wyjeżdżasz z czymś takim... Naprawdę każdy słuchacz muzyki powinien posiadać jakąś swoją autorską, niszową zajawkę? Litości.

\"No ale co mi po jakimś Toro Y Moi jak ludzie nie znają klasyki? Nie zamierzam nikogo zmuszać. Ale miałem okazję widzieć pewne analogiczne sytuacje poza tym krajem i nie miałem jakoś wrażenia, że obcuję z 324 klonami tej samej osoby. Ktoś tu słucha Iana Dury\\\'ego, Yello, Art of Noise? Nie, last.fmy zapełnią się tymi nazwami dopiero, jak ktoś z góry da znak. I potem przez 2 lata będzie wałkowanie \\\'jakie to genialne!\\\'. Uważam, że jak na rok 2010 to trochę słabo. Taki owczy pęd. Samodzielni fani muzyki. Z szeroką półką, własnym gustem i własnym zdaniem. Tego mi brak.\"

No OK, ale pytam po raz kolejny - czemu sam nie próbowałeś tego zmienić? Jakie masz pomysły na poprawienie tej sytuacji? Bo usiąść i ponarzekać to każdy potrafi, nie widzę w tym nic konstruktywnego. Poza tym nie wiem co uważasz za klasykę, ale sądząc po przykładach musi to być w Twoim przypadku dosyć szeroka i pojemna szufladka.

\"Duże media - wjazd do druku wyłącznie kwestią pomysłu? Heh, to nie za bardzo orientujesz się, jak to wygląda. Gdyby tak było, już dawno robiłbym dokładnie taką reanimacyjną rubrykę. Gdzie leciałyby opisy świetnych obskurów w stylu \\\"Troublizing\\\" Ocaska czy \\\"Night & Day\\\" Joe Jacksona. Pomysłów moc już była.\"

Tu chodzi o jakąś nowatorską formułę, siłę pomysłu, bo na zwykłą, szarą kolumnę o obskurach to prawdopodobnie mało kto się zgodzi. \"Pomysłów moc już była\" - tylko co z tego wyniknęło poza Twoimi narzekaniami? :)

\"Tak, mogłem ruszyć z portalem już w 1906 roku. Nie wiem, mam osłuchanych znajomych, od wielu lat zawsze gdzieś tam piszę. Nie miałem ciśnienia, by na siłę oświecać cały kraj. Nie robię rzeczy połowicznie, na siłę. Portal będzie zresztą nie tylko muzyczny, a już teraz mogę zdradzić, że koncepcyjnie i graficznie nie powinien mieć konkurencji. Dopiero teraz mogę to dobrze zrobić, bo to \\\'czuję\\\'.\"

To spoko, ale to Twój problem że dopiero teraz \"czujesz\" i miej o to do siebie pretensje. Nikt nie mówi o \"oświecaniu kraju\" (litości), ale o rzetelnym wypełnianiu swojej misji i robieniu swojego. W każdym razie - powodzenia.
Gość: 17
[25 stycznia 2011]
Jestem pod wrażeniem dyskusji jako rozgorzała pod recenzją. Myslałem że muzyczny internet wygasł gdzieś pod koniec 2006, może w 2007 roku i zostały same pokemony niezdolne do wyplucia z siebie czegokolwiek interesującego poza listami odsłuchiwanych trackow na last.fm ech, czasy raczkującego screenagers, ziejącego ogniem i niespotykaną wcześniej jakością porcys. no nic fajnie że sobie gaworzycie na poziomie ale nawet tę dyskusję pewnie zrodziło coś stworzonego dekadę temu (recka na porcys). to se ne vrati

http://notatkizdupy.blogspot.com/
Gość: Marcin Nowicki w ogniuuuu
[25 stycznia 2011]
Przepraszam, jakie gafy? Nie jestem w stanie na każde słowo odpisać. A zaraz ktoś się słusznie wkurwi, że urządzam sobie tutaj prywatne forum.

Przez \'obiektywizującą argumentację\' rozumiem coś takiego, że korzystając w sposób maksymalnie zdyscyplinowany z terminologii, odniesień do innych płyt i wykonawców itd. omawiane jest dane zagadnienie. Tu już nie mógłbym sobie pozwolić na totalnie luźne odniesienia do Supergrass, czy raczej żartobliwe sięganie do parodii nerdowskich przywar. Numer po numerze sama substancja (R). Dobrze, zobowiązuje się w jakimś tam czasie napisać poważną polemikę na temat tej płyty. Wrzucę na blog. Zobaczymy, czy polegnę. I proszę przestańcie już mówić, że D-Plan to 8 fanów w tym kraju, bo widzę i na last.fm, i na FB jak traktowany jest D-Plan. Byłbym złośliwy, przytoczyłbym jakiś zabawny przykład, kiedy to branżowi \'wannabes\' nagle kopiują peany jak to \'D-Plan człowieku jaka dycha.zero tylko D-Plan w zasadzie\'. Nie znoszę owczego pędu. Przynieście coś swojego, prosiłbym. Choć ciekawe ile osób istotnie ma to na CD. Podobnie z Toro i innymi. Cienko to widzę.

Co jest śmiesznego w punktach 1 i 3.? Jedziesz koszykarz. Czepianie się \'topowych zawodników\' też raczej z kategorii \'pierdoły\'. Topowych w sensie ludzi, z pierwszej linii istotności na rock n\'rollowej scenie ostatnich 20-30 lat. I nie chodzi mi o Eddiego Veddera. Teraz ok? Czy wymienić?

Kacper B.>

No ale co mi po jakimś Toro Y Moi jak ludzie nie znają klasyki? Nie zamierzam nikogo zmuszać. Ale miałem okazję widzieć pewne analogiczne sytuacje poza tym krajem i nie miałem jakoś wrażenia, że obcuję z 324 klonami tej samej osoby. Ktoś tu słucha Iana Dury\'ego, Yello, Art of Noise? Nie, last.fmy zapełnią się tymi nazwami dopiero, jak ktoś z góry da znak. I potem przez 2 lata będzie wałkowanie \'jakie to genialne!\'. Uważam, że jak na rok 2010 to trochę słabo. Taki owczy pęd. Samodzielni fani muzyki. Z szeroką półką, własnym gustem i własnym zdaniem. Tego mi brak.

Duże media - wjazd do druku wyłącznie kwestią pomysłu? Heh, to nie za bardzo orientujesz się, jak to wygląda. Gdyby tak było, już dawno robiłbym dokładnie taką reanimacyjną rubrykę. Gdzie leciałyby opisy świetnych obskurów w stylu \"Troublizing\" Ocaska czy \"Night & Day\" Joe Jacksona. Pomysłów moc już była.

Tak, mogłem ruszyć z portalem już w 1906 roku. Nie wiem, mam osłuchanych znajomych, od wielu lat zawsze gdzieś tam piszę. Nie miałem ciśnienia, by na siłę oświecać cały kraj. Nie robię rzeczy połowicznie, na siłę. Portal będzie zresztą nie tylko muzyczny, a już teraz mogę zdradzić, że koncepcyjnie i graficznie nie powinien mieć konkurencji. Dopiero teraz mogę to dobrze zrobić, bo to \'czuję\'.

Tyle?
Gość: kacper b
[24 stycznia 2011]
\"Mierzi mnie jedynie pewien mechanizm czynienia z rzeczy tych \\\\\\\\\\\\\\\'hip\\\\\\\\\\\\\\\', jak się okazuje potem dla wielu osób jedyny drogowskaz w poznawaniu muzyki (smutne). Pozycja na kolanach wobec amerykańskiego nerdowskiego poglądu jest niestety faktem. Jesteśmy w Europie, halo???\"

O co Ci chodzi, bo nie bardzo rozumiem? :) Polski \"niezal internet\", jak to ująłeś, już od dobrych kilku lat nie pada przed nikim na kolana i własnoręcznie szuka i promuje swoje zajawki - Tigercity, Toro y Moi, Ariel Pink, Je Suis France itp. itd. Wyszukiwanie i promowanie takiej muzyki w sporej większości przypadków pewnie zachęca czytelników do szperania na własną rękę (np. znam i lubię \"Worn Copy\", badam ziomów Ariela, poznaję Mausa, Gilmore\'a, potem ich znajomych, itd.), a jeśli nie to nic na to nie poradzimy. Zamierzasz zmuszać ludzi do szukania muzyki na własną rękę? :) Niektórzy nie mają czasu i zadowala ich ufanie tym, z których opinią się liczą, takie czasy.

\"owszem, ale oficjalne, duże media nie chcą drukować takich kolumn, gdzie ktoś odkurza jakieś nieznane płyty sprzed lat, nic na to nie poradzę \"

Wszystko jest kwestią pomysłu, natomiast poza mainstreamowymi mediami istnieje w dzisiejszych czasach szereg możliwości promowania takich rzeczy, natomiast Ty piszesz, że dopiero ruszasz z portalem. Twoja strata i Twój problem jakby, mogłeś to zrobić 2-3-8 lat temu :)

\"Nie rozumiem pielgrzymek i wynoszenia na ołtarze. Tylko i aż. \"

Ale to, że nie rozumiesz \"popularności D-Plan\" (pomijając jak absurdalnie brzmi mówienie o popularności tej grupy w Polsce) nie usprawiedliwia pisania takich, wybacz, bzdur o \"obiektywizującej argumentacji\". W jaki sposób, używając tego narzędzia, zamierzasz przekonać mnie że któryś motyw jest szóstkowy a nie dziewiątkowy?

\"Ale uważam, ze takiego pozytywnego szpanu jest u nas mało. I tu akurat będę bronił Borysa za niektóre rzeczy, pełna solidarność. Skoro przesłuchał, ma na półce, wie, był, zna się - może sobie szpanowac\"

Tak, tylko na wszystko jest miejsce i pora. Do tej dyskusji liczba płyt posiadanych przez Ciebie na półce nie wnosi zupełnie nic, zatem po co to piszesz?

pozdro
Gość: topowy zawodnik nba
[24 stycznia 2011]
2. no nieważne, nie o to chodzi. bardziej mnie interesuje jak to jest u ciebie z tą obiektywizującą argumentają, bo przemilczałeś.
to dopiero zabawne, że ktoś nazywający siebie dziennikarzem muzycznym popełnia takie gafy.

zresztą reszta punktów tak samo śmieszna.
Gość: MN
[24 stycznia 2011]
Rzutem na taśmę odniosę się do postu Kacpra B - no taką dyskusję rozumiem i chętnie. Spieszę:

1 - Nie, ale najzabawniejsze, że z wieloma writerami tego światka jestem jakoś tam na koleżeńskiej stopie i w ogóle kilku z nich bardzo cenię i często sam od nich czegoś się uczę. Mierzi mnie jedynie pewien mechanizm czynienia z rzeczy tych \\\\\\\'hip\\\\\\\', jak się okazuje potem dla wielu osób jedyny drogowskaz w poznawaniu muzyki (smutne). Pozycja na kolanach wobec amerykańskiego nerdowskiego poglądu jest niestety faktem. Jesteśmy w Europie, halo???

Kacprze - owszem, ale oficjalne, duże media nie chcą drukować takich kolumn, gdzie ktoś odkurza jakieś nieznane płyty sprzed lat, nic na to nie poradzę (teraz w lutym idzie Who \\\\\\\'Live at Leeds\\\\\\\' w Machine, tyle mogę). Kiedyś zupełnie społecznie redagowałem kilka autorskich kolumn na stronie Radia Łódź, miały one także reprezentacją dźwiękową w pewnej audycji. Udało się zaprezentować wiele nieoczywistych nagrań. Blog - owszem, mam kilka pomysłów. Ale w obliczu tego, że otwieram profesjonalny portal, prędzej tam coś się znajdzie. Zjawisk, postaci, albumów do zaprezentowania jest masa.

2 - Ale nie napisałem nigdzie, że \\\\\\\'gówno\\\\\\\'. Dla mnie to są rejony 5-6-7/10. Żadne \\\\\\\'g\\\\\\\'. Nie rozumiem pielgrzymek i wynoszenia na ołtarze. Tylko i aż.

3 - Tu zgoda, że szpanik. Ale uważam, ze takiego pozytywnego szpanu jest u nas mało. I tu akurat będę bronił Borysa za niektóre rzeczy, pełna solidarność. Skoro przesłuchał, ma na półce, wie, był, zna się - może sobie szpanować. Szermowanie określeniem \\\\\\\'megaloman\\\\\\\' jest bezcelowe. O wiele bardziej niebezpiecznym zjawiskiem jest parcie na szkło ludzi, których podpisuje się jako \\\\\\\'dziennikarz muzyczny\\\\\\\', a którzy nie odróżniają podstawowych spraw.

Mam nadzieje, że wyjaśniłem. Wybaczcie jeśli popsułem Wam dyskusję swoimi elaboratami.
Gość: topowy zawodnik
[24 stycznia 2011]
Śmierdzi hipsterką.
Gość: kacper b
[24 stycznia 2011]
\"Chodzi jedynie o to, że na takie peany jak \\\\\\\"E&I\\\\\\\" zupełnie obiektywnie zasługuje naprawdę wiele płyt z tamtego okresu. I nie wiem, czemu tak jest, ale obawiam się, że chyba żadna z tych płyt nie doczeka się w polskim niezal-internecie takiego statusu.\"

Przecież to jest jakiś absurd. Masz pretensje do \"polskiego niezal-internetu\" a sam pracujesz w poważnych wydawnictwach i jesteś, jak mniemam, powaznym dziennikarzem - czemu sam nie próbowałeś tego zrobić? Albo na swoim blogu? I po raz kolejny powtarzam - nie ma czegoś takiego jak \"obiektywne zasługi\" w rozważaniach o takiej muzyce.

\"Serio, byłbym w stanie dokonać poważnego rozbioru \\\\\\\"E&I\\\\\\\" na 15sekundowe kawałki, z maksymalnie \\\\\\\'obiektywizującą\\\\\\\' argumentacją i to się da wykazać, że tam nie dzieją się rzeczy na 9.8. Tyle, że nie wiem, czy to ma sens, cel jakiś.\"

Znowu bzdury, jaką \"obiektywizującą argumentacją\"? Jesteś w stanie obiektywnie dowieść, że np. bębnienie Easleya w \"The Other Side\" (ja wiem że to z Change, chodzi mi o przykład) to gówno? Litości.

\"Z tą megalomanią nie rozumiem za bardzo - nie twierdzę, że jestem koszykarzem NBA. Jakoś na zachodzie ludzie nie mają takich problemów z tym, że ktoś powie \\\\\\\'I\\\\\\\'ve got more than a half thousand CDs, I guess\\\\\\\".\"

Tu też nikt nie ma z tym problemu, tylko że to nie ma nic do rzeczy i nikogo nie to obchodzi, nie jest to żaden argument w dyskusji, więc nie dziw się zarzutom o megalomanię. Ja też mogę dorzucić w trakcie mojego wywodu, że mam długą pytę i ładny samochód - tylko co to wnosi do tematu odbioru muzyki D-Plan w Polsce?
Gość: 17
[24 stycznia 2011]
ten niżej to też nie ja
Gość: 17
[24 stycznia 2011]
1. to na dole to oczywiście *znowu* nie ja

2. marcin nowicki ftw.
nie rozumiem czemu wciąż czytasz wypowiedzi innych, skoro możesz czytać swoje?
Gość: siedemnasteczka
[24 stycznia 2011]
witam, ja też chciałbym polecić hitchckowski suspens, tym razem z ptakami w roli głównej
http://notatkizdupy.blogspot.com/

ahoj!
Gość: laleczkachucky
[24 stycznia 2011]
"Otóż nikogo nie obchodzi twoje zdanie na temat Dismemberment Planu" sory ale w mojej głowie nie siedzisz. ja - laleczka chucky- jakoś także nie klękam i nie mam pojęcia za bardzo skąd ten hajp.

http://www.youtube.com/watch?v=7ge5BoOOhCo&feature=related

himalaje gitarowego grania vs przecietne emo koledz rzemiosło. EOT
Wybierz stronę: 1 2 3

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także