Ocena: 6

Nouvelle Vague

Nouvelle Vague

Okładka Nouvelle Vague - Nouvelle Vague

[Peacefrog; 9 sierpnia 2004]

„Najlepsze są składanki”, twierdził już przed laty Roman Rogowiecki w kultowej tv-shopowej reklamówce. Dziś, w kontekście zalewających nasze sklepy kolejnych serii wydawniczych oferujących bezpieczne kolekcje miałkich przebojów i, co straszniejsze, zdobywających szerokie grono odbiorców, wypowiedź ta brzmi jak słynna klątwa Zbigniewa Bońka rzucona po meksykańskim Mundialu. Przeglądając listę najlepiej sprzedających się pozycji, z cudem graniczy wyłowienie jakiejkolwiek „normalnej” płyty. Rozumiecie doskonale, jak łatwo można znienawidzić firmowane przez wytwórnie składanki i tym podobne dziwactwa. Z dużym więc dystansem i chłodem podszedłem do coverowego projektu francuskiego, anonimowego dotychczas duetu Nouvelle Vague, który nie dość, że posiada wiele cech standardowej kompilacji, to jeszcze może kojarzyć się z supermarketowymi produkcjami typu „Najpiękniejsze melodie The Beatles w interpretacjach weneckich mandolinistów”. Niepotrzebnie.

Jakkolwiek przy przyjętej formule trudno jest wyjść Nouvelle Vague poza kategorię ciekawostki, jest to ciekawostka bardzo intrygująca i nie jednorazowego użytku. Oto zbiór trzynastu nowofalowych klasyków, najważniejszych kompozycji przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, doczekuje się interpretacji na modłę bossa novy, względnie tropikalnego, rozbujanego new wave w stylu belgijskiej Anteny i albumu „Camino Del Sol” z 1980 roku. Myśl wydaje się kuriozalna, tym bardziej gdy rozważymy, że zaangażowane przez dwójkę Francuzów wokalistki dobrane zostały przy użyciu kryterium... nieznajomości materiału. Paradoksalnie, okazuje się to być dużym plusem „Nouvelle Vague”. Świeżość spojrzenia i zupełnie zaskakujące, autorskie rozwiązania dziewczyn pomagają często na dostrzeżenie dawno skatowanych kompozycji w diametralnie nowym świetle. „A Forest” The Cure i „In The Manner Of Speaking” Tuxedomoon stają się kameralnymi, klaustrofobicznymi mruczankami. „Making Plans For Nigel” XTC – leniwie płynącą, pogodną opowiastką. „Teenage Kicks” The Undertones bawi pokracznym rozłożeniem wokalnych akcentów. Rozpędzony „Just Can’t Get Enough” (Depeche Mode) pozwala wreszcie cieszyć się tą znakomitą popową melodią. O najdoskonalszej z interpretacji, „Too Drunk To Fuck” Dead Kennedys, ani słowa. Niektórzy z naszych czytelników nie osiągnęli jeszcze pełnoletności.

Czy nie mamy tu do czynienia z muzyczną profanacją? Czy takimi świętościami jak „Love Will Tear Us Apart” czy „The Guns Of Brixton” w ogóle wolno się w ten sposób zabawiać? Nawet jeśli nie należy, to inwencja interpretacyjna i zaskakująca konwencja przyjęta przez Nouvelle Vague nie pozwalają się długo na tę płytę gniewać. Bardzo bardzo fajne.

Kuba Ambrożewski (8 maja 2005)

Oceny

Kasia Wolanin: 7/10
Kuba Ambrożewski: 7/10
Średnia z 7 ocen: 7,42/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także