sx screenagers.pl - recenzja: Devics - The Stars At Saint Andrea
Ocena: 6

Devics

The Stars At Saint Andrea

Okładka Devics - The Stars At Saint Andrea

[Bella Union; 4 lutego 2003]

Taka sobie formacja z Los Angeles, która gra smutne, wymieszane z jazzem, soft rockowe i melancholijne ballady, wzbudza w słuchaczach chęć do porównań, a mnie pozbawia obiektywizmu i krytycyzmu. Kolejne przypadkowe odkrycie i kolejne bardzo miłe zaskoczenie.

No i co my tu mamy? Śpiewa pani i gdyby od czasu do czasu nie wchodził z wokalem pan, dałabym płycie o jedną gwiazdkę więcej. Zaczyna się łagodnie. „Red Morning” wprowadza nas w subtelny klimat kojarzący się z przydymionym barem na Manhattanie, w którym gra zespół, którego słucha kilka osób i właśnie kilka osób rozumie, o co chodzi muzykom. Następnie „Don’t Take This Away”, który jest jedną z dwóch najlepszych w moim odczuciu kompozycji na tym albumie. Wielokrotnie wspominałam, że jednym z ważniejszych aspektów po wokalu, są dla mnie teksty. Jeśli muzyka nie jest czysto instrumentalna, to właśnie one tworzą historię i klimat, do którego chce się wracać. W Devics teksty są głównie dziewczyńskie, o niespełnionej miłości, o braku chęci do zmian, o nieporozumieniach i niedomówieniach...follow me to nowhere. Pod kątem muzycznym i instrumentalnym mamy do czynienia głównie ze szczotkami perkusyjnymi, akustycznymi gitarami, klawiszami w stylu Air, z wokalem pani Lov, który dyfuzyjnie miesza się z muzyką, tworząc bardzo spójną całość z charakterystycznym klimatem.

O czym należałoby wspomnieć? Zespół potrafi budować napięcie. Bawią się kompozycjami, składając z odpowiednich klocków piosenki pozbawione zbędnych elementów. Osobiście nie zmieniłabym na płycie niczego. Wszystko ma swoje miejsce i jest absolutnie potrzebne. Małe perełki, takie jak głos Lov przepuszczony przez efekty, trąbka, łamany rytm perkusji i piękno wymieszane z brakiem nadziei, tworzą wspaniałe wypełnienie dla tych smutnych piosenek.

Chciałabym wspomnieć o utworze „The End And The Beginning”. Zaczyna się jak Sigur Ros. Perkusja pod flangerem, klawisze, wokal i ten tekst... is it getting cold I could try to move it more are we getting old I don't notice anymore Gdyby puszczali tę piosenkę w radiach albo w autobusach, to połowa społeczeństwa nie chciałaby wstawać rano z łóżka, nie poszłaby do pracy, starałaby się pozbierać z podłogi swoje wszystkie części, chciałaby poskładać się w całość, żeby tylko zrozumieć, o co właściwie chodzi i dlaczego ktoś ma tyle odwagi, żeby napisać taką piosenkę?

Po wszystkich zachwytach czas na minus. Jak już wspominałam wcześniej, po co ten pan pcha się z wokalem?! Burzy cały klimat, siląc się na jakieś post country. W moim odczuciu to zbrodnia. Zbrodnia! Zarzuciłabym też zespołowi pewną wtórność, z której mogą wybrnąć na kolejnych albumach, bo przecież „The Stars At Saint Andrea” to bardzo obiecująca płyta.

To by było na tyle. Oby więcej takich przypadkowych spotkań z zespołami, które powodują chęć słuchania i szukania nowej muzyki. Polecam wszystkim masochistom, którzy widząc brak nadziei, chcą o tym jeszcze usłyszeć... No proszę państwa: and how long til it goes and turns to nothing.

Karolina Todorska (12 marca 2004)

Oceny

Kasia Wolanin: 7/10
Średnia z 2 ocen: 7/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także