Ocena: 6

The Warlocks

The Phoenix Album

Okładka The Warlocks - The Phoenix Album

[Birdman; 5 listopada 2002]

The Warlocks to kolejny zespół, który działa trochę na przekór obowiązującej modzie na 3 minutowe piosenki w wykonaniu duetów. Niemniej moja znajomość z tym (amerykańskim, a jakże) zespołem zaczęła się od "Stickman Blues", utworku, który wzbudził we mnie (całkiem pozytywne zresztą) skojarzenia z Raveonettes. Monotonny, gitarowy, z powtarzanym przebojowym motywem, zachęcił do przesłuchania całej płyty. Tymczasem reszta albumu to jednak nieco inna bajka. Już pochodzenie nazwy zespołu dużo wyjaśnia - The Warlocks - tak nazywali się na początku Velvet Underground...

Nie wiem, czy coś takiego istnieje, ale na własny użytek stworzyłem nazwę trendu muzycznego - amerykańską nową psychodelę, do której naleźy moim zdaniem parę poznanych ostatnio zespołów - między innymi recenzowany tydzień temu Love As Laughter, czy Polyphonic Spree. Nawet jeśli niekoniecznie muzycznie jest to gatunek spójny, zespoły te łączy miłość do brzmień z lat '60 no i, hmmm, nazwijmy to - przyjazny stosunek do narkotyków (poczytajcie sobie tytuły piosenek na The Phoenix Album). Aha, no i do pełnego przetrawienia niektórych piosenek chyba faktycznie trzeba spożyć pewną dawkę tychże... Bez nich wybrzmiewający przez prawie 2 minuty dźwięk w "Cosmic Letdown" nie powoduje specjalnych doznań. A ponieważ niżej podpisany narkotyków nie używa, płyta bywa miejscami nudna. Ale to nie oznacza, że jest zła. Na uwagę zasługuje przede wszystkim bardzo mocny, przebojowy początek - takie "Baby Blue" to po prostu fajny, prawie że popowy przebój - chociaż pewnie nigdy się nim nie stanie. Potem panowie coraz bardziej zanurzają się w lata sześćdziesiąte, brzmienie staje się lekko pastiszowe (choć na szczęście nie aż tak jak w wypadku The Coral na przykład), utwory coraz dłuższe. "LSD, Cocaine, Marijuana, and Heroin" - chciałoby się w pewnym momencie zanucić parafrazując słowa QOTSA.

I znów przychodzi mi recenzować płytę, której po prostu warto posłuchać. Jeśli nawet kogoś nie wzruszy - to po wysłuchaniu doceni minimalizm i zwięzłość the Raveonettes czy White Stripes.

Afghan (18 maja 2003)

Oceny

Średnia z 1 oceny: 0/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także