Bright Eyes / Neva Dinova
One Jug of Wine, Two Vessels [EP]
[Crank! Records; 20 kwietnia 2004]
Conor Oberst to bez wątpienia jeden z najbardziej płodnych artystów ostatniego dziesięciolecia. Można rzec – człowiek orkiestra. Nie ma roku, żeby nie ukazała się jakaś płyta, na której pojawia się ten muzyk. Nieważne czy będzie to nowy album długogrający Bright Eyes, gościnny „występ” na krążku zaprzyjaźnionego zespołu, czy w końcu jak w tym przypadku split. Tak już jest od 1994 roku, od czasu kiedy to ukazała się kaseta demo zatytułowana „Water”, sygnowana jego imieniem i nazwiskiem. Nie inaczej jest, tym samym, dziesięć lat później. Po pierwsze Conor przygotował podwójny album, który ukaże się w drugiej połowie stycznia przyszłego roku. Po drugie założył własną wytwórnie (Team Love), która wydała świetny, debiutancki album Tilly and the Wall. No i po trzecie, dla nas w tym przypadku najważniejsze, wraz z innymi muzykami z Omahy, członkami zespołu Neva Dinova, nagrał split, będący tak naprawdę bardziej kolaboracją muzyczną, stricte przyjacielską, aniżeli krążkiem, na którym muzycy wydzielili po równo swój czas i traktują to na zasadzie: „każdy sobie rzepkę skrobie”.
Na „One Jug Of Wine, Two Vessels” znalazło się sześć nagrań. Trzy od Nevy, trzy od Bright Eyes. Czy jest tak jednak do końca? Odpowiedź brzmi nie. To, że dany utwór jest sygnowany nazwą którejś z grup nie ma żadnego znaczenia. W sumie można byłoby powiedzieć, że to epka Nevy Dinovy z gościnnym udziałem Conora i kilku muzyków z jego kręgu. Dodatkowo w ostatnim nagraniu na krążku, które „należy” jakoby do Bright Eyes, śpiewa lider Nevy. Choć trzeba dodać, że akurat autorem tekstu „Spring Cleaning” jest Oberst. Całość materiału utrzymana jest w podobnym folkowym klimacie. Zbliżony jest również rodzaj wokalnej wrażliwości obu śpiewających panów, mających skłonności do emocjonalnych interpretacji swoich tekstów. Jednakże Jake Bellows częściej spokojnie podąża za melodią, czasem ją prowadząc, głos Obersta natomiast dużo częściej się załamuje dodając muzyce bardziej przygnębiających barw. Tak jest choćby w zaśpiewanej przez lidera Bright Eyes „Black Comedy”. Piosence, której bliżej do nagrań z „Fevers and Mirrors”, aniżeli do tych z ostatniej dużej płyty - "Lifted or The Story is in the Soil Keep Your Ear to the Ground". Nieco wcześniej pojawia się jednak, utrzymany w klimacie dokonań Wilco „Tripped”. „Poison”, kolejny utwór Nevy Dinovy, bardziej refleksyjny w nastroju, przypomina dokonania... Bright Eyes. Najbardziej odmiennym nagraniem na całej płycie jest czwarte w zestawie „I’ll Be Your Friend”. „Indie-folkowość” ustępuje tu miejsca narastającym, chwytliwym i nieco jazzującym rytmom. Pojawia się mandolina, pojawia wiolonczela, pojawia nawet banjo. Śpiewającemu Conorowi towarzyszy grająca na trąbce Orenda Fink z Azure Ray. Świetnym solo na saksofonie popisuje się tu John Hischke. „Get Back” to ponowny powrót do krainy melancholii, w której pozostajemy już do końca.
Dla tych, którzy znają twórczość Bright Eyes, nie jest to na pewno dzieło wnoszące coś ponad to co już wcześniej było w muzyce tego zespołu. Z drugiej strony nie od dziś wiadomo, że Conor nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Dlatego też dobrze, że ukazała się ta płyta. Miłośnikom Bright Eyes umiliła czas oczekiwania na nowy album długogrający. Dodatkowo przybliżyła szerszemu kręgowi odbiorców uroczą twórczość zespołu Neva Dinova, sprawiając być może, że od tej pory kilka osób więcej będzie czekać z niecierpliwością na nowe nagrania grupy. Choćby na te, które znajdą się na ich drugiej płycie („The Hate Yourself Change”). Jej premiera, podobnie jak podwójnego wydawnictwa Bright Eyes, przewidziana jest na styczeń 2005.
Oceny
PUBLIKACJE POWIĄZANE
Waldemar Łysiak „Asfaltowy saloon”