Ocena: 4

Idlewild

Warnings/Promises

Okładka Idlewild - Warnings/Promises

[Parlophone; 7 marca 2005]

Nie wiem czy rozumiecie skalę wydarzenia. Mam nadzieję, że słyszeliście "100 Broken Windows", jeśli nie, krótka lekcja muzycznej historii współczesnej. Wydana w samym środku wyspiarskiego new acoustic movement druga płyta Idlewild była niczym cios między oczy muskających struny akustyków zespołów. Pod osłoną odkręconych na full wzmacniaczy tworzących zwartą ścianę hałasu kryło się naprawdę inteligentne granie. Sekcja rytmiczna Fairfoull-Newton robiła wszystko by uniknąć łojenia "na cztery", brzydzący się solówek gitarzysta Jones z finezyjnym niedbalstwem ciosał kolejne akordy, a wokalista Woomble swoim rozmarzonym, ale donośnym głosem serwował myśli-slogany w rodzaju don't buy local lamplights. Dodatkowo, w odróżnieniu od święcących wówczas tryumfy At The Drive-In, kwartet z Edynburga miał w sobie niewyobrażalną wręcz przebojowość, a każda z kompozycji "100 Broken Windows", przy całym swoim brudzie i toporności, rodziła pytanie: "jak oni tam wpletli takie melodie?" Hmmm. Odpowiedź dekady 00's na "Nevermind"? To nie ja wymyśliłem.

Potem już było tylko gorzej. Kiedy w 2001 roku Woomble jawnie wyraził komercyjne inklinacje Idlewild, zagorzałych fanów formacji przeszedł dreszcz niepokoju. Obawa przed utratą wypracowanego, charakterystycznego brzmienia okazała się być jednak w pełni uzasadniona. Wydany rok później "The Remote Part" nie dość, że osłabił rockowy wykop grupy wprowadzając niespotykaną dotąd ilość momentów balladowych, to zaserwował odbiorcy większy uniwersalizm przekazu, gubiąc gdzieś celne myślowe strzały autostwa Roddy'ego. I choć "The Remote Part" w dalszym ciągu był albumem bardzo dobrym, życzenie powrotu grupy do starych patentów było bardziej niż silne. Niestety Idlewild zdecydował się trwale podporządkować oczekiwaniom stacji radiowych. "Warnings/Promises" jest kolejnym krokiem w tym kierunku, ostatecznym zerwaniem z wczesnym obliczem formacji.

Sesja nagraniowa w słonecznej Kalifornii musiała zrobić swoje. Już otwierający, wlekący się niczym postrzelony żółw "Love Steals Us From Loneliness" jest najbardziej zaspanym z dotychczasowych idlewildowych openerów. Pięć lat temu nie nadawałoby się to na b-side, dziś jest promującym płytę singlem. Postępujące zmiękczenie brzmienia słychać ponownie pod numerem dwa, gdzie jest... ekhem... ballada. Jedna z siedmiu na płycie. I wiecie co? "Welcome Home" broni się nienachalnym refrenem, czyniąc z siebie potencjalny przebój. Taki z gatunku amerykańskiego FM-friendly rocka, ale zawsze. "Not Just Sometimes But Always" (Roddy, gdzie Twoja kreatywność?) startuje niczym "Iris" Goo Goo Dolls i znów zanosi się na przebój. Jakie to łatwe. "As If I Hadn't Slept" z przyjaznym uchu, delikatnym przesterem brzmi jak R.E.M. w "Man On The Moon" (to przecież nie zarzut). Mamy kolejnego chartsurfera. Wymieniać dalej? Kurna, przecież to Idlewild! Stop!

Tu dochodzimy do sedna sprawy. O dziwo, na "Warnings/Promises" najlepiej wypadają ogołocone ze zbędnych przesterów, mniej lub bardziej flegmatycznie snujące się kawałki. Są melodyjne, zgoda. Będą z nich hiciory, bomba. Degrengolada formacji jest jednak widoczna w szczątkowo zachowanym materiale siłowym. Umieszczony pod trójką "I Want A Warning" w krótkim czasie stał się obiektem docinków części redakcji Screenagers. Już nawet nie chodzi o te wydumane gitary a'la Hendrix z Matplanety, lecz choćby o kuriozalne powtórzenie kiepskiej linii melodycznej gitarowym wypełniaczem na wysokości 2:37. Tak durnego rozwiązania nie słyszeliśmy już dawno. "Too Long Awake" startuje niewiele lepiej. Jeżeli nie zrazi was quasi-shoegaze-niewiadomo-jakie minutowe intro, ani Roddy budujący refren na szalenie wysublimowanym rymie "together-forever", to ta płyta może wam się spodobać. Naprawdę.

Teksty albumu to osobny temat. Woomble spoważniał, wiadomo. A że odkrył w sobie niepoprawnego romantyka, w takim tonie utrzymane jest również "Warnings/Promises". Jednym nowe liryki mogą wydać się natchnione, innym banalne i infantylne. Dodatkowo, aby spotęgować efekt, Roddy (oprócz zapuszczenia włosów) zaczął niedbale artykuować, celowo przeciągając kolejne frazy. Czy to robi dobrze, rzecz gustu. Czwarty Idlewild to dla autora tekstu najsłabsze wydawnictwo formacji. To także dowód, że szkocka formacja najlepsze lata ma już za sobą. "Warnings/Promises" ma jednak wszelkie szanse stać się bestsellerem. No ale przecież o to chodziło.

Tomasz Tomporowski (6 marca 2005)

Oceny

Kamil J. Bałuk: 5/10
Kuba Ambrożewski: 5/10
Przemysław Nowak: 5/10
Tomasz Tomporowski: 5/10
Kasia Wolanin: 4/10
Średnia z 17 ocen: 5,88/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także