Ocena: 8

Tapes 'n Tapes

The Loon

Okładka Tapes 'n Tapes - The Loon

[Ibid.; 4 kwietnia 2006]

Zespół Tapes ‘n Tapes pojawił się ze swoją płytą właściwie znikąd. Nie stoi za nim potężna wytwórnia fonograficzna, co więcej, nie stoi za nim żadna wytwórnia, bo płytę nagrali własnym sumptem – a mimo to „The Loon” brzmi tak dobrze, że odstawia na kilka długości całą nowomodną czołówkę. Klarowny, czysty dźwięk pozwalający cieszyć ucho każdym detalem starannej produkcji – a jednocześnie wszystko to odpowiednio przybrudzone, by zadowolić wybrednego fana amerykańskiego indie. Lubicie Pavement? Pixies? Built To Spill? Jeśli odpowiedź brzmi tak, powinniście czytać dalej.

Tapes ‘n Tapes – hołd dla lat 90., kiedy królowały taśmy magnetofonowe i nowe gatunki muzyki rockowej: grunge, indie, alternative. Pochodząca z Minneapolis ekipa przypomina, że dobra piosenka nie musi być płytka i banalna, ordynarnie przebojowa. Przywraca tradycję pisania piosenek złożonych z warstw, niczym cebula. Ich kawałki nie muszą od razu wpadać w ucho. Wystarczy, że skłonią cię do ponownego włączenia płyty. I kolejnego... Powoli zaczynasz zdzierać warstwy, przebijać się przez gęste, urozmaicone aranżacje, ukryte smaczki, docierać do sprytnie zamaskowanych melodii i harmonii, do głębokich pokładów humoru i luzu. „The Loon” to przewrotny pastisz, to łobuzerskie oko do publiki, to ironiczny uśmiech, to wreszcie zupełnie serio – pasja i oddanie muzycznej tradycji.

„The Loon” właściwie nie ma słabych punktów. No może z wyjątkiem przedostatniego „Buckle”, w którym wyraźnie zabrakło pomysłu i na kompozycję, i na wokal – zbyt przypominający totalnie zblazowanego Stephena Malkmusa. Za to znajdziecie tu sporo prawdziwych przebojowych wymiataczy. „Just Drums” z byle jakim śpiewem Josha Griera, niedbałymi akordami i funkowym rytmem porywającym do tańca, „Insistor” – nakręcający się jak sprężyna akustyczno-elektryczny czad z wykrzyczanym refrenem i inteligentnie zabawnym tekstem (And don’t be terse and don’t be shy/ Just hug my lips and say good lies/ And know that I will be your bail bond), czy oparty na naparzaniu w gitarę akustyczną „Cowbell” - to pewniaki. W „In Houston” walczykowaty rytm zwrotki zderza się z melodramatycznym wokalem refrenu i zgrzytliwymi partiami klawiszy, „The Illiad” to z kolei hybryda bossanovy z prostym rockowym riffem. Tapes świetnie się bawią swoją muzyką piętrząc gitarowe hałasy w lekko mudhoneyowskim „Crazy Eights”, albo mrugając znacząco do fanów heavy metalu i łupiąc sabbathowskie riffy w „Jakov’s Suite”. Prześliczna „Omaha” koi i uspokaja jazzowym pianinem, a „10 Gallon Ascots” przyprawia o gęsią skórkę ekstatycznym chóralnym refrenem. No i jeszcze „Manitoba” – utwór, który powinien się znaleźć raczej na płycie The Arcade Fire, ale jest zbyt ładny, by go określić mianem zbędnego.

Marceli Frączek (24 maja 2006)

Oceny

Marceli Frączek: 8/10
Artur Kiela: 7/10
Przemysław Nowak: 7/10
Kasia Wolanin: 6/10
Witek Wierzchowski: 6/10
Średnia z 12 ocen: 6,91/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także