Ocena: 7

The Delgados

Universal Audio

Okładka The Delgados - Universal Audio

[Chemikal Underground; 20 września 2004]

To był słaby rok dla brytyjskiej muzyki: na palcach jednej ręki przeliczymy klasowe płyty, głównie autorstwa bohaterów lat dziewięćdziesiątych, a prawdziwie groźnych debiutów jak na lekarstwo. Co tu ukrywać, wyspiarski mainstream wydaje się znajdować w dość opłakanym artystycznie stanie. Nowych, charyzmatycznych postaci na miarę Jarvisa Cockera, Richarda Ashcrofta czy któregokolwiek z Gallagherów po prostu nie ma, bo Doherty albo Borrell co najwyżej pragną spróbować sił w tej lidze. Brakuje też miejsca dla twórczości wolnej od wpływów zaborczej, pseudo-niezależnej prasy w rodzaju NME. Artyści pokroju South czy Six By Seven walczą o wydanie im albumu i przyzwoitą promocję. Gdzie czasy, gdy Tony Wilson własną krwią gwarantował artystyczną swobodę Joy Division? Gdzie kochający i czujący dobrą muzykę pasjonaci jak Alan McGee, budzący po nocach swoich przyjaciół informacjami o odkryciu najlepszego zespołu na świecie? Wreszcie jaki związek ma mój rozgoryczony wywód z zespołem, którego dotyczy ten tekst? Niewielki, forma autorów "Universal Audio" pozwoliła mi jedynie nie stracić do końca nadziei w muzykę z UK.

Kontynuujący od kilku lat chwalebną tradycję szkockiego, niezależnego popu, Delgados po raz kolejny dali sobie radę. Tegoroczna płyta nie dorównuje żadnemu z dwóch najsłynniejszych albumów zespołu, ale na jego usprawiedliwienie trzeba zaznaczyć, że zarówno "The Great Eastern" (mój ulubiony), jak i "Hate" dla odpowiednio wtajemniczonych należą do grona klasycznych brytyjskich płyt ostatnich lat. Delgados zdawali sobie chyba sprawę z wysokości przeszkody, jaką sami przed sobą zbudowali, bo wydając "Universal Audio" postanowili wyminąć ją bokiem. Dowodem na uproszczenie formy może być spostrzeżenie, że posiadający więcej tracków album jest o 6-7 minut krótszy niż poprzednicy. Pewnie z uwagi na porzucenie producenta Dave'a Fridmanna, dominujący wcześniej lekki przepych aranżacyjny, podkreślany najczęściej przez gęste smyki, zostaje porzucony. Właściwie z poprzednimi dokonaniami w sposób bezdyskusyjny kojarzy się tu tylko "Keep On Breathing", studyjnie wypieszczony, z akordeonem, fortepianem, dwiema ścieżkami wokalu (uproszczenie, możnaby się o tym rozpisać). Wcześniej oczywiście nadal wychwytujemy te smaczki, ale z reguły są równie nieśmiałe jak trąbka w "Come Undone". "Universal Audio" kładzie bowiem większy nacisk na pracę gitar. Słychać to już w dźwiękach otwierających album. "I Fought The Angels" wita sekwencją prościutkich, surowych akordów. Późniejszy "Get Action!" startuje niepozornym akustykiem, ale podłączanie się do prądu nie trwa długo, co tylko podkreśla rozmach optymistycznego chorusu. W połowie drogi od Belle And Sebastian do Mogwai? Coś w tym jest!

A same melodie? To wciąż duża siła Delgados. Te naładowane pozytywnym przekazem szybko kupują swoją prostotą i rozbrajająco nieprzejętym głosem Aluna Woodwarda. Nawiązujący wysmakowaniem wokalnych harmonii do mistrzów popu sprzed lat "Girls Of Valour" nie pozwala uwolnić się od skojarzenia z "Do They Know It's Christmas?" (przez co zatriumfował u mnie bezapelacyjne w te święta). Nie wierzę żeby stracił swój urok w najbliższych miesiącach, a nawet jeśli, to i tak zostaną "Is This All That I Came For" czy "Everybody Come Down" (akurat wykonuje Emma Pollock, generalnie odpowiedzialna na albumie za przeciwny biegun emocji) - kompozycje nienachalne, ale szalenie pomysłowe. Kto znajdzie tu choć kilka zbędnych sekund? Z drugiej strony są powoli, ale konsekwentnie budujący swoją organowo-gitarową przestrzenność "The City Consumes Us" czy kontrastowy, ciekawy muzycznie "Bits Or Bone" (świetna perkusja). Udane, bo tak naprawdę "Universal Audio" to płyta kompletna.

Nie ma co - jeśli nie nastąpiło to już przy okazji "Hate", to na pewno dziś można uznać Delgados za niezawodną, markową firmę. Rozumując chronologicznie, należałoby przyjąć, że kolejny raz wspomogą brytyjskie indie za dwa lata. Miejmy jednak nadzieję, że wtedy zastaną je w nieco lepszym stanie...

Kuba Ambrożewski (29 grudnia 2004)

Oceny

Kuba Ambrożewski: 8/10
Tomasz Tomporowski: 8/10
Kasia Wolanin: 6/10
Średnia z 15 ocen: 7,46/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także