Ocena: 6

Heikki

2

Okładka Heikki - 2

[Magic Marker; 15 lutego 2005]

Aby dowiedzieć się, czym jest Heikki, należy najpierw odpowiedzieć na pytanie, kim był Heikki. A Heikki był dziadkiem Jari Haapalainena, aktulanego gitarzysty tej grupy. Jak mówi on sam, Heikki mieszkał w Finlandii i był nazywany „królem mandoliny”. Kochał muzykę do tego stopnia, iż samotnie przemierzał śnieżne pustkowia w poszukiwaniu kogoś, kto chciałby wysłuchać jego gry. Heikki AD 2005 ma w zasięgu ręki wszelkie środki ku temu, by zadośćuczynić męczarniom oraz artystycznym (i nie tylko) poszukiwaniom szacownego przodka. Zamiast do odizolowanych jednostek, ma szasnę trafiać do mas. Zamiast szarzyzny fińskich krajobrazów, ma prawo do tworzenia barwnych, hurraoptymistycznych pejzaży. Przemarznięty dziadek Heikki mógłby tylko pozazdrościć.

Heikki zapożycza odrobinę od kobiecych grup popowych z lat '60 („Don't Ask Me Why”), powtarza też w pewnym stopniu styl dawnego, akustucznego Coldplay („Still You Don't Know Me”). A wszystko to podlega silnym wpływom odmłodzonego folku i country. Jeżeli więc obiły wam się o uszy nazwy takie jak The Owls lub The Concretes, to jesteśmy w domu. Tak jak w przypadku wyżej wymienionych, kobiece, wokalne muśnięcia przyprawiają tutaj o zawrót głowy, a kipiąca spontaniczność trzymana jest na wodzy przez porządną, studyjną postprodukcję. W gąszczu instrumentów bardzo łatwo odnaleźć przejrzyście wytyczoną ścieżkę. Całokształt płyty może nie rzuca na kolana, lecz wywołuje za to szczery, serdeczny uśmiech. Coś, co trudno jest osiągnąć zespołom, które na siłę starają się być rozchichotane i wesolutkie. I o to chyba chodziło Heikki. O znalezienie kompromisu pomiędzy własnymi potrzebami wyrazu a zaspokojeniem potrzeb odbiorców. Bo choć należy szczerze przyznać, że po wysłuchaniu trzech pierwszych kawałków niewiele już nas na „2” zaskoczy, to nie sposób uwolnić się od chęci pozostania w budowanym przez Heikki bezpiecznym, przytulnym schronieniu. Dodatkowym atutem jest brak jakiejkolwiek dominanty kompozycyjnej. Energiczne, indie-popowe nagrania bezkonfliktowo sąsiadują z sentymentalnymi balladami. I pomimo regularnych przestrojeń klimatu, album zgrabnie eksponuje słuchaczowi swoją jowialną naturę: bez nużących i rozwlekłych przerywników, bez agresywnych, z góry sztucznie zaprogramowanych chwytów.

Jeżeli na podstawie „2” mielibyście nakreślić ogólny obraz Szwecji, byłaby to idylliczna, mlekiem i młodem płynąca kraina. Warto posłuchać młodego szwedzkiego pokolenia, mówiącego nieco innym muzycznym językiem niż jego rówieśnicy z The Hives czy Mando Diao. Nawet jeżeli obojętny jest ci los błądzącego w metrowych zaspach dziadka Heikki.

Łukasz Jadaś (4 czerwca 2005)

Oceny

Kasia Wolanin: 5/10
Średnia z 4 ocen: 5,75/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także