OOP #1: kwiecień/maj 2010

OOP to rubryka, w której będziemy zajmować się wydawnictwami efemerycznymi. Polecamy (ale nie oceniamy numerycznie) niskonakładowe płyty: winyle długogrające, CD, CDry, dziesięciocalówki, siedmiocalówki, single i kasety. Królowały będą tu nagrania z gatunku psych, drone, noise i milion odmian punku. Artyści tworzący muzykę właśnie w tych gatunkach decydują się rozprowadzać swoje nagrania w minimalnej dystrybucji. Tu muzyka nie jest biznesem, płyty są nagrywane hobbystycznie i najczęściej w warunkach polowych. DIY or die, jak mawiają. Co oczywiście nie znaczy, że standardy jakości, nazwimy to, artystycznej są dla takich wydawnictw niższe. To, że album przesłuchało sto osób na tej planecie nie znaczy, że nie może to być jedna z najlepszych płyt wydanych ostatnimi czasy. Lub wszystkimi czasy w ogóle.

„OOP” to najczęściej widywany przez fanów i kolekcjonerów płyt niskonakładowych skrót (do spółki z „sold out” i „out of stock”). Oznacza, oczywiście, „Out Of Print”.

Polecajcie własne znaleziska! Liczę zwłaszcza na rodzime labele. Ale zaznaczam, że OOP nie będzie rubryką katalogującą wydawnictwa limitowane. Od tego mamy Animal Psi http://www.animalpsi.com/.

Kontakt: rekomendacje@gmail.com

Wiele z polecanych płyt i kaset można usłyszeć w audycji Tableau! w radiu.sitka. Nowe odcinki w każdy wtorek o 21:00. Odsłuch ostatnich kilku odcinków na stronie podkastu: tableau.podomatic.com.

Zdjęcie OOP #1: kwiecień/maj 2010 1

Eddy Current Suppression Ring – Wet Cement 7’’

ECSR są obecnie jednym z najlepszych i (najmniej nadętych) aktywnych zespołów na tej planecie. Fakt, że są z Antypodów świadczy tylko gorzej o półkuli północnej. Do znudzenia mogę powtarzać, że ci faceci nie wydali jeszcze słabej piosenki. Ta siedmiocalówka jest tego potwierdzeniem. Na stronie A dostajemy kawałek traktujący o inercji w stylu (i brzmieniu) „Burn” z tegorocznego albumu. Bezczynność wydaje się zresztą być motywem przewodnim twórczości ECSR w 2010 roku. Strona B to dwa szybsze skakadła-krzyczadła, z czego jedno zawiera tekst: Hey Mum/Just a message from your son/Just wanna say/Thank you for having me. Zestawiamy z tym kawałkiem „Special Wishes” Harvey Milk i „Mother” Danziga i mamy pół składanki na 26. maja.

Jedyną wadą tego singla jest wytwórnia, dla której się ukazał. Mexican Summer z definicji wydają płyty w mocno limitowanych nakładach. I z tej okazji większość fanów zespołu musi obejść się ze smakiem lub wydać masę szmalu na kopie wystawione na ebayu. Co prawda, pierwsza partia płyt miała uszkodzenie mechaniczne i Mexican Summer dotłoczyli kolejne 500 kopii, ale to nadal za mało by zaspokoić popyt.

nakład: 500 kopii pierwszego tłoczenia (uszkodzone płyty), 500 drugiego

MySpace

Teledysk

Mexican Summer

Zdjęcie OOP #1: kwiecień/maj 2010 2

Kitchen’s Floor – Regrets 7’’

Niemożliwie dołujący kilkunutowy punk z Australii. Trzy proste kawałki brzmiące jak Beat Happening w ciemnej piwnicy. Ultraminimalizm i prostota. Brzmienie jest znacznie surowsze niż na zeszłorocznym LP/CD „Loneliness Is A Dirty Mattress”. Gitara nie bardzo stroi, wokale nie bardzo słychać. W kopercie znajduje się wkładka z tekstami piosenek. Co ciekawe, najlepszy jest tu B-side, „Still Night”, na którym Kitchen’s Floor zbliżają się do wolniejszych (i lepszych) momentów Hue Blanc’s Joyless Ones.

Szary, marmurowy winyl, czarno-białe zdjęcie na okładce, deszcz za oknem i kompletny brak poczucia humoru..

nakład: 300 kopii

MySpace

Teledysk

Zdjęcie OOP #1: kwiecień/maj 2010 3

Condominium – Live On The Bloc CS

Kaseta jednego z najlepszych zespołów robiących obecnie AmpRepowy scum-punk wydana na polskim labelu na dwa miesiące przed premierą ich czwartego singla. Siedem kawałków nagrane na żywo, w studio. Znakomity przegląd dotychczasowego dorobku zespołu. Mamy tu jeden kawałek z debiutu, dwa z „Pupils” (wersja tytułowego kawałka na tej kasecie jest znacznie lepsza niż ta z singla), oba utwory z „Barricade” (przy czym instrumentalny „Big Plans” przemianowano na „Lizard”), jeden z najnowszego „Gag” i cover „Now I Wanna Sniff Some Glue” Ramonesów. Świetny materiał. 12 złotych z przesyłką. Moja kopia opatrzona jest numerem 62 więc radzę się śpieszyć.

(Przy okazji: we środę, 19. maja w lubelskiej Tekturze gra Total Abuse. Znakomity, ultraciężki HC punk z Teksasu. Polecam. Bilety po dwunastaku.)

nakład: 100 kopii

Condominium

Blinded Records

Zdjęcie OOP #1: kwiecień/maj 2010 4

In A Cloud – The New Sounds From San Francisco LP

40-minutowy przegląd melodyjnej psych-garażówki nagrywanej obecnymi czasy we Frisco. Wszystkie utwory są premierowe i, co ważne i nieczęste w przypadku takich składanek, wysokiej jakości. Dominują hipisowskie przyśpiewki z akustykami, choć Thee Oh Sees, Fresh & Onlys i Ty Segalla się z tego wyłamują i dodają dobitniej brzmiące kawałki. F&O objawiają się zresztą na płycie potrójnie: także w wersji solowej Tima Cohena z wesołą piosenką o wampirach, i paniami z The Sandwiches. Te ostatnie prezentują zresztą swoją najlepszą piosenkę w dotychczasowej karierze.

Cała rzecz rozpoczyna się świetnym Sonny & The Sunsets. Mocarny, nuggetsowy psych-pop. Dwyer i jego Oh Sees na szczęście idą w klimaty znakomitego tegorocznego „Warm Slime” niż niezbyt udanego „Dog Poison”. Godne uwagi są też utwory pań z Grass Widow i Exray's ze znakomitym, klimatycznym „Everything Goes”. Gryzie się to nieco z rozkrzyczanym Segallem umieszczonym na końcu, ale ten pan przystaje do tej kompilacji bardziej geograficznie niż stylistycznie. Gdyby zagrał coś w stylu „Die Tonight” lub „Rusted Dust” z ostatniego albumu efekt byłby lepszy, ale kim jestem by uskuteczniać kłótnie z artystą?

Świetna płyta na ciepłe popołudnie.

nakład: 500 kopii

Teledysk

Secret Seven Records

Zdjęcie OOP #1: kwiecień/maj 2010 5

Sean McCann – Phylum Sigh CD

Zremasterowana wersja kasety wydanej wcześniej na DNT. McCann to postać pół-legendarna w kręgach fanów psych-drone’u Piszę „pół”, bo trudno przemawiać do świadomości tysięcy ludzi publikując wyłącznie limitowane kasety i CDry. „Phylum Sigh” to pierwsza tłoczona płyta w dorobku artysty, wydana na jego własnym labelu. Materiał został zremasterowany i poszerzony, a przyjemność słuchania zwiększona. Dziewięć dolarów z przesyłką. Dodajemy do tego zeszłoroczne albumy Richarda Skeltona oraz Andrew Chalka i jesteśmy ustawieni na późne lato/jesień.

nakład: 200 kopii

MySpace

Roll Over Rover

Zdjęcie OOP #1: kwiecień/maj 2010 6

Ty Segall & Mikal Cronin – Reverse Shark Attack CS

Kasetowa wersja winyla wydanego wcześniej na Kill Shaman. Perkusista Traditional Fools (nieistniejących już, niestety) + basista Charlie & The Moonhearts (którzy ostatnio skrócili nazwę zespołu do samego Moonhearts) pokazują jak należy bawić się flangerem, phaserem i kostką fuzzową na raz. Dowód na wielkość kalifornijskiej sceny psych-garage-popowej, lub kolejny powód by znienawidzić ulubione okolice Steinbecka. Dziesięciominutowy kawałek tytułowy zajmujący stronę B przysłania całą resztę ambicją i rozmiarami. Ale strona A ma znakomity punkowy kawałek „Ramona” i cover „Take Thy Stethoscope And Walk” z debiutu Pink Floyd. Chwytliwe jak diabli.

nakład: 250 kopii

MySpace

Teledysk

Burger Records

Zdjęcie OOP #1: kwiecień/maj 2010 7

Ty Segall – Ceasar 7’’

Zapowiedź nowego albumu, „Melted”. Na stronie A słychać mocne wpływy późnych Beatlesów. Segall zaczyna kombinować, już nie tworzy szkieletowych ramonesowych konstrukcji. Strona B to cover „Bullet Proof Nothing”. Tłumaczenie dlaczego był to dobry wybór i gdzie w historii muzyki podziemnej lokują się Simply Saucer zajęłoby znacznie więcej miejsca niż ten artykuł. Wygrana na obu stronach singla.

nakład: z Goner nigdy dokładnie nie wiadomo, pierwsze 200 kopii na przezroczystym winylu

Myspace

Goner Records

Zdjęcie OOP #1: kwiecień/maj 2010 8

The Garbage And The Flowers – Alamo Rose 7’’

Dwupłytówka pt. „Eyes Rind As If Beggars” zbierająca utwory Nowozelandczyków jest wśród kolekcjonerów czymś w rodzaju Świętego Graala. Trudno się dziwić. Nikt w latach ’90 na całym świecie, nie tylko na Antypodach, nie robił tak udanej podróbki bootlegów VU. Dość powiedzieć, że trzysta kopii albumu rozeszło się w bardzo krótkim czasie i od tej pory posiadacze kopii niechętnie się z nimi rozstają, nawet za większą sumę. Polecany singiel zawiera dwa utwory nagrane w 2004 i 2005 roku. Kawałek tytułowy to najładniejsza rzecz w dorobku TG&TF od czasu „Carousel”. B-side, „River Of Sem” to jakby krótsza wersja „Holy Holy Blue”. Epickość osiągnięta niewielkimi środkami.

nakład: 300 kopii

MySpace

Skulltones

Zdjęcie OOP #1: kwiecień/maj 2010 9

Lamps – Neils Bohr 7’’

A dokładniej „Niels Bohr Was An Excellent Ping Pong Player”. Monty Buckles i spółka wracają z dwoma singlami po średniej siedmiocalówce „Songs Of Sexual Frustration”. Pisanie skomplikowanych riffów to zajęcie dla frajerów grających prog-rock. Znacznie zabawniejsze jest młócenie jednego motywu z maksymalnym przesterem. Strona B stosuje tę samą filozofię artystyczną, tylko przy zwiększonym tempie. Nadal czekam na polski zespół, któremu uda się nagrać coś takiego. Na Fan Death wyszedł jednocześnie drugi singiel pod podobnie pięknym tytułem „The Role Of The Dogcatcher In African American Folklore”, ale ze znacznie mniejszą mocą niszczącą.

nakład: 500 kopii

MySpace

Dull Knife

Zdjęcie OOP #1: kwiecień/maj 2010 10

The Chinese Restaurants – River Of Shit 7’’

Lokalizacja zespołu (NY) wskazuje na arstowskie zapędy. I rzeczywiście - tytułowy kawałek zawiera długi sampel z przemówieniem Obamy. Strona B jest znacznie mniej ambitna i dzięki temu zabawniejsza. Dostajemy tam hymn na cześć leserstwa i stoogesowy numer o prostytutkach. Panie lekkich obyczajów w muzyce punkowej byłyby materiałem na niejeden doktorat. Płyta została zmiksowana przez Mattina z Billy Bao. Na perkusji podobno gra jedenastolatek. To tłumaczy te niesamowite przejścia odstawiane co sekundę.

Prymitywny noise-punk dla ludzi, którzy potrafią spędzić kilka godzin przeglądając internet w poszukiwaniu kolejnej edycji „Killed By Death” albo CD Feederz z papierem ściernym na okładce. Innymi słowy, fani Mi Ami powinni się trzymać z daleka.

nakład: 600 kopii

MySpace

S.S. Records

Zdjęcie OOP #1: kwiecień/maj 2010 11

Part Wild Horses Mane on Both Sides – All Cows Are Sacred CDr

Nie mylić z Super Wild Horses z Australii, których kawałek ukazał się na siódmej części „World’s Lousy With Ideas”. Dziś polecam płytę francuskiego duetu. Flet + perkusja i tape loopy. Dwa kwadransowe psych-jamy. „Milky Days” wygrywa płytę będąc utworem przystępniejszym i lepiej brzmiącym. Jeśli jesteście w nastroju na awangardę, zapoznajcie się też z winylem Le Drapeau Noir, w nagrywaniu którego brali udział Part Wild Horses z ludźmi z Choral i Hunter Gracchus, choć jest to rzecz znacznie trudniejsza w odbiorze.

nakład: 123 kopie w drewnianym pudełku (wyprzedane), 80 kopii w papierowej kopercie

MySpace

House Of Alchemy

Marek J. Sawicki (17 maja 2010)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Wybierz stronę: 1 2
Gość: lewar
[17 maja 2010]
joł,
gościnne występy, czy zostajesz szalikowecem Skrinów na zawsze?:)
tak czy siak cudnie.
Wybierz stronę: 1 2

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także