Ocena: 8

Sam Prekop

Who's Your New Professor

Okładka Sam Prekop - Who's Your New Professor

[Thrill Jockey; 8 marca 2005]

Jednorazowy projekt, jakim miało być Sea and Cake niepostrzeżenie przeistoczył się w zaskakująco płodny i niespodziewanie długo koegzystujący kolektyw. Czterech herosów chicagowskiej sceny wydało sześć albumów, spośród których dość zgodnie połowę wydziela się jako tę bardziej interesującą. I tak na szczególna uwagę zasługuje jazzujący i soulujący debiut, jego następca, „Nassau”, błyszczący się jednymi z najelegantszych melodii lat 90. oraz „Oui”, dopracowana do perfekcji formalnej, precyzyjnie wymierzona przez perkusistę McEntire’a kapitalna płyta, idealna do słuchania rozproszonego jak i do letniej symfonii na fotel, krótkie spodenki i butelkę z wodą. Lecz jest i życie poza Sea and Cake, co w przypadku członków tej supergrupy brzmi jak truizm. I tak panowie uprawiają bogate życie towarzyskie udzielając się na albumach swoich kolegów, jednocześnie artystycznie brylując. Moglibyśmy to nazwać życiowym spełnieniem i jako takie budzi już podziw i zazdrość, lecz przede wszystkim przyciąga wzorcowa realizacja muzyki kolektywnej, spojenia w czterosercową jedność muzyków z najwyższej półki. Tak więc pozycja chicagowskiego bandu i ich lidera Sama Prekopa na scenie muzyki niezależnej uznana musi być za wyjątkową.

Na drugiej solowej płycie Prekopa brakuje Erica Claridge’a, kompana z Sea and Cake i Shrimp Boat, chicagowskiej, a jakże, grupy, która pierwsze kroki stawiała już w połowie lat 80. Eric, jak przeczytałem na jego stronie internetowej, ostatecznie zdecydował się na malarstwo, idzie mu to chyba dobrze. W swojej krótkiej notce biograficznej z uderzającym luzem mówi, że owszem, kiedyś to on z Prekopem grał, mimo że nie jest dla nikogo tajemnicą, iż ze swoimi partiami basu na płytach wiadomych ansamblów, mógłby się obnosić jak z dwudziestokilogramowym szczupakiem. W zastępstwie artysty gra Josh Abrams, co czynił też na debiutanckiej płycie solowej Prekopa. Nie zabrakło tam też Archera Prewitta i Johna McEntire’a, innych członków Sea and Cake, którzy i na albumie z 2005 się udzielają. Pierwszy to gitarzysta longue’owej, knajpianej grupy Coctails, działającej na przełomie lat 80. i 90., drugi to ikona muzyki niezaleznej, luminarz Gastr del Sol i Tortoise, któremu wystarczy udział na liście płac na nowym Prekopie, by rozwiać nieprzyjemny smrodek jaki powstał po niezbyt szczęśliwej kolaboracji autorów „TNT” z Willem Oldhamem. Do krewnych i znajomych królika dołączają inni notable, w tym prawdziwy doża Illinois Rob Mazurek, jazzowy kornecista, znany z Isotope 217 i numerycznych wariacji Chicago Underground oraz kapitalny perkusista Chad Taylor.

Czy można jeszcze coś dookreślić, skoro sam skład właściwie wyjaśnia jaka to będzie płyta? Jest to mocno seaandcake’owe przy czym Prekop żegluje w stronę bossanovy, wykrajając cymesy niczym „Dot Eye”, w którym łagodzący feeling tworzy jeden z najbardziej relaksujących utworów roku małpy. A jest jeszcze popis Taylora i Abramsa w „Magic Step”. Jest senna atmosfera wieczornej kawiarni w „Chicago People”. I piękne partie Mazurka w „Neighbour To Neighbour” czy „Density”.

„Mało o muzyce”, ale nie ma o czym tu gadać, gdy panowie po prostu starzeją się z klasą. Odczuwam subiektywną przyjemność z obcowania z nagraniami Prekopa, niosącymi spokój, miłość do bliźniego. I słusznie, że został ten album w sumie przeoczony, nic nie wnosi, ran też żadnych nie rozdrapuje a jego sprzedaż to pewnie ułamek sprzedaży świątecznego singla, jaki Arctic Monkeys wydadzą w tym roku. Mowię to bez ironii, bo Sea and Cake nigdy nie było na świeczniku.

Jakub Radkowski (4 lutego 2006)

Oceny

Jakub Radkowski: 8/10
Kasia Wolanin: 7/10
Piotr Wojdat: 7/10
Kamil J. Bałuk: 6/10
Średnia z 8 ocen: 7,75/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także