From ghetto to ghe... juke!

Chicago wydało na świat sporo tanecznych tworów, a tamtejsi zręczni DJ-e zawsze szukali najciekawszych form do uwolnienia klubowej energii. Przygotujcie dobre buty, bo hasłem podróży przez ghetto i juke jest „footwork”!

CHICAGO

Prawie dwie dekady temu krążyło dowcipne porównanie ghetto do gumy do żucia przyklejonej do podeszwy chicagowskiego house’u. Było ono o tyle trafne, że ghetto jako „ekstremalna” – bardzo minimalistyczna i niezwykle szybka (od 140 do 150 bpmów) – odmiana house’u była ciężka do zaakceptowania dla stałych bywalców Warehouse, przyzwyczajonych do bogatych i melodyjnych aranżacji Marshalla Jeffersona. W rezultacie ghetto stało się czymś więcej niż kolejną odmianą house’u – „subkulturą” łączącą pewną wąską grupę osób, które chciały tańczyć i imprezować w zupełnie nowy sposób. Przyjmuje się, że rokiem zerowym dla ghetto był rok 1992, czyli wydanie przez Cajmere singla „Percolator”. Wiadomo, że granicę tę trzeba traktować bardzo umownie, gdyż ghetto rodziło się powoli pod wpływem wielu czynników. Po pierwsze był to taniec. W 1985 roku powstała grupa House-O-Matics, która ukuła tradycję pojedynków tancerzy oraz, przez dążenie do nowatorskości technik tanecznych, zbudowała podstawy pod „ghetto dance”, nazywane później „juke”. Po drugie, był to rozwój hip-hopu, electro i hip-house’u, połączony z pojawianiem się kultowej już beat-maszyny – Rolanda TR 808. Kluczowy wpływ na kulturę chicagowskiego ghetto miał pochodzący z Florydy miami bass (czy też booty bass) – odmiana hip-hopu czerpiąca z electro-funku Afrika Bambataa, oparta o specyficzne brzmienie Rolanda TR 808 i charakteryzująca się szybkimi cięciami, wyższym tempem niż tradycyjny hip-hop oraz bardzo często naładowanymi seksualnie tekstami. Sztandarowym kawałkiem miami bassu jest „Throw The Dick” 2 Live Crew z 1986 roku. Minimalizm brzmienia i charakterystyczny, wyzuty z emocji sposób rapowania w Chicago połączono z house’owym beatem, nadając mu hip-hopowy feeling dopiero dzięki typowo hip-hopowej (a nie house’owej) technice miksowania kawałów przez DJ-ów.

Początki ghetto splatały się z nieuniknionym upadkiem sceny hip-house’owej, która pod koniec lat 80. była na szczycie swej popularności, ale wraz z początkiem nowej dekady okazało się, że ta formuła szybko się wyczerpała i nie ma możliwości pchnięcia gatunku do przodu. Sam ghetto house, znacznie szybszy, bardziej taneczny i agresywny obnażył słabości dogorywającego hip-house’u – nudę i monotonię za długich kawałków. Booty house’owi DJ-e mieli no to sposób – tworzenie utworów nie dłuższych niż 3 minuty, aby zachować dynamizm setów i zachęcać klubowiczów do zabawy nieustannie zmieniającymi się motywami. Oczy wielu hip-house’owych artystów zwróciły się wtedy na szybko rozwijającą się scenę ghetto; aby pozostać na topie zaczęli również tworzyć ten nowy gatunek. Jednym z ciekawszych producentów, który przeszedł właśnie taką drogę jest Fast Eddie. Rozpoczął jako DJ od klasycznego house’u, gdy zaczął produkować własne kawałki miał krótką przygodę z acid-housem, której rezultatem był jeden z jego największych hitów – „Acid Thunder”. Eddie, jako posiadacz fantastycznego głosu szybko zyskał popularność w środowisku hip-house’u – stworzył też kluczowy dla tej sceny, obok „Pump Up The Jam”, utwór – „Git On Up”, nagrany we współpracy z raperką Sundance. Jako utalentowany producent, Fast Eddie stał się szybko ważną postacią również w świecie ghetto house’u. Stało się to za sprawą stworzenia dwóch sztandarowych utworów – „Booty Call”, we współpracy z DJ-em Sneakiem, oraz „Pump It”) z gwiazdą sceny ghetto – DJ-em Funkiem. DJ Funk przez swoje wydawnictwo „Ghetto House Anthems” nie tylko pokazał, czym jest i jaki powinien być ghetto house, ale i stworzył pomost pomiędzy Chicago, a ghetto-techem z Detroit.

DETROIT

Sposób, w jaki ghetto narodziło się w Detroit, w wielu aspektach przypomina historię, jaka miała miejsce w Chicago. Jednakże całkowicie odmienna charakterystyka kultury klubowej tego miasta zaważyła na kształcie, jaki przybrało tu ghetto. Detroit nigdy nie miało tak aktywnej sceny klubowej jak Chicago. Oczywiście techno było ważnym jej elementem, ale w porównaniu z jego popularnością w Europie, amerykańska metropolia wypadała dość słabo. Jeśli chcemy dowiedzieć się, w jaki sposób techno przerodziło się w ghetto-tech, trzeba zwrócić uwagę na imprezy organizowane przez czarnych robotników, którzy pozostali w Detroit pomimo kryzysu ekonomicznego. Nazywano ich „the jits”, od czego potem wzięła się nazwa ghetto dance’u z Detroit – bardzo podobnego do juke’u, lecz mniej skupionego na ruchach nóg, a bardziej rąk i całego ciała. Techno, którego chcieli słuchać, nie było „czystym” przedstawicielem gatunku, lecz połączeniem wszystkiego co lubili – czyli hip-hopu i electro. Ów gust muzyczny zawdzięczali audycji The Electrifying Mojo – jednego z najbardziej zasłużonych dla Detroit techno radiowych DJ-ów. Sam Mojo wzbraniał się przed graniem hip-hopu, lecz jego „protegowany”, Jeff Mills (i jego radiowe alter-ego The Wizard), wręcz przeciwnie. Przez długi czas Mills nie miał własnej audycji, lecz występował gościnnie u Mojo, grając tam swoje eklektyczne sety, łączące techno z electro, miami bassem i hip-hopem. Mills szybko przestał nagrywać audycje utrzymane w takiej stylistyce, skupiając się na minimal-techno, jednakże udało mu się zdobyć rzesze fanów, którzy wprowadzili w życie to, co usłyszeli w radiu. Jego popularność spowodowana była tym, że przez swoje sety dał młodzieży robotniczej dokładnie to, czego potrzebowali – techno z jego czarną twarzą, stworzoną przez inkorporowanie do tej dobrze znanej im stylistyki miami-bassowych nawijek i taneczności electro. Przyspieszenie tempa od 140 do 160 bpm i przepełnione seksem teksty stworzyły muzykę klubową idealną do hedonistycznej zabawy, odrywającej od szarej rzeczywistości. Jednym z najważniejszych elementów kultury didżejskiej ghetto-techu stała się specyficzna technika miksowania, zapoczątkowana przez Millsa w jego audycjach. Była równie ważna jak taniec. Ghetto-techowi DJ-e miksowali w podobny sposób, co ci hip-hopowi, cała sztuka polegała jednak na tym, że musieli nauczyć się wykonywać wszystkie didżejskie tricki przy co najmniej dwa razy większej prędkości utworów. Tak jak w przypadku ghetto-house’u, utwory ghetto-techowe były bardzo krótkie, aby zapewnić dynamizm setu. Co więcej, kontynuując tradycję zapoczątkowaną przez Millsa, ważny był eklektyzm – chodziło o to, żeby grać nie tylko samo ghetto, ale i wrzucać utwory ze wszystkich innych gatunków muzycznych, do tego robić to w bystry, przemyślany sposób. Jednym z najbardziej utalentowanych technicznie był DJ Godfather. Jeśli chodzi o kultowe dla ghetto-techu utwory, to na pewno nie można zapomnieć o „Ass & Tities” DJ-a Assaulta, „Belle Isle Players” Starski & Clutch czy „Booty Bar Anthem” Disco D i DJ-a Profita.

JUKE

Kilka lat temu juke był o wiele łatwiejszy do zdefiniowania niż teraz. W pierwszej połowie minionego dziesięciolecia juke egzystował jedynie w Chicago i był wydawany ciągle dla Dance Mania – wytwórni zasłużonej dla ghetto i house’u w ogóle. W Detroit w tym czasie klasycy ghetto-techu wydawali dla Databass Records. Około toku 2008, wraz z otwarciem się przemysłu muzycznego na internet i tym samym na świat, zaczęły pojawiać się pierwsze produkcje juke’owe na eksport, w internetowych filiach w/w. Juke Trax – niewielki label, będący ogniwem pomiędzy starą szkołą winylowego grania, a erą mp3, był domem ambasadorów juke house’u: DJ Rashada i DJ Spinna. Główne nurty juke’u można omówić obecnie na przykładzie trzech najbardziej liczących się wytwórni gromadzących młodych artystów – Planet Mu, Ghetto Division i Booty Call Records.

Ghetto Division to chicagowska wytwórnia skupiająca kilku artystów ściśle powiązanych ze sceną ghetto – m.in. Maddjazza, M-Doka, Roba Threeze, Rampage, D-51 i Moon Mana. Łączą oni ghetto house z przeróżnymi rodzajami muzyki elektronicznej – od disco i latino, po techno, dubstep i garage.

Planet Mu to wytwórnia brytyjska, zajmująca się nie tyle jukem, co nowym dubstepem, future garage, czy jak kto woli. Wydawała kawałki Ikoniki czy Starkeya. Jeśli chodzi o ghetto, przygarnęła m.in. DJ-a Rashada, DJ-a Nate’a i DJ-a Roca. Wszyscy pochodzą z Chicago, jednakże na styl granej przez nich muzyki bardzo duży wpływ miała brytyjska scena dubstepowa. Z tej trójki DJ Rashad w swoich kawałkach najbliższy jest chicagowskiemu ghetto, natomiast DJ Roc najbardziej oddalił się od tej stylistyki, tworząc eteryczne utwory bardziej do słuchania niż tańczenia. Jeśli chodzi o scenę brytyjską warto zwrócić uwagę na Addison Groove, który wydał doskonały singiel dla Swamp’81 – wytwórni, która podobnie jak Planet Mu zajmuje się głównie dubstepem.

Booty Call Records to wytwórnia francuska, a właściwie paryska, gdyż właśnie Paryż najlepiej definiuje brzmienie wydawanej przez nią muzyki. Tworzy ją pięciu DJ-ów – Marvy Da Pimp, Kaptain Cadillac, DJ Kesmo, Freeze The Booty Hunter oraz Eski Tark. Wszyscy zaczynali od grania baltimore’ów, przerzucając się potem na ghetto house. Paryż, jako miasto electro i french touchu, wyprodukował swoją własną wersję ghetto house’u – o wiele bardziej dynamiczną jeśli chodzi strukturę utworów i często odchodzącą od minimalizmu brzmienia. Członkowie Booty Call Records odeszli również od tradycji grania z winyli na rzecz komputera i midi-controlerów, chociaż sam styl ich miksów jest bardzo podobny do tych ghetto-techowych – niezwykle dynamiczny i eklektyczny.

Cajmere jakiś czas temu wydał reedycję „Percolatora”, na której znalazły się nowe remiksy klasycznego kawałka wykonane przez artystów z różnych środowisk, takich jak Riva Starr, Caude VonStroke czy Major Lazer. Popularność wydawnictwa oraz stopniowe rozpowszechnianie się kultury ghetto w Europie może być wstępem do wyjścia ghetto house’u z podziemia. Tak jak ostatnimi czasy dubstep, tak i ghetto jako gatunek pozornie zupełnie nie związany i nie mający szans na wejście do mainstreamu, może wkrótce zawojować listy przebojów. Pozostaje uważnie śledzić młodych zdolnych juke’owców i czekać na ich kolejny krok.

Podziękowania za pomoc w pisaniu artykułu dla Krzysztofa Kolanka

Katarzyna Walas (11 października 2010)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: kk
[4 września 2014]
http://www.redbullmusicacademy.com/lectures/dj-rashad-dj-spinn--windy-city-boom

Gość: paide
[25 marca 2012]
dzieje się pięknie do momentu : "Wszyscy pochodzą z Chicago, jednakże na styl granej przez nich muzyki bardzo duży wpływ miała brytyjska scena dubstepowa.\" what?! albo: "DJ Roc najbardziej oddalił się od tej stylistyki, tworząc eteryczne utwory bardziej do słuchania niż tańczenia" takie zdania to przekreślanie całego dorobku wypracowanego w pozostałej części artykułu. mimo to: jest grubo (a data robi również wrażenie. brawo!)
Gość: szczepan
[11 października 2010]
scrngrs odkryło ghettotech. brawo!

p.s. fajny artykuł
Gość: geedorah
[11 października 2010]
ej, to jest zajebiste
Gość: przeint
[11 października 2010]
juke to po prostu szybszy ghetto house produkowany przez nową falę dj'ów z Chicago.

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także