sx screenagers.pl - recenzja: Ben Kweller - On My Way
Ocena: 5

Ben Kweller

On My Way

Okładka Ben Kweller - On My Way

[Ato; 6 kwietnia 2004]

Pamiętacie Bena Kwellera? Wydał dwa lata temu całkiem niezły album zatytułowany "Sha Sha". Na jego okładce dumnie prezentował swoją dbałość o zęby. Zaraz, facet myjący zęby na okładce? Tak, to był Ben. Spokojne gitarowe piosenki, pianinko, czasem mały przesterowany kopniak. Skąpe aranżacje, proste, lecz wyjątkowo chwytliwe melodie. Jaki Ben jest dziś? Właśnie ukazał się jego nowy album - "On My Way". Jak widać inna konwencja okładki. Może jakaś zmiana, krok do przodu?

Pamiętacie złamany rytm na pianinie w openerze "Sha Sha"? Tej świetnej melodii nie da się zapomnieć. Niestety, "I Need You Back" otwierająca "On My Way" to tylko poprawna, beatlesowska piosenka. Prosta, niekoniecznie chwytliwa melodia oraz niezbyt wyszukany śpiew sprawiają, że kompozycja wydaje się być po prostu nudna. Poprzedni album został nagrany na klasycznych, prostych instrumentach, ale czuć było w nim nowoczesną produkcję. Na "On My Way" nie znajdziemy ani nutki współczesności. Trochę ciekawsze "My Apartment" podnosi wiarę w Bena, którą w zasadzie straciłem na początku. Większość utworów jest zbudowana i zaaranżowana w ten sam sposób. Brzmią jak nagrane podczas jednej sesji, w jeden dzień, za jednym zamachem. Utwór tytułowy jest całkowicie akustyczny, ale w przeciwieństwie do innych piosenek, Ben oparł go na ciekawszej melodii. Brakuje w nim tylko instrumentów i jakiejś energii. Może trochę przesadzę, że widziałbym Bena w eksperymentach z lekką elektroniką i samplingiem, ale cichy automat perkusyjny i gitara elektryczna w tle zrobiłyby z tej piosenki coś pięknego. "The rules" to mały ukłon w stronę Hendrixa - energiczny i z solówką w środku. "Down" jest także ostrzejszym utworem, ale i tak, niestety, nie sięga nawet do pięt "Wasted and Ready" czy "Commerce, Tx" z poprzedniego albumu. Harmonijka otwierająca "Here Me Out" i wyrazista perkusja to zadatek na niezłą kompozycję, jednak znowu spokojne i bezpłciowe gadanie pana Kwellera w zwrotce i słaba melodia refrenu nie pozwala jej się rozwinąć. "Different But The Same" jest po raz kolejny oparte o pianino i mimo, że ponownie Ben śpiewa cicho w zwrotce i głośno w refrenie, brzmi całkiem dobrze i kończy ten średni album w niezły sposób.

Cóż więc mamy? Piosenki oparte głownie na pianinie i gitarze akustycznej, które tworzą specyficzny, choć niestety nudny nastrój. Pojawiająca się w tle zawodząca gitara elektryczna pozbawia wrażenia, że album nagrany był podczas awarii prądu, ale i tak całość brzmi jakby była poprzednim, a nie następnym wydawnictwem Kwellera. W zasadzie nieuzasadniona fascynacja Bena muzyką z lat sześćdziesiątych obraca się przeciwko niemu. Piosenki nie są tak świeże jak te z "Sha Sha" i wydają się być pozbawione masteringu. Czy było to zamierzone, czy nie, efekt jest średni. Będę czekał na kolejne efekty pracy pana Kwellera, miejmy nadzieję, że trochę bardziej przemyślane.

A swoją drogą, Ben, przypominasz Becka z wyglądu. Zrób coś z tym, albo pobaw się trochę muzyką. Proszę! W końcu gitara i pianino to nie wszystko, co oferuje studio XXI wieku!

Jackeill (22 kwietnia 2004)

Oceny

Średnia z 1 oceny: 5/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także