I Self Lord And Master. Życie i twórczość Eryki Badu

I’d meet muslims, ganstas, bitches, rastas, and macoroni niggaz – imposters

So on a trip to New York on some beeswax

I get invited to a club where emcees at

And on stage is a singer with some thing on her head

OutKast, „A Life In The Day Of Benjamin André”

Jedyne, co zostaje na Eryce Badu, po tym jak na klipie do „Window Seat” zrzuca z siebie kolejne części garderoby idąc nasłonecznionymi ulicami Dallas, to właśnie owo nakrycie głowy, o którym napomyka jej były chłopak i ½ OutKast, André 3000. To swego rodzaju przenośna kapliczka i trademark Badu, nawet jeśli w miarę upływu lat zmieniał się design (od ręcznika po czepek pływacki) i przedmiot adoracji. Nie licząc czepka i pikseli rozmieszczonych w strategicznych miejscach, jest więc Erykah całkiem nago, gdy na Dealey Plaza, w miejscu, w którym 1963 roku zastrzelono Johna Kennedy’ego, osuwa się na chodnik i zalewa błękitną krwią, trafiona kulą snajpera. Strużki krwi układają się w słowo groupthink (syndrom grupowego myślenia), a z offu dobiega głos Badu: Nie podejmują ryzyka, likwidują bez wahania to, czego nie rozumieją. Żyją w grupach i coraz większym strachu, który wzmaga się wraz z każdym aktem nienawiści, jakiego się dopuszczają. Razem czują się bardziej bezpieczni, mniej winni. To my. Tym właśnie się staliśmy. Nie potrafimy okazać szacunku jednostce. Jednostce, która mogłaby nas zmienić. Sprawić byśmy pokochali siebie. Ewoluowali.

Klip zostaje wyemitowany 27 marca. Trzy dni później fraza „Window Seat” jest już na dziewiątym miejscu wśród najpopularniejszych zapytań, jakie odnotowała wyszukiwarka Google. 2 kwietnia na łamach Dallas Morning News Dwaine Caraway, prezes lokalnego komitetu bezpieczeństwa publicznego obiecuje przyjrzeć się sprawie i (ewentualnie) ukarać Badu, jeśli okaże się, że złamała prawo. Co jeśli ktoś pójdzie w jej ślady? – pyta Caraway. – Co jeśli nie zareagujemy, a ona nagra sequel na modłę klipów Michaela Jacksona i tym razem rozbierze się nie jedna, ale 15 czy 20 osób? Tego samego dnia jeden ze świadków zdarzenia wnosi oskarżenie. Badu grozi kara finansowa, do 500$. Trzy dni wcześniej ukazuje się piąty album Eryki, „New Amerykah Part Two: Return Of The Ankh”. Na tracklistę trafia ostatecznie oparte na samplu z „Arrow Through Me” Wings „Gone Baby, Don’t Be Long”, choć jeszcze na 24 godziny przed rozpoczęciem tłoczenia krążków (chyba o to chodziło, hmm) Erykah nie ma zgody na jego wykorzystanie. Zamiast oddać sprawę w ręce prawników, Badu robi użytek z Twittera i po opracowaniu łańcuszka połączeń nęka kolejno Lenny’ego Kravitza i Stellę McCartney, by wreszcie stanąć przed obliczem samego Paula McCartneya. McCartney się zgadza. Eryce Badu się nie odmawia.

Now you know her

As Erykah on and on Badu

Call Tyrone on the phone why you

Do that girl like that boy you ought to be ashamed

Singiel „Tyrone” (do którego jeszcze wrócę) zamyka przełomowy dla Badu rok 1997. Kilka miesięcy wcześniej Erykah debiutuje „Baduizmem”, wieńcząc tym samym klasyczną trylogię neo-soulu, w skład której wchodzą jeszcze pionierskie debiuty D’Angelo („Brown Sugar” z 1995 roku) oraz Maxwella („Maxwell’s Urban Hang Suite” z 1996 roku). Czym jest neo-soul? Revivalem seventiesowego soulu, w który próbuje wpisać się Badu, czy zjawiskiem wtórnym wobec muzyki tych trojga? Erykah rozwiewa wątpliwości: To sformułowanie nie wzięło się znikąd. Kedar Messenburg [w tamtym czasie CEO Motown Records] ukuł je, by jakoś nazwać muzykę, którą ja i D’Angelo tworzyliśmy. Gdy tym terminem zaczęto posługiwać się w odniesieniu do innych artystów, robiłam już coś zupełnie innego – rzeczy, których jeszcze nie zdefiniowano i których, mam nadzieję, nie da się zdefiniować. Moja muzyka jest niepowtarzalna, nie brzmi jak nic innego, co określano mianem neo-soulu. Tyle jeśli chodzi o genezę gatunku. „Baduizm” ląduje na drugim miejscu listy sprzedaży płyt Billboardu i zdobywa Grammy. Nieźle jak na dwudziestosześcioletnią debiutantkę.

Pierwsze 25 lat życia Eryki Badu – włącznie z przenosinami z Teksasu do Nowego Jorku, gdzie zauważona przez Messenburga rozpoczyna karierę, supportując D’Angelo – upływa jej na snuciu planów podboju świata. Krótka ściągawka z pitchforkowskiego 5-10-15-20: pięcioletnia Erykah zachwyca się „Car Wash” i Richardem Pryorem, odhacza KC And The Sunshine Band, Arethę Franklin, Earth, Wind & Fire, ale też Pink Floyd i Joni Mitchell; pięć lat później Badu odkrywa, uzyskując samoświadomość w toku rodzinnych rozmów o sztuce, że jest geniuszem i marzy, by śpiewać jak Teena Marie, a nad łóżkiem wiesza plakaty Prince’a i Ricka Jamesa; piętnastoletnia, politycznie wyrobiona Erykah zajawia się dojrzewającym hip-hopem i ukrywając się pod ksywką Apples niszczy kolegów i koleżanki w rap-bitwach; dorosła już Badu doznaje Nirvany, a w swoje 25. urodziny Biggie’go. Rok później to ona jest obiektem adoracji. Na „Baduizmie” wspomaga ją nie tylko ojciec chrzestny neo-soulu, James Poyser, ale też m.in. The Roots, którym dwa lata później Badu odwdzięcza się featuringiem na „You Got Me” z „Things Fall Apart”. I po raz kolejny zgarnia Grammy.

Mniej więcej w tym samym czasie zawiązuje się towarzysko-twórczy kolektyw Soulquarians, wyrosły poniekąd na Native Tongues. Na liście obecności figurują: Questlove z The Roots, D’Angelo, Jay Dilla, James Poyser, Q-Tip, Common, Bilal, Talib Kweli, Mos Def i Badu. Świadomość bogatego dorobku kulturowego Afroamerykanów, jaka łączy członków Soulquarians, nie przeradza się jednak nigdy w regresywną czołobitność. Tym, co ich absorbuje jest przyszłość muzyki, nie jej przeszłość. Stąd u przełomu wieków, gdy aktywność Soulquarians znajduje się w zenicie, na lokalnym podwórku brak jest konkurencji, zdolnej przełamać ich monopol na innowacje w obrębie soulu, funku, hip-hopu itp. The Roots wydają wspomniane „Things Fall Apart”, D’Angelo powraca masakrującym „Voodoo”, Common nagrywa „Like Water For Chocolate”, Bilal „1st Born Second”, a w 2000 roku ukazuje się „Mama’s Gun” Badu. Nie jest to krążek, który daje jej wtedy przywództwo w peletonie, tyle że dziesięć lat później – gdy okres bydlęcego prosperity kolektywu dawno przeminął – już tylko ona (i ew. Q-Tip) jest w stanie udźwignąć kaganek oświaty i zatrząść światem czarnej muzyki. Z konfrontacji Badu vs mężczyźni zwycięsko wychodzi ta pierwsza.

The song wasn’t about me and that ain’t my name

We’re young, in love, in short we had fun

No regrets, no abortion, had a son

By the name of Seven

Zabawne, że portret męskiego szowinisty, traktującego swoje partnerki przedmiotowo, który w „Tyrone” kreśli Badu, nie ma nic wspólnego z mężczyznami, którzy przewijają się przez jej życie. Można więc bez wahania przyjąć wersję André, choć gdy Badu nagrywa „Tyrone”, to właśnie on jest jej partnerem. Pierwszym zresztą z listy raperów-celebrytów, z którymi związuje się w ciągu kolejnych lat. Zanim w 2000 roku rozpocznie się jej romans z Commonem, Erykah zdąży jeszcze urodzić Benjaminowi syna o uroczym imieniu Seven i wystąpić gościnnie na „Aquemini” OutKast. Common i Badu rozstają się w 2002 roku, ale nagrodą pocieszenia niech będzie kolejna już w dorobku statuetka Grammy, którą oboje zgarniają za duet „Love Of My Life (An Ode To Hip-Hop)”. The D.O.C. i Jay Electronica – to kolejni partnerzy Eryki, pierwszy z nich zostaje ojcem Pumy Sabti, drugi Mars Merkaby. Można do tego (oficjalnego) rejestru dorabiać ideologię, kreując Badu na bezwzględną femme fatale – do profilu naiwnej dziewczyny z małego miasteczka i ofiary męskich szowinistów, to ona raczej nie pasuje – która uwodzi, wykorzystuje i porzuca co bardziej znamiennych gwiazdorów hip-hopu. Ale wystarczy prześledzić teksty traktujące o jej byłych – i vice versa – by wydawało się to mało prawdopodobne. Poza tym Badu ma ciekawsze rzeczy do roboty – modły.

Similar to the turban that I covered up my dredz with

Which I was rocking at the time

When I was going through them phases trying to find

Anything that seemed real in the world

Z powyższego fragmentu można wywnioskować, że tym, co w pierwszej kolejności łączy André i Erykę, jest właśnie słynny turban, będący manifestacją jej duchowości, zakorzenionej (przynajmniej pierwotnie) w wierzeniach Pięcioprocentowców. Ten pacyfistycznie nastawiony odłam Narodu Islamu, zapoczątkowany jeszcze w latach sześćdziesiątych przez Clarence’a Smitha, wywiera olbrzymi wpływ na murzyńską kulturę uliczną USA. W tym hip-hop, którego herosi (począwszy od Kool Herca, przez Wu-Tang Clan aż po Nasa) konsekwentnie przemycają Słowo w swoich tekstach. [Związek hip-hopu z Pięcioprocentowcami to zresztą temat na osobny tekst. Póki co zainteresowanych zachęcam, by zerknęli choćby i tu.] Fundamentem wiary Pięcioprocentowców jest przekonanie o własnej boskości – za Wikipedią: w każdym człowieku żyje Bóg (...) I Self Lord And Master (Ja Sam Panem I Mistrzem) – które Badu wydaje się podzielać. Niezależnie bowiem od aktualnego stopnia instytucjonalizacji swoich przekonań – Nie noszę już turbanu, gdyż sama jestem turbanem – jest to ten sam rodzaj dobrotliwej autoafirmacji. Stąd ta autotematyczność tekstów, bragga, kaznodziejski ton wypowiedzi, haiku i wierszyki wymyślane na poczekaniu bez cienia zażenowania – dla Eryki Badu emocjonalną, duchową i intelektualną ostoją pozostaje Erykah Badu.

Everything around you see

The Ankhs, the wraps, the plus degrees

And yes even the mysteries

Its all me

Erykah Badu, „Me”

Tym niemniej Erykah przypomina sobie, jak to jest być śmiertelnikiem, gdy po wydaniu „Mama’s Gun” dopada ją kryzys twórczy. By wyjść z dołka wyrusza na trasę, zatytułowaną adekwatnie Frustrated Artist Tour, i w końcu nagrywa „Worldwide Underground” – najchłodniej przyjęty w dotychczasowej karierze krążek (swoją drogą życzyłbym wszystkim muzykom, by tak objawiał się ich spadek formy). A że mamy rok 2003 i Soulquarians nie nagrywają już płyt wybitnych albo nie nagrywają w ogóle, to wydaje się, że nastał czas zmiany warty. D’Angelo pogrąża się w depresji i idzie pić, Q-Tip bezskutecznie usiłuje doprowadzić do wydania „Kamaala”, The Roots rozczarowują na „Tipping Point”, a Erykah spędza ten trudny czas na robieniu dzieci i nauce obsługi laptopa. W międzyczasie Badu, dostrzegając chyba konieczność zmian, kieruje swoją uwagę na młode wilki z Shafiqiem Husaynem (Sa-Ra), 9th Wonderem (Little Brother) i Madlibem na czele, zachowując jednocześnie poprawne stosunki z dotychczasowymi towarzyszami broni, tj. Poyserem i Questlovem. Gdy w końcu po pięciu latach wraca z „New Amerykah Part One (4th World War)” – fuzją odmiennych wizji i wrażliwości muzycznych – poprzeczka znów zawisa poza zasięgiem konkurencji.

Tym, co różni „New Amerykah” od poprzednich krążków Eryki i większości wydawnictw jej koleżanek i kolegów z branży (poza „Stankonią” OutKast) jest koncept – epicki portret USA naszych czasów, przesycony atmosferą obywatelskiej paranoi, jaka zżera Amerykanów. Znamienne, że przy całej swej postępowości „New Amerykah” jest tak silnie osadzone w tradycji protest-albumów lat siedemdziesiątych z „There’s A Riot Goin’ On” na czele i ówczesnej amerykańskiej kontrkulturze w ogóle (vide monolog Petera Fincha z „Sieci” Sidneya Lumeta). Przy tym wszystkim protest Badu wciąż pozostaje sprawą bardzo indywidualną, bardzo osobistą – obywa się bez szafowania Bushem, Irakiem, wymachiwania flagą i wzywania do walki – a jej perspektywa jest perspektywą rozsierdzonej matki z dzieckiem, świadomej tego, co dzieje się wokół. Jeśli Badu zahacza o mesjanizm to tylko w jego dośrodkowej, kontemplacyjnej formie á la Gil Scott-Heron (a nie Bono na przykład), oszczędzając sobie i innym nawracania nawróconych.

Protest, będący leitmotivem pierwszej części „New Amerykah”, stanowi już ledwie margines tematyki drugiej odsłony dylogii, tj. ogranicza się do wspomnianego na wstępie klipu do „Window Seat”. Erykah, odwołując się do symboliki, jaka narosła wokół śmierci Kennedy’ego, próbuje nadać jej nieco innego, martyrologicznego wymiaru. Ignoruje bowiem całkowicie wątek teorii spiskowych, dotyczących samego zamachu, i koncentruje się na kreśleniu swojej wizji JFK – białego odpowiednika Martina Luthera Kinga, rewolucjonisty, rebelianta, jej osobistego bohatera, który „nie bał się konfrontacji z Ameryką” (postrzeganej tutaj jako ucieleśnienie groupthinku) i który za swój nonkonformizm zapłacił życiem. Jeśli zaś ograniczyć się wyłącznie do zawartości „Return Of The Ankh”, zostanie nam obraz Eryki Badu, która opuszcza posterunek w poczuciu dobrze wykonanego obowiązku, by móc znów oddawać sobie cześć. To musi z całą pewnością być absorbujące zajęcie.

And in the world of greed and hate

They may try to erase my face

But millions spring up in my place

Ooh, believe in me

Łukasz Błaszczyk (18 kwietnia 2010)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
błaszczyk
[21 kwietnia 2010]
Fakt! Zajebisty kawałek swoją drogą.
Gość: Taivan
[21 kwietnia 2010]
Erykah pojawiła się również na Stankonii OutKastu w 2000 roku w kawałku Humble Mumble - tak gwoli ścisłości ;)

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także