Ocena: 4

Haven

All For A Reason

Okładka Haven - All For A Reason

[Radiate; 29 marca 2004]

Po przejrzeniu recenzji obu płyt Haven na naszym serwisie można mieć poważne wątpliwości, czy w przypadku dalszej bytności tego zespołu na Screenagers przysłowie "do trzech razy sztuka" ma jeszcze jakiekolwiek uzasadnienie. Haven są wciąż boysbandem z gitarami. Ci chłopcy nie uderzają zbyt mocno w struny. Wokalista, choć pewności nie ma, być może kiedyś próbował dostać się do Westlife. Nie byłoby przesadą nazwanie "All For A Reason" tribute'em dla britpopowej drugiej ligi, bo płyta brzmi niczym hołd złożony przez zespół jeszcze mniej oryginalny, jeszcze bardziej wtórny i mdły niż dawno zapomniane pierwowzory.

Po tych wszystkich obelgach pewnie będzie to zaskakujące stwierdzenie, ale "All For A Reason" to w gruncie rzeczy przyjemny album. Oczywiście, całe 40 minut to zdecydowanie zbyt długo, ale

czemu raz na jakiś czas nie odprężyć się przy "Change Direction"? To całkiem niezła kompozycja. Co prawda riff otwierający ten sympatyczny utworek słyszymy po raz n-ty, ale na to będziemy musieli przymknąć oko jeszcze nie raz, obcując z muzyką Haven. "Have No Fear" to już dość nieznośnie przesłodzony, boysbandowy pop-rock. Taką samą etykietkę można przypiąć "The First Time" czy "Wouldn't Change A Thing".

Wracamy do lekkich pozytywów (choć czy to aby nie za wielkie słowo?). Piosenka tytułowa i późniejsze "What Love Is" w końcu nie są przesłodzonymi balladkami. Okazuje się, że kilka bardziej dynamicznych akordów to w przypadku brzmienia Haven prawie błogosławieństwo. Z pozostałych piosenek "Something Moved Me" aranżacyjnie ociera się o te lepsze momenty zespołu Travis, jednak zupełnie nie rozumiem dlaczego numer oparty na jednym, dość banalnym pomyśle trwa aż pięć minut. "Together's Better" to kolejny z wydanych w ostatnich miesiącach utworów (przypomnijmy sobie "Chocolate" Snow Patrol) wykorzystujący ten prosty i monotonny, ale charakterystyczny rytm "Pounding" grupy Doves. Niestety, przyzwoitą kompozycję znów rozkłada na łopatki niestrawna maniera wokalisty-mięczaka.

Jedną rzecz muszę im oddać. Pod dwoma ostatnimi numerami ukryli jedyne fragmenty poważnej, dorosłej muzyki na tej płycie. To lekko tajemniczy, okraszony partią smyków "Don't Say A Word" oraz "Getaway", kończący się sekwencją hałaśliwych gitar, mogących wywoływać skojarzenia nawet z Mansun!

Tylko dwa razy udaje im się wyjść poza ramy gówniarskiego, gitarowego popu. Dwa na dziesięć, trochę mało. Sami widzicie, ocena nie może być o wiele wyższa...

Kuba Ambrożewski (25 kwietnia 2004)

Oceny

Kasia Wolanin: 4/10
Kuba Ambrożewski: 4/10
Średnia z 4 ocen: 3,75/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także