Ocena: 4

Budapest

Head Towards The Dawn

Okładka Budapest - Head Towards The Dawn

[Sinnamon; 7 marca 2005]

Mniej więcej rok temu poznawałem debiut angielskiego Budapest, bez świadomości, że zespół przymierza się już do wydania następcy. "Too Blind To Hear" miało wtedy za zadanie zapewniać chwilową, przyjemną ucieczkę od przyswajanej właśnie klasyki i okrzyczanych nowości i z tej roli wywiązywało się doskonale. Mając w pamięci pozytywne wrażenia niejako automatycznie sięgnąłem po wydany niedawno "Head Towards The Dawn". Niestety, drugi Budapest nie tylko nie dorównuje poprzednikowi, ale nakazuje wręcz postawić pytanie o sens dalszego egzystowania tego zespołu.

Nudna, za długa i przewidywalna to płyta. John Garrison i koledzy gotują swoje flaki z olejem aż przez 57 minut. Nie wiadomo właściwie dlaczego tych utworów jest aż tyle, ponieważ ta płyta włączona w dowolnym jej momencie brzmi zawsze tak samo. Są to cały czas jakieś zupełnie sterylne ballady, zmęczone, niemożliwe do zapamiętania post-parachutes'owskie popłuczyny. Kilka przyzwoitych momentów to żywy, posiadający snowpatrolowy potencjał na skromny przebój "Clock Face", "Say Something Wonderful", gdzie w mollowym refrenie udaje im się wytworzyć nieco napięcia, "Easy Water" z wokoderowym wokalem Garrisona, który w końcu nie brzmi jak blogujący licealista. Im dalej, tym bardziej są te wyróżnienia wymuszone - takich piosenek są tysiące, choć miło byłoby, gdyby zagrano je w radio. Upominanie się o ostrzejsze granie może być jednak w ich przypadku nieco ryzykowne. "Pressure" brzmi jakby Coldplay przyszło do głowy napisać kawałek post-grunge'owy, jakkolwiek absurdalna to myśl. Panowie - grunge is dead, new acoustic movement is dead too, obudźcie się!

Budapest polecam jedynie tym, którzy na czele listy najlepszych brytyjskich zespołów ustawiają Haven, Lowgold i Embrace. "Head Towards The Dawn" może sprawdzać się chyba tylko jako środek usypiający, a piosenki, które proponuje dziś John Garrison zbyt często sprawiają wrażenie, jakby mogło je napisać 90% brytyjskich smutnych chłopców z akustykami w dłoniach. I choć nikt nie może zabronić im ich grać, my nie musimy tego słuchać.

Kuba Ambrożewski (13 marca 2005)

Oceny

Kuba Ambrożewski: 4/10
Średnia z 2 ocen: 6,5/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także