This World Over: „druga zimna wojna” w muzyce pop 1979-85

Zdjęcie This World Over: „druga zimna wojna” w muzyce pop 1979-85

Co łączy „Dancing With Tears In My Eyes” Ultravox, „1999” Prince’a i „Atomic” Blondie? Bynajmniej nie tylko fakt, że to znakomite, melodyjne single. Wiele przebojów pierwszej połowy lat osiemdziesiątych przekonuje, że był to czas kiedy muzycy z czujnością i refleksją przeglądali czołówki serwisów informacyjnych. Muzyka pop w erze tzw. drugiej zimnej wojny stała się jak nigdy wcześniej ani nigdy później naturalnym i żywo reagującym tłem bieżących wydarzeń politycznych.

Po dekadzie relatywnie konsekwentnego wzrostu, za jaką można uznać lata sześćdziesiąte, kolejne dziesięciolecie w stosunkach międzynarodowych przyniosło serię zawirowań, które ostatecznie doprowadziły do upadku powojennego porządku. Prężny postęp technologiczny i niezłe wyniki gospodarcze krajów wiodących zostały zmącone załamaniem systemu walutowego z Bretton Woods na początku lat siedemdziesiątych, a następnie pierwszym szokiem naftowym (1973). Gospodarki amerykańska i brytyjska zareagowały nadwrażliwie. Sytuacja w Wielkiej Brytanii, która już od czasów Winstona Churchilla nie potrafiła osiągnąć tempa wzrostu porównywalnego z kontynentalnymi liderami, stawała się dramatyczna. Nieudolna, głównie labourzystowska polityka uczyniła z wyspiarskiego kraju państwo związkowych rozszczeń i strajków. Narastająca fala społecznej frustracji osiągnęła swój szczyt podczas zimy niezadowolenia 1979/1980, a przełom kilka miesięcy wcześniej, w zwycięstwie wyborczym konserwatystki Margaret Thatcher.

Thatcher obejmowała rządy w obliczu nie tylko fatalnej sytuacji wewnętrznej, ale i eksplozji niepokojów na Bliskim Wschodzie. Wiosną 1978 roku doszło do przewrotu w Afganistanie, wskutek którego do władzy doszli wspierani przez Moskwę przedstawiciele radykalnego skrzydła partii ludowej. Niespełna rok później rewolucja islamska Chomeiniego w Iranie przyprawiła większość zachodnich przywódców o palpitację serca – oznaczało to bowiem, że świat stanął w obliczu drugiego na przestrzeni kilku lat kryzysu naftowego. W tych warunkach, w czerwcu 1979 doszło do podpisania traktatu SALT II na linii Breżniew-Carter, dotyczącego limitów broni strategicznej. Jednak układ ten pozostał nieratyfikowany, a początek niezwykle krwawej wojny domowej w Afganistanie skłonił w końcu radzieckich dowódców do podjęcia decyzji o zbrojnej interwencji. Po blisko dziesięcioletnim okresie odprężenia w stosunkach między mocarstwami, zwanym z francuska détente, rozpoczęła się druga zimna wojna.

Nie sposób zrozumieć istoty tego najbardziej bodaj owocnego okresu w historii muzyki rozrywkowej bez świadomości szerszego kontekstu. Punk i post-punk wykorzystał aktualne tło polityczno-społeczne w stopniu wcześniej niespotykanym. Niezależnie od tego czy chodziło o ulicznych reprezentantów klasy robotniczej, czy oczytanych, nafaszerowanych książkową teorią studentów kierunków artystycznych i humanistycznych, muzyka zaczęła nagle tętnić twórczością publicystyczną. Dojście do władzy Thatcher tylko te reakcje spotęgowało. Mimo tego, że to jej partyjny kolega Edward Heath wprowadzał Brytyjczyków do EWG, nowa pani premier traktowała członkostwo niemal na zasadzie zła koniecznego, sygnalizując wyraźnie zwrot tendencji w polityce zagranicznej ku mocarstwu za oceanem. Jeszcze bardziej niż do tej pory, Wyspiarze poczuli się wplątani w rozgrywkę z podtekstem nuklearnym. The ice age is coming, the sun’s zooming in/ Engines stop running, the wheat is growing thin/ A nuclear error, but I have no fear/ ‘Cause London is drowning, and I live by the river – tak kreślił swoją wizję post-atomowego Londynu najpopularniejszy wówczas zespół punkrockowy na „London Calling”, swoim definitywnym albumie, wydanym w przededniu rozpoczęcia sowieckiej interwencji w Afganistanie. Rok później na megaepickim, potrójnym longplayu „Sandinista!”, Joe Strummer, Mick Jones, Paul Simonon i Topper Headon przedstawiali zimnowojenną rywalizację potęg w formie symbolicznego, kreskówkowego pojedynku bohaterów. He wiped the Earth/ Clean as a plate/ What does it take to make a Ruskie break? – pyta Headon w „Ivan Meets G.I. Joe”, paradoksalnie jednym z najlżejszych, najbardziej tanecznych utworów w dorobku The Clash.

O jeden z najsilniej poruszających szkiców Londynu w erze post-nuklearnej apokalipsy pokusili się również XTC na płycie „The Big Express” w 1984. Żaden inny utwór w ich obszernym katalogu nie wydaje się wypadać równie przygnębiająco, co „This World Over”. Trudno jednak pokusić się o bardziej koszmarną wizję niż iście orwellowski obrazek totalitarnej dyktatury i samonakręcającej się spirali zbrojeń, a zarazem dzieci o nieparzystej liczbie kończyn i ogrodów, w których nic już nie rośnie. Swindońska formacja wykazywała zresztą szczególną czujność na tym odcinku. Na „Black Sea” z 1980 roku, ich najsilniej politycznym albumie, dominuje nomenklatura militarna nawet w piosenkach niezwiązanych tematycznie z wojną („Sgt. Rock” czy „Rocket From A Bottle” były wbrew tytułom utworami o miłości). Kompozycja Colina Mouldinga „Generals & Majors” to ironicznie sformułowane zaproszenie dla niezadowolonych, póki nie uczestniczą w wojnie, oficerów-weteranów: Calling generals and majors/ Your World War III is drawing near. Wreszcie „Living From Another Cuba” jest wnikliwym i bardzo aktualnym nawiązaniem do sytuacji geopolitycznej. Living through another Cuba/ It’s 1961 again and we are piggy in the middle – pokrzykuje nerwowo Andy Partridge, wskazując na analogię pomiędzy kryzysem kubańskim na linii Chruszczow-Kennedy, a wiszącym w powietrzu napięciem ostatnich tygodni 1979 roku. Lider XTC pokusił się też o tezę, jakoby podobna sytuacja miała się powtarzać średnio co dwadzieścia lat: If we get through this lot alright/ They’re due for replay, 1998. Całe szczęście, racji nie miał.

Aluzja do kryzysu kubańskiego nie okazała się jednak pozbawiona sensu, w obliczu faktów, które zaistniały kilkanaście miesięcy później. Obie strony nie szczędziły sobie licznych demonstracji sił. Wypada wspomnieć operacje psychologiczne NATO, polegające na manewrach morskich w możliwie najbliższym otoczeniu baz radzieckiej marynarki czy, z drugiej strony, ogromne ćwiczenia wojsk Układu Warszawskiego Zapad-81 z początku września 1981, przeprowadzone na Bałtyku i poligonach mieszczących się na wschodzie Polski. Chociaż w tym drugim przypadku bonusem nie do pogardzenia było wyraźne (i jak się po części okazało w grudniu 1981 – skuteczne) pogrożenie palcem w kierunku Warszawy.

Utworem, który pozwala namacalnie poczuć to unoszące się w powietrzu zagrożenie, jest fantastyczny nomen omen singlowy kawałek Prince’a, tytułowe nagranie z wydanego w 1983 roku albumu „1999”. Everybody’s got a bomb/ We could all die any day – Prince nie owija w bawełnę (podobnie jak w innym swoim kawałku, „Ronnie, Talk To Russia” z 1981, odezwie do Reagana: Ronnie, talk to Russia/ Before it’s too late/ Before they blow up the world), ale samym środku newpopowej ekspozji antidotum na polityczne napięcia była oczywiście zabawa, zatem tańczmy tak, jak gdyby był rok 1999. Nie dziwmy się, wszak były to nadal czasy, kiedy wciąż odległy 2000 jawił się synonimem końca świata. Nie dostrzeżemy natomiast uśmiechu pod wąsem Midge’a Ure’a śpiewającego wielki przebój 1984, „Dancing With Tears In My Eyes”. Ultravox próbują uchwycić paranoję ostatnich chwil życia na ziemi w obliczu nadchodzącej awarii reaktora jądrowego i wybuchu, który zmiecie wszystkich z powierzchni planety, by udzielić odpowiedzi na pytanie: co zrobiłbyś, gdybyś wiedział, że za godzinę nastąpi koniec wszystkiego? Trzeba wiedzieć, że wśród Brytyjczyków były to realne rozterki: ludzie przechodzili specjalne szkolenia na wypadek ataku nuklearnego, gdzie każdy chował się w wyznaczonym miejscu, tak by można było łatwiej identyfikować zwłoki. Rząd dystrybuował specjalne ulotki „Protect & Survive”, a Holly Johnson z Frankie Goes To Hollywood śpiewał w kolosalnym hicie roku 1984, singlu „Two Tribes”: When you hear the air attack warning/ You and your family must take cover.

1983 był niewątpliwie najgorętszym okresem w tym etapie zimnej wojny. Już od 1981 roku KGB i GRU prowadziły akcję wywiadowczą mającą na celu ustalenie ewentualności ataku nuklearnego na Związek Radziecki. W marcu Ronald Reagan przedstawił program Strategicznej Inicjatywy Obronnej, zwany potocznie Gwiezdnymi Wojnami. Rosjanie próbowali postawić się w stan najwyższej gotowości, jednak technologicznie nie mieli szans dorównać przeciwnikom. 1 września omyłkowo zestrzelili koreański samolot pasażerski z blisko trzema setkami ludzi na pokładzie, który to samolot z niewyjaśnionych przyczyn pojawił się na terytorium ZSRR. Cztery tygodnie później świat zawdzięczał uniknięcie globalnej wojny tylko odstąpieniu od reguł radzieckiego oficera Stanisława Pietrowa, który zignorował informację komputera o wystrzeleniu amerykańskich rakiet w kierunku Związku Radzieckiego. Po fakcie, komunikat okazał się fatalnym błędem systemu. Pietrow został jednak odsunięty od służby za złamanie doktryny Mutual Assured Destruction. Do zgrabnego skrótu M.A.D. odwoływali się zarówno ex-wokalista Deep Purple, Ian Gillan, jak i popowa formacja Sigue Sigue Sputnik. Ci drudzy zresztą upodobali sobie zbrojeniową terminologię – ich pierwszym singlem była piosenka o tytule „Love Missile F1-11”. Powstała na gruzach oryginalnego składu The Human League grupa Heaven 17 była najbardziej bezpośrednia: It’s time to designate your fate/ Take the M out of M.A.D./ Let’s all make a bomb.

Na bardziej poetycką interpretację problemu – i nie ma się co dziwić, inny kaliber artysty – zdobyła się Kate Bush w nagraniu „Breathing” zamykającym album „Never For Ever” (1980), poruszającym wołaniu matki nienarodzonego, umierającego z braku nieskażonego powietrza dziecka. My radar sends me danger/ But my instincts tell me to keep breathing – śpiewa Kate, przyjmując w końcu błagalny ton – Leave us something to breathe/ Life is breathing. Nieco inny wątek podejmuje kolejny singiel z tej płyty, „Army Dreamers”, opowiadającym o matce nastoletniego żołnierza poległego na polu walki. Trzeba przy tym pamiętać, że w 1982 roku Brytyjczycy mieli dodatkowo na głowie wojnę o Falklandy, która zainspirowała jedną z największych antywojennych kompozycji w ogóle. „Shipbuilding” napisali Elvis Costello i Clive Langer, ale do historii utwór przeszedł w wersji Roberta Wyatta. Snująca się, elegijna pieśń poddawała w wątpliwość czy korzyści z wygranej wojny i nowoutworzonych miejsc pracy przy budowie okrętów można mierzyć kosztem ofiary życia młodych żołnierzy, którzy w tych samych okrętach giną. Nic nie oddaje żalu tak, jak niewysłowione piękno ostatnich wersów w ustach Wyatta: Diving for dear life/ When we could be diving for pearls.

Costello zresztą był zdeklarowanym antythatcherystą i politykował w podobny sposób już na płycie „Armed Forces” z 1979 roku. Inna wiodąca postać brytyjskiej nowej fali, Paul Weller z The Jam, początkowo flirtował z konserwatystami, by później zdecydowanie stanąć m.in. wraz z Billym Braggiem po przeciwnej stronie barykady. Jednak zanim to się stało, jego opis „niegdyś pięknych ludzi w bezbarwnym świecie”, do odnalezienia w utworze „Wasteland” z płyty „Setting Sons” (1979), w równym stopniu odnosił się do krajobrazu nastałego po II wojnie światowej, jak ówczesnych nastrojów. W niedalekim obozie 2Tone była ekipa o jeszcze silniejszej potrzebie komentarza. The Specials na swojej drugiej płycie, „More Specials” z 1980 roku, pożegnali się z etykietką twardych revivalowców ska, realizując coś na kształt połowicznego kompromisu pomiędzy koncepcją easy-listeningowego muzaku Jerry’ego Dammersa i zbitką fascynacji pozostałych członków grupy. Wśród najlepszych rezultatów tej niecodziennej hybrydy była kompozycja „The Man At C&A”, ilustrująca dzień nuklearnej inwazji z perspektywy zwykłego, szarego człowieka. Terry Hall śpiewa: I’m the man in grey/ I’m just the man at C&A/ And I don’t have a say in the war games that they play, podczas gdy Lynval Golding kilkakrotnie ogłasza tubalnym wezwaniem: Warning, warning! Nuclear attack! Nuclear war!

Jednak nie wszystkie z utworów dedykowanych zimnej wojnie przyjmowały tak apokaliptyczną wymowę. Przykłady można mnożyć. Naiwna synth-popowa piosenka „Enola Gay” duetu Orchestral Manouevres In The Dark to w istocie dziwaczny monolog skierowany w stronę bombowca, który zadał decydujący cios Hiroszimie. Importowany z RFN, megaprzebój Neny „99 Luftballons”, pomimo antyzimnowojennego przesłania i snucia ponurych wizji, jest pozytywną, nowofalową piosenką, z punk-popowymi pozostałościami. Ba, nuklearne metafory znajdziemy nawet w tekstach Morrisseya, choćby w skocznym, singlowym „Ask”: If it’s not love/ Then it’s the bomb that will bring us together.

Ze swoim antynuklearnym manifestem nieco spóźnił się natomiast Sting. Kiedy wydawał singla „Russians” w listopadzie 1985, świat znał już znaczenie terminu „pierestrojka”, a Reagan i Michaił Gorbaczow spotykali się w Genewie na pierwszej z konferencji dotyczących ograniczenia arsenału broni atomowej (kolejny szczyt w Reykjaviku rok później okazał się jednym z przełomowych punktów w kalendarium upadku ZSRR). Tym samym nie wypełniła się najbardziej ponura i apokaliptyczna wizja nuklearnej zagłady w muzyce tego okresu, nakreślona przez szkockie post-punkowe trio Young Marble Giants w stu sekundach „Final Day”:

There is so much noise

There is too much heat

And the living floor

Throws you off your feet

As the final day falls into the night

There is peace outside

In the narrow light

Kuba Ambrożewski (12 marca 2008)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także