Ocena: 8

The Features

Exhibit A

Okładka The Features - Exhibit A

[Universal; 18 kwietnia 2005]

Podobno duch w narodzie nietęgi. Gdyby w formie badania ankietowego zmierzyć optymizm mieszkańców kraju nad Wisłą, wyniki wyglądałyby dramatycznie. Z czego tu się radować? - powiedzieliby jedni. Jak tu tak dalej żyć? - spytaliby drudzy. Ale po co to całe badanie? - odburknęłaby złowrogo reszta. Proporcja ta w pewnym sensie przekłada się na naszych czytelników - hołubiącą muzyczne zatracenie większość romantycznych dekadentów, święcie przekonanych, że Joy Division był kiedykolwiek lepszy od New Order. Tymczasem dla pozostałej, pogodnie myślącej garstki nastał właśnie ważny moment. Optymiści, słuchajcie: „Exhibit A” formacji The Features to wasza pozycja obowiązkowa.

The Features mają wszelkie powody, żeby dać się lubić. Największym sukcesem komercyjnym tego pochodzącego z Tennessee kwartetu jest jak do tej pory trasa z Kings Of Leon, lecz w tym momencie jakiekolwiek podobieństwo obu zespołów się kończy. The Features daleko od gwiazdorstwa, a muzyka nie jest nawet ich pełnoetatowym zajęciem. Zupełnie niesłusznie: „Exhibit A” to zestaw czternastu (w wersji bonusowej) energetycznych piosenek o niesamowitym potencjale komercyjnym. Pod względem jakości materiału i radości grania, płyta The Features wyrasta na pierwszego godnego sukcesora ubiegłorocznego debiutu Franza Ferdinanda. I choć Amerykanie nie sprzedadzą więcej niż promil tego co Szkoci (Franza poszło już trzy miliony), za tak nieprzyzwoicie chwytliwe melodie Alex Kapranos oddałby dzisiaj ostatnie spodnie.

Nie ma ratunku dla chowających się przed promieniami słońca hipochondryków, „Exhibit A” to wirus zaraźliwy już od pierwszego przesłuchania. Niemal każdy refren, każda dziarska zagrywka gitary, każdy klawiszowy wiraż jest niczym strumień pozytywnej energii. Ze świecą szukać na albumie słabeusza, poszczególne trzyminutowe dawki adrenaliny to ścisły finał konkursu na letnią piosenkę roku. Wokalista Matt Pelham, brakujące ogniwo między Dennisem Lyxzenem a Michaelem Stipem, wydziera się w sposób przewyższający niekiedy jego możliwości, dodając efektowi swojej pracy posmaku południowo-amerykańskiego rock’n’rolla. „Me And The Skirts” brzmi jakby The International Noise Conspiracy zapragnęli nagle grać bluesa. Skojarzenie ze Szwedami pojawia się zresztą częściej, wystarczy posłuchać soczystych partii klawiszowych “Circus”, czy „Leave It All Behind”. “Blow It Out” to z kolei najbardziej udana wariacja trzech akordów, jaka wyszła zza oceanu w ciągu ostatnich kilku lat. College rock is not dead?

Turn me on, turn me on, to the idea of growing old śpiewa w jednym z utworów Pelham. W tym wypadku nie ma racji. Dobra piosenka nigdy się nie zestarzeje.

Tomasz Tomporowski (18 sierpnia 2005)

Oceny

Tomasz Tomporowski: 8/10
Kuba Ambrożewski: 7/10
Kasia Wolanin: 5/10
Średnia z 6 ocen: 7/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także