Lęk pokolenia buntu – polemika z Piotrem Bratkowskim
Publikacja poniższej polemiki została zaproponowana redakcji „Newsweeka” 12 lipca. Pomimo starań pana Piotra Bratkowskiego, który nasz pomysł otwartej dyskusji przyjął z entuzjazmem i sympatią, tekst dotąd nie trafił ani na łamy papierowego wydania tygodnika, ani na stronę newsweek.pl. Decyzję o jego publikacji na Screenagers podjęliśmy ze świadomością, że w tej formie ma dzisiaj znaczenie przede wszystkim archiwalne.
***
W Newsweeku z 2 lipca Piotr Bratkowski, określił mianem skandalu zestawienie „Polskich Piosenek Wszech Czasów”, przygotowane przez redakcję serwisu Screenagers.pl. Temat, pomimo i tak sporego rozgłosu jaki zyskał, wciąż jest niszowy, więc przyda się krótka rekonstrukcja wydarzeń: od 28 maja do 1 czerwca znany wąskiej, ale oddanej grupie czytelników, serwis Screenagers.pl publikował kolejne części rankingu najlepszych piosenek w historii polskiej muzyki popularnej. Wśród dwustu wyróżnionych głosami redakcji utworów, znalazły się kompozycje kultowe („Dziwny jest ten świat” et al.), mało znane i takie, którymi główny nurt polskiej publicystyki (pop)kulturowej otwarcie pogardza. No i zawrzało. Z początku tylko wśród „zainteresowanych”, ale odkąd sprawą zajęła się Gazeta.pl, osunęła się na nas – autorów zestawienia – lawina komentarzy. Ostatnim, który spadł nam na głowy, był obszerny felieton Piotra Bratkowskiego.
To komentarz-sprzeciw, wprawdzie niezbyt agresywny, ale w swojej zawartej-w-tytule tezie („Bunt młodych mieszczan”) i we wnioskach końcowych („wpisali historię polskiej piosenki w (…) model popkultury, w którym za wolność najważniejszą uchodzi zwolnienie z konieczności prowadzenia istotnych rozmów”) po prostu niesprawiedliwy. I dla twórców piosenek, i dla twórców poświęconego piosenkom rankingu.
Po co jednak dyskutować nad czymś tak efemerycznym jak lista „best of”? No cóż, powiedzmy sobie szczerze: w sytuacji, w której z jednej strony polska publicystyka muzyczna delikatnie mówiąc nie cieszy się uznaniem melomanów (fejsbukowy fan-page „Czytam polską prasę muzyczną dla beki” to fakt), a z drugiej, rzeczywistość współczesnych mediów nie sprzyja prowadzeniu w Polsce jakiejkolwiek merytorycznej dyskusji o kulturze, i tekst Piotra Bratkowskiego, i nasza próba odpowiedzi nań, dowodzą, że podjęty przez Screenagers temat, forma jego prezentacji i efekt końcowy z pewnością nie miały na celu „zwolnienia z obowiązku prowadzenia istotnych rozmów”. Jeśli komuś stawiać ten zarzut, to chyba osobom, które dyskusję na temat polskiej piosenki opierają o dawne sentymenty, przesądy i stereotypy, uznając zagadnienie za zamknięty rozdział. Skoro zatem Piotr Bratkowski odczuwa głód poważnej dyskusji, musi dziwić, że konfrontację swoich poglądów z argumentami redakcji Screenagers sprowadził do sloganów: jeśli pop, to z pewnością miałki; jeśli rock, to na pewno ambitny.
We wstępie do całej publikacji – można go, wraz z resztą rankingu, odnaleźć na stronie www.screenagers.pl – obszernie tłumaczyliśmy nasze motywy i metody. Przede wszystkim pod uwagę wzięliśmy wszystko, co polski pop miał do zaoferowania i do czego byliśmy w stanie dotrzeć, a więc i nasze (z pozoru) kontrowersyjne wybory – Papa Dance czy Annę Jurksztowicz – i, ostatecznie pominiętych, protoplastów z epoki wczesnego bigbitu, a nawet Zbigniewa Kurtycza czy Hankę Ordonównę. To, że niektórzy artyści – przywołani przez Bratkowskiego Kaczmarski czy Kleyff – nie znaleźli się na finałowej liście, nie wynikło z przeoczenia ani uprzedzeń, ale z przyłożenia ich twórczości do wybranego przez nas abstrakcyjnego wzorca piosenki pop. To logiczne, że ten wzorzec musiał być jakiś, musiał mieć subiektywny rdzeń wartości artystycznych, stanowiących wspólny mianownik gustu kilkunastu głosujących. Głosujących, którzy lata całe poświęcili na uważne studiowanie kompozycji, tekstów i znaczeń muzyki popularnej. Innymi słowy, wzorzec nie był przypadkowy, nie był zawężony do jednego czy dwóch gatunków, ale też nie opierał się na utartej prawdzie, że „Kleyff wielkim pieśniarzem był/jest”.
Poza tym, przyświecała nam względnie szlachetna maksyma „ocalić od zapomnienia”. Co ocalić? Między innymi te piosenki, których Piotr Bratkowski „nie lubi, nie chce pamiętać, a czasem nawet nigdy nie słyszał”. Rzecz w tym, że pogląd redaktora „Newsweeka” podziela spora grupa dziennikarzy kształtujących polskie gusta od 20, 30 a nawet 40 lat. Tu się akurat z panem Piotrem zgadzamy – to rzeczywiście chore, że język dyskusji o muzyce narzucają 50-latkowie (żeby to jeszcze!), a do oceny piosenek współczesnych przykłada się kryteria z czasów Jaruzelskiego. Bo jeśli ktoś w Polsce posiada rząd dusz młodych melomanów to ani my, ani redaktor Bratkowski, ani nawet Piotr Kaczkowski, ale twórcy jedynego w 40-milionowym kraju mainstreamowego miesięcznika muzycznego. Chodzi oczywiście o obu Wiesławów – Weissa i Królikowskiego – i ich magazyn „Teraz Rock”. Znając profil tego medium możemy bezpiecznie założyć, że Weiss i Królikowski raczej nie przyłożyliby rąk do retrospektywy dorobków Sośnickiej, Jurksztowicz czy popularnych Papsów. Jasne, bo niby dlaczego mieliby? Tyle, że ich arbitralna decyzja uzasadniona byłaby prawem do własnego zdania, zaś uniwersalny sprzeciw jakiego doświadczają przypomnieni przez nas artyści, nie da się uzasadnić w żaden racjonalny sposób. I o ile Piotr Bratkowski pisząc, że nie podoba mu się nasz ranking, wypowiada swoją krytyczną opinię, to już Piotr Bratkowski nazywający nasz ranking skandalem, wyraża sprzeciw uniwersalny i odwołuje się do prawd objawionych.
Ze względu na wiek – poniżej trzydziestki, średnia redakcyjna to jakieś 25 lat – nie wiemy na pewno, kto mu te prawdy objawił (nie ma w tym ironii). No, ale znowu, możemy całkiem bezpiecznie założyć: objawiły je realia socjalistycznej kultury, w której muzyka buntu stanowiła wentyl bezpieczeństwa dla każdej myślącej jednostki. Naprawdę, jesteśmy świadomi, że symboliczny występ Maanamu w Opolu dał znak do rewolucji w polskiej kulturze lat 80. W żadnym miejscu naszego rankingu nie staramy się podważać znaczenia i wartości tamtej muzyki w tamtych czasach. Ale wymaganie od nas, ludzi nieobarczonych perspektywą tamtych lat, byśmy z automatu honorowali wszystkich piosenkarzy, którzy zamachnęli się na system, tylko dlatego, że się zamachnęli... to jest właśnie przykładanie kryteriów z epoki Jaruzelskiego do współczesnych realiów, które skutkuje wykluczeniem z dyskusji o sztuce jakichkolwiek wartości ponadczasowych.
Zupełnie inną sprawą – gafą merytoryczną – jest stawianie przez Piotra Bratkowskiego tezy, że to, co nie wiedzie ludu na barykady („ładne piosenki”) z zasady pozbawione jest kulturowego znaczenia czy istotnego przesłania (co dla uważnego obserwatora powinno być tym samym). Bo przecież formalnie wysublimowana muzyka Krystyny Prońko rzuca wyzwanie radiowej formule piosenki pop (ile kunsztu jest w stanie pomieścić ten format?); Anna Jurksztowicz śpiewa błyskotliwe teksty Jacka Cygana do arcytrudnych kompozycji Krzesimira Dębskiego – jej „Stan pogody” wprost naszpikowany jest wersami pełnymi językowej inwencji („Ach gdyby znać zachmurzeń twoich plan” – sorry Panie Piotrze, ale tutaj jakiś Julian Tuwim się wkrada). Bratkowski robi wszystko, żeby tych wartości nie dojrzeć. Pisze, że Screnagers uznali znaczenia za zbędny piosenkom balast, bo „tak wynika z ich wyborów”. Cóż, coś zupełnie innego wynika z uzasadnień naszych wyborów. Redaktor „Newsweeka” nie poświęca jednak miejsca podejmowanym przez nas próbom dyskursu. Zamiast tego, bierze wynotowaną punkt po punkcie listę i zgodnie z tym co pamięta, przykłada ją do swojej wrażliwości. Co gorsza, przy okazji imputuje nam pominięcie „niemal wszystkiego, co kocha – prawie całej muzyki rockowej lat 80.”. Znowuż, w naszym rankingu znalazło się przynajmniej kilkanaście utworów, których nie sposób sklasyfikować inaczej niż „polski rock z lat 80.” (i jest to próba ze wszech miar reprezentatywna – od rajcownego power-popu Lady Pank po jarociński hymn „Skóra” Ayi RL; od inteligenckiego post-punku Janerki po surrealistyczny „Klub wesołego szampana”). Bratkowski raz jeszcze przykłada do nas swoją miarę – po prostu on zamiast X piosenek rockowych z lat 80. chciałby widzieć ich na liście 84. Albo 93. Albo 114. Nieważne.
Ważne w tym sporze jest co innego. Jego esencją jest tak naprawdę hasło, które nieprzypadkowo stało się mottem całego naszego przeglądu – dekontekstualizacja. Oto dla Piotra Bratkowskiego rubaszna kompozycja grupy Bolter „Daj mi tę noc” może być wzruszającym utworem, ale tylko pod warunkiem zaśpiewania go przez artystę „alternatywnego”. A zatem gdy „negatywny” kontekst zastąpić „pozytywnym”, muzyka zaczyna się podobać. Filozofia zestawienia „Polskie Piosenki Wszech Czasów” jest dokładnie odwrotna – to spojrzenie na piosenkę jako niezależną formę, której znaczenie może dowolnie ewoluować w czasie, a jedynym constans jest wartość artystyczna (biegłość kompozycyjna i literacka). Reszta pozostaje komentarzem – jak zawsze subiektywnym, autorskim. To oczywiście jeszcze jeden wycinek fundamentalnego sporu o najbardziej abstrakcyjną z dziedzin sztuki. Czym tak naprawdę jest muzyka – jeszcze jednym nośnikiem kulturowych treści czy w pełni autonomicznym i najbardziej niejednoznacznym sposobem wyrażania ludzkich emocji?
Z tekstu Piotra Bratkowskiego przebija lęk właściwy każdemu pokoleniu, które niesie za sobą bagaż historycznych przemian. To zrozumiała troska o zachowanie w zbiorowej pamięci tego, co było tych przemian katalizatorem lub – mówiąc prościej – to walka o historyczną prawdę. Kryje ona jednak dwa fałszywe założenia. Pierwsze: że następne generacje nie są z historyczną prawdą zaznajomione i należy im o niej wciąż i wciąż przypominać. Drugie, stare jak świat: że znaczenia tekstów kultury – również tej popularnej – nie podlegają ciągłym redefinicjom. Stąd już bowiem krok do listy lektur obowiązkowych i urzędowych interpretacji „klasyki”. Wszak ktokolwiek chciałby widzieć muzykę w formie pomnika, nie dostrzega tego, czym ona jest w pierwszej kolejności: „serca biciem”.
Komentarze
[6 października 2012]
bardzo dobre zestawienie i tyle. przejechałem na tych kawałkach ostatnie lato ze znajomymi - do miejsca 100 wprawdzie ale i tak starczyło na Ukrainę, pół Polski i jeszcze mam braki.
[17 sierpnia 2012]
Dzięki!
[17 sierpnia 2012]
[12 sierpnia 2012]
[12 sierpnia 2012]
"Bez tego zacięcia rock staje się muzyką pop. I smutne jest to, że dzisiejsi decydenci polskiej branży muzycznej wywodzą się w dużej mierze z tego buntowniczego nurtu z lat 80. Teraz obrośli w piórka i przypominają partyjnych decydentów w mediach PRL, którzy dopuszczali "Czerwono Czarnych", czy "Alibabki", żeby tylko naród przy muzyce nie zaczął myśleć."
[10 sierpnia 2012]
[10 sierpnia 2012]
Sorki, ale ile razy można? Ty naprawdę nie rozumiesz, że dla autorów kontekst to rzecz kompletnie tu nieważna? 16-latki czy 90-latki - kogo to obchodzi jeśli sam utwór za bardzo dobry? Beatlesi też pisali dla nastolatek, co to za argument w ogóle?
[10 sierpnia 2012]
[9 sierpnia 2012]
[9 sierpnia 2012]
[9 sierpnia 2012]
Jest taka świetna w swojej prostocie teoria, że w ramach popkultury status ikoniczny zyskują te wydarzenia/nurty/postaci, które potrafią wybiegać w przyszłość. Pęd nowości, te sprawy - tak bym właśnie określił to COŚ, o którym piszesz. Więc zgadza się: Zaucha - artysta konserwatywny (w sensie wizerunku, drogi twórczej, prezentowanych wartości) - pewnie nie będzie nigdy role modelem, jego styluwa nie będzie powszechnie naśladowana, ludzie nie będą robić sobie "fryzury na Zauchę" (HEHE). Ale jednocześnie, to nie przeszkadza, by ten sam Zaucha był fascynującą postacią na swoich własnych prawach. Problem pojawia się tylko wtedy, kiedy ktoś - jakiś krytyk - dostrzega wyłącznie COŚ. I to z kolei zdarza się bardzo często, na gruncie różnych gatunków, wiem o tym dobrze bo sam tym byłem i pewnie wielokrotnie jeszcze będę. Ale myślę nieskromnie, że fajnie jest kiedy pojawia się takie Screenagers i próbuje pokazać, że hej spójrzcie, ale poza CZYMŚ jest jeszcze wiele innych atrakcji.
Jak śpiewało Kombi: Jak pogodzić dwie strony? ;D
Pozdro!
[9 sierpnia 2012]
[9 sierpnia 2012]
A polemika A. i S. przytomna i ciekawa!
[8 sierpnia 2012]
[8 sierpnia 2012]
[8 sierpnia 2012]
[7 sierpnia 2012]
[7 sierpnia 2012]
[7 sierpnia 2012]
[7 sierpnia 2012]
[7 sierpnia 2012]
[7 sierpnia 2012]
[7 sierpnia 2012]
[7 sierpnia 2012]