Felieton dla Wolności

Pamiętacie akcję "Tiszert dla Wolności"? Jakby co, ja zakładam „Nie doznaję przy Radiohead”.

Ot, koniec roku, a w zasadzie jego wigilia. Chciałoby się rzec: za oknem trzaska mróz, a człowiek przy lampce wina snuje refleksje na melodię ostatnich dwunastu miesięcy. Czasem niezorganizowane myśli wybiegają naprzód i przyjmują niebezpieczną nieco postać życzeniową; czasem zapędzamy się w formułowanie postulatów i noworocznych postanowień. Przyznam szczerze, że sam ostatnimi dniami spostrzegłem w naszym muzycznym mikrokosmosie, w jego dziennikarskim wymiarze, kilka sfer, co do których istotnie mam sporo życzeń.

Chciałbym, Drodzy Czytelnicy, aby przestano Wam (i mnie także) wkładać do głów jedyną słuszną prawdę. Prawda ta, co pewnie zauważyliście sami, zmienia się kilka razy w ciągu dekady, jednak nie przeszkadza jej to zachowywać jednorodnego charakteru – obiektywnego. *Obiektywnie* hard rock był kiedyś *dobrą* muzyką i podobnie *obiektywnie* utracił ten status dzisiaj. *Obiektywnie* Timbaland był świetny, ale czuję w kościach, że jego *obiektywna* świetność (a co za tym idzie – uznanie) powoli dobiega końca. Jedynym niezmiennym *faktem obiektywnym* (czy to oznacza, że naprawdę obiektywnym?) jest świetność Radiohead (nawet, gdy nagrywają przeciętny album przypadkowych piosenek). Chciałbym zatem życzyć Wam, by obiektywizm w muzycznej publicystyce utracił status obiektywnie właściwego. Chciałbym, żeby w związku z tym życzeniem poprzednim, ci, którzy słuchają muzyki częściej niż od przypadku do przypadku, słuchali jej nie znajdując się pod przemożną presją dyktatu mody. Żeby na forach bez wstydu pisano: „Tak, słucham tego i tego, choć recenzent X napisał, że słuchają tego tylko pryszczate licealistki”. Chciałbym więc, by recenzenci przestali w końcu pisać o mnie i o was „pryszczata licealistka”. Oni mają okropny nawyk wmawiania innym, że poznali tę obiektywną prawdę co o niej jest wyżej; gorzej – sam się czasem na tym łapię. W krytycznej recenzji debiutu The Twilight Sad napisałem: „Zdaje się, że to wzorcowy zespół na trasę po studenckich klubach – gdzie w cenie refleksyjny liryk, niebanalna zaduma, ale też ostrzejsze szarpanie strun (co by w takt potupać nogą, albo i pod sceną poszaleć)”, tak jakby czymś z gruntu wieśniackim były owe niewinne tupanie nogą, refleksyjne liryki i studenckie szaleństwo. Czytając podobnie sformułowane krytyki, te w zamyśle ironiczne i prześmiewcze, niejednokrotnie odczuwam palące poczucie winy. A zatem w nowym roku do diabła z poczuciem winy! Na dobry początek: na tegorocznym festynie Dni Bielawy, z piwem w ręku szalałem pod sceną, gdy grał Dżem! O! No dobra, przesadziłem. Dżem nie jest fajny. Obiektywnie. Ale nie musicie przecież ukrywać przed kolegami w wierze (indie-ziomalami), że kupiliście EPkę Graftmanna i, że kilka melodii zapadło Wam w pamięć.

W końcu życzę sobie i wszystkim innym recenzentom, tym mniej profesjonalnym i tym bardziej, żeby pamiętali, że jeszcze sporo muzyki do posłuchania przed nimi, że cała wiedza nie mieści się w jednej głowie. I żeby w związku z tym powściągali czasem język. Żebyśmy pamiętali, że mamy nakłaniać czytelników do słuchania muzyki, a nie odstraszać od niej. To kolejna wada, którą noworocznie postanawiam zmienić – ta karząca Ręka Boża, Manus Dei, która wskazuje, co można słuchać, a czego już nie; której czytelnik się boi i która paraliżuje go przed sięgnięciem po nową muzykę, jeśli ta nie zyskała aprobaty wszechmocnego SERWISU. Dobra, wiem, przesadzam nieco. Ale pamiętacie może akcję „Tiszert dla Wolności?”. Max Cegielski założył koszulkę z napisem „Nie płakałem po papieżu” a Zygmunt Kałużyński „Mam spiralę” (!). Czasami czuję, jakby w naszym niezalowym środowisku konsumentów popularnej kultury potrzebna była podobna akcja dla wolności gustu. Mam nadzieję, że przyszły rok tę potrzebę uczyni bezzasadną, ale jakby co, to ja zakładam „Nie doznaję przy Radiohead”. I rzecz jasna nie musicie wszystkiego, co piszę traktować jak obiektywnej prawdy. W końcu Jerzy Bralczyk nosił koszulkę, na której wielkimi zgłoskami stało: „Nie noszę Tiszertów dla Wolności”.

Paweł Sajewicz (2 lutego 2008)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także