Ocena: 9

Matt Elliott

Drinking Songs

Okładka Matt Elliott - Drinking Songs

[Ici d'Ailleurs; 17 marca 2005]

Pieśni pijackie (ang. drinking-songs)

- pieśni bakchiczne, biesiadne, toastowe, wchodzące tak w obręb lit. wykształconej, jak i ludowej literatury (pieśni ludowe), śpiewane podczas zebrań towarzyskich. W lit. greckiej p.p. był skolion; wiele p.p. zbliżyło się do formy anakreontyku. P.p. są często utworami parodystycznymi (parodia). Klasycznym przykładem polskiej p.p. jest Kurdesz F. Bohomolca.

Mocne. Mocne jak Ricard, francuska anyżówka, którą Matt Elliott upił się, kiedy tworzył „The Kursk”, jedną z piosenek na „Drinking Songs”. Ten przymiotnik najlepiej oddaje zawartość tegorocznej płyty. Słuchania najnowszego wydawnictwa Elliotta nie pozwoliłbym, o ironio, pod żadnym pozorem łączyć z alkoholem. Taka kombinacja mogłaby zaowocować rychłą śmiercią. Bo przecież umrzeć można zarówno z przepicia, jak i ze smutku.

Z gościem stało się coś podejrzanego, odkąd spod szyldu The Third Eye Foundation uciekł we właściwe nazwisko - Matt Elliott. Nagrywając jeszcze pod pseudonimem, znany był jako artysta trzymający stylową sztamę z Mogwai albo Tortoise. Należy w tym miejscu wspomnieć choćby „You Guys Kill Me”, czy „Little Lost Soul”, które łączyły w sobie wspomniany post-rock z mroczną, niekiedy szaleńczą elektroniką. Nastrój kawałków bywał różny, ale nigdy nie zahaczał o klimaty, co tu dużo gadać, samobójcze. A taki właśnie typ muzyki zaczął uprawiać Matt na „The Mess We Made”. Krążek był tak przesycony muzycznym pesymizmem, że gdybym go recenzował, zastanawiałbym się, czy można biedakowi wytknąć choćby jedną wpadkę - a nuż Elliott byłby gotów skoczyć z mostu?

A tu niespodzianka - nowa płyta jest jeszcze bardziej depresyjna. Smutek ma jednak nieco inne współrzędne geograficzne. Dosłownie i w przenośni - Matt Elliott przeniósł się do Francji, by tam, w hołdzie zerwania z amerykańską kulturą, rozpocząć romans ze starosłowiańskimi instrumentami i cerkiewnymi melodiami. Konwencja broni się bardzo dobrze i dołuje kilkakrotnie silniej niż wszystkie poprzednie wydawnictwa. Choćby wtedy, kiedy w otwierającej album piosence głośne chóry korespondują z pianinem albo kiedy Elliott wciela się w utworze „Whats Wrong” w pijanego akordeonistę, który opowiada tragiczną historię, dobijając słuchaczy tubalnym głosem. Słychać wyraźnie, że Matt pali nie mniej niż Tom Waits za dobrych czasów. Jest jeszcze pogrzebowy „The Guilt Party”, krótki instrumentalny „Trying To Explain”, ale przede wszystkim wspomniany już „The Kursk”. Piosenka rozpoczyna się od pluskania fal, potem wchodzi obowiązkowa rzewna gitara, a z oddali słychać już trumienno-pijackie pohukiwania, które w końcu przeistaczają się w zapraszającą do wspólnego zalania się w trupa kanonadę prosto do ucha.

Elliott nie zerwał jednak całkowicie z elektroniką. Świadczy o tym zamykające płytę „The Maid We Mess”, które, wbrew nazwie, nie jest wcale pokłonem w stronę poprzedniego krążka. Stanowi za to niemal zupełnie oddzielną część płyty. Podczas dwudziestu minut trwania słuchacz obcuje z hipnotyzującym motywem gitarowym, który powoli przechodzi w melanż elektronicznych barw, na końcu wkracza migotliwy rytm. Wszystko zespaja się w intrygujący energetyczny kolaż.

Mocne. Jeśli Elliott produkowałby alkohole, to bałbym się je pić, a jeśli kolejna płyta wpasuje się w tendencję depresji, to będę bał się słuchać. Nie na każdą porę dnia, nie na każde ucho. Świetne, ale wymagające i zupełnie na przekór terminowi „muzyka rozrywkowa”. Mocne, oj mocne.

Kamil J. Bałuk (27 czerwca 2005)

Oceny

Kamil J. Bałuk: 9/10
Tomasz Łuczak: 8/10
Kasia Wolanin: 7/10
Średnia z 12 ocen: 7,66/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: ya
[11 listopada 2011]
Polish site about Matt Elliott on Fb
http://www.facebook.com/pages/Matt-Elliott-Polish-fanpage/223590981037316?sk=wall

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także