Ocena: 7

Jaga Jazzist

What We Must

Okładka Jaga Jazzist - What We Must

[Ninja Tune; kwiecień 2005]

Kiedy w maju bieżącego roku zawitali z trzema koncertami do naszego kraju, trudno było przypuszczać, że ukierunkują graną przez siebie muzykę na zupełnie nowe tory. Wśród osób, które nie miały wcześniej styczności z najnowszym dziełem Norwegów, zmiana brzmienia musiała wywołać niemały szok i zdziwienie. Zamiast muzyki elektronicznej przeplatanej jazzującą trąbką czy charakterystycznymi dla Tortoise wibrafonami, artyści zwrócili się ku graniu instrumentalnemu, uwidoczniając bardziej rockowe inspiracje. Również kompozycje z „The Stix” i „A Livingroom Hush” zostały przearanżowane i dopasowane do zrewolucjonizowanego stylu tego dziesięcioosobowego kolektywu.

Już na samym wstępie, należy zwrócić uwagę na fakt, że zmiany, jakie zaszły na linii „The Stix” i najnowszego „What We Must” wcale nie były wymuszone. Dzięki wcześniejszym płytom, Jaga Jazzist ugruntowali sobie wysoką pozycję wśród wykonawców zaliczanych do nurtu nu-jazz i obok Amona Tobina czy Cinematic Orchestra byli uznawani za najważniejszych przedstawicieli gatunku. Porzucenie nowoczesnego, elektronicznego brzmienia na rzecz żywego, bardziej tradycyjnego (choć nadal nowatorskiego) grania, mogło zostać odebrane jako próba uniknięcia dalszego eksplorowania obszarów zarezerwowanych dla artystów nagrywających dla Ninja-Tune. Co bardziej zorientowani w temacie słuchacze, powinni mieć jednak w pamięci zdecydowanie udany album, jaki Jaga Jazzist nagrali wraz z innymi Norwegami z Motorpsycho w ramach serii muzycznych kolaboracji „In The Fishtank”. Na wydanej przez holenderski Konkurrent płycie, pojawiły się kompozycje w duchu jazz-rocka, nie mające wiele wspólnego z terminem „nowoczesna elektronika”. Najnowszy „What Me Must” nie jest zatem tylko chwilową odskocznią, mającą na celu zatuszowanie braku pomysłów na kontynuowanie drogi obranej na wcześniejszych płytach.

O tym, że na „What We Must” nastąpiła poważna w skutkach wymiana składników elektronicznych na bardziej rockowe przekonujemy się już przy okazji „All I Know Is Tonight”. Oprócz mnogości typowo jazzowych instrumentów, w kompozycji pojawiają się gitary. Ich zadanie nie sprowadza się jedynie do kreowania tła czy też podkreślenia brzmienia. To na nich w dużej mierze oparta jest kompozycja, która odkrywa dla słuchacza różne odcienie nastrojowości. Dodatkowo sposób, w jaki Jaga Jazzist operuje tu napięciem może wywołać wśród wielu stricte instrumentalnych grup uzasadnione kompleksy. Mniej rocka, a więcej jazzu i spokoju pojawia się z kolei w „For All You Happy People”. Trwający niecałe cztery minuty utwór, dopiero w drugiej części odsłania bardziej żywe oblicze. Oszczędna perkusja i odświeżająca gitara akustyczna nadają temu melancholijnemu fragmentowi bardziej zdecydowany wydźwięk. „Oslo Skyline” również nie ustępuje pozostałym kompozycjom, a jej nastrój jest adekwatny do tytułu. W równej mierze, co barwy nieba, zmieniające się w zależności od pogody, pór dnia i roku, wspomniany utwór zaskakuje buzującymi zmianami nastroju. Kiedy jest mroczno i ponuro, „Oslo Skyline” przeraża dźwiękami zmasowanych gitar. Gdy na horyzoncie pojawia się słońce, nadając niebu zniewalająco błękitną barwę, wówczas kompozycja wręcz kipi pozytywną energią. O tym, że Jaga Jazzist faktycznie stać na zaskakujące momenty, świadczy też „Swedenborgske Rom”, który, gdyby nie dźwięki trąbki, z powodzeniem mógłby wejść do repertuaru Sigur Rós. Przestrzenne brzmienie, nieziemskie pogłosy i charakteryzująca twórczość Islandczyków, oderwana od rzeczywistości nastrojowość, wraz z upływem czasu, wywołują ciarki na plecach. W przypadku pozostałych fragmentów, składających się na całościowy, budzący podziw kształt „What We Must” nie da się powiedzieć złego słowa. W zasadzie tylko ostatni na płycie „I Have A Ghost Now What?” wypada mniej przekonywująco na tle reszty, ale uznanie go za wpadkę byłoby nietaktem.

Najnowsze dzieło Jaga Jazzist, pomimo ryzykownych zmian brzmieniowych, nie tylko nie odstaje od „A Livingroom Hush” i „The Stix”, ale przede wszystkim po raz kolejny potwierdza, że poważne zwroty mogą wyjść tylko na dobre. Warunek jest tylko jeden. Należy mieć, choć w takim stopniu otwarte umysły na nowe inspiracje, co tych dziesięciu Norwegów.

Piotr Wojdat (28 lipca 2005)

Oceny

Piotr Szwed: 7/10
Piotr Wojdat: 7/10
Kamil J. Bałuk: 6/10
Średnia z 9 ocen: 7,22/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także