Ocena: 5

Garbage

Bleed Like Me

Okładka Garbage - Bleed Like Me

[Warner Music Poland; 11 kwietnia 2005]

W 1998 roku wydawało się, że nigdy nie skończą im się patenty na oryginalne utwory. Był ich pełen doskonały self-titled, właśnie ukazał się rewelacyjny "Version 2.0". Rok póżniej wyróżnienie spotykające uznane gwiazdy pop - zespół poproszono o napisanie tytułowej piosenki do dziewiętnastego filmu o przygodach najsłynniejszego agenta Jej Królewskiej Mości. Używając wyświechtanego określenia można stwierdzić, że sukces artystyczny Garbage szedł w parze z komercyjnym. Już w nowym tysiącleciu do dyskografii dodali przeciętny trzeci album. Kilka tygodni temu ukazała się czwarta studyjna płyta ugruntowująca pozycję zespołu w grupie artystów, którzy wraz z końcem lat 90-tych stracili twórczy potencjał.

"Bleed Like Me" składa się z jedenastu schematycznych kompozycji, spośród których tylko nieliczne wybijają się ponad sztampową resztę. Na autorze tych słów pozytywne wrażenie wywarły jedynie "It's All Over But The Crying" podobny nieco do "The Trick Is To Keep Brathing", potencjalny szlagier dla rozgłośni radiowych, przebojowy "Run Baby Run", przewidywalny, ale nie pozbawiony uroku "Happy Home" oraz chyba najlepszy w zestawie "Metal Heart" z szepcząco-skandującą Shirley, dopasowanymi aranżacjami smyczków i energiczną gitarą. Pozostałe piosenki potwierdzają niewesołą tezę, że ostatnimi czasy, Garbage są w stanie nagrać album zawierający tylko kilka udanych utworów. Tak było na "Beautifulgarbage", tak jest i teraz. Grupie zdarzają się wpadki w postaci nieudolnych autoplagiatów. "Why Don't You Come Over", "Boys Wanna Fight", "Sex Is Not The Enemy" to cienie kompozycji z dwóch pierwszych płyt, zrealizowane w dość marny sposób a przy dłuższym słuchaniu po prostu irytujące prostotą wykorzystanych do ich budowy środków.

Udane single były niegdyś znakiem rozpoznawczym szkocko-amerykańskiego zespołu. Tą kategorię utworów Garbage na "Bleed Like Me" reprezentuje (jak na razie) "Why Do You Love Me". Piosence nie można zarzucić braku przebojowości. Jednakże, jak rzekłby jeden z bohaterów filmu "Miś", jest to przebojowość grubymi nićmi szyta. Jest riff, jest wykop, jest chwytliwy refren, ale wszystko to takie oczywiste, takie "niegarbage'owe".

Może trochę się czepiam, bo poza wymienionymi wcześniej trzema niezgrabnymi utworami, "Bleed Like Me" nie jest złą płytą. Po czterech latach oczekiwania zagorzali fani będą na pewno w jakieś mierze usatysfakcjonowani. Być może zbyt wiele oczekiwałem po tym albumie, jednak szumne zapowiedzi członków grupy o powrocie do brzmienia z pierwszej płyty narobiły apetytu na coś więcej niż tylko poprawne i przeciętne kompozycje.

Witek Wierzchowski (28 kwietnia 2005)

Oceny

Witek Wierzchowski: 5/10
Kasia Wolanin: 4/10
Średnia z 12 ocen: 4,75/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także