Ocena: 6

Ima Robot

Ima Robot

Okładka Ima Robot - Ima Robot

[Virgin; 16 sierpnia 2003]

Część pierwsza:

Fragment recenzji redaktora modnej gazety muzycznej, konkurencji dla magazynu, który we wrześniu na okładce umieścił zdjęcie Ima Robot:

"Moda na garażowe granie już tak bardzo wryła się w pejzaż muzyki rockowej, że ciężko sobie wyobrazić choćby miesiąc bez kolejnej premiery zespołu próbującego się wpasować w tę stylistykę. Większość z nich nie wyróżnia się tak naprawdę niczym nowym. Część kapel zrzyna po tych, które już osiągnęły sukces, na przykład po White Stripes albo Strokes, inne sięgają bezpośrednio do klasycznych wzorców. Jedne mają ciekawe brzmienie, inne utalentowanego wokalistę. Część stara się jak może wypłynąć na powierzchnię oceanu popularności, reszta woli pozostać w głębinach i odejść w niepamięć zanim jeszcze ktokolwiek o nich usłyszy. Niektórzy muzycy mają pomysł, inni tylko ambicje. Jeszcze inni nic nie mają.

Jak już wspomniałem, praktycznie w każdym miesiącu mamy jakąś bardziej lub mniej głośną premierę. We wrześniu debiutować miał między innymi zespół Ima Robot. I w tym wypadku mamy do czynienia z grupą, która, wracając do metafory z oceanem, pozostanie najprawdopodobniej gdzieś pośrodku. Z głębin wyciągną ją krytycy, ale do powierzchni zabraknie im sił i wytrwałości. W oceanie popularności bowiem są dwa skrajne miejsca - powierzchnia i głębiny. Powierzchnia to miejsce przeznaczone dla utalentowanych wykonawców, grających dobrą, trafiającą do słuchaczy muzykę. Głębiny to miejsce dla tych, którzy nie potrafią zainteresować swoją twórczością szerszej publiczności. Warto więc zadać sobie pytanie - co w przypadku Ima Robot wpływa na taki a nie inny los? Otóż spieszę z odpowiedzią.

Już na pierwszy rzut ucha "Roboty" nie wyróżniają się niczym specjalnym. Kolejny rockowy zespolik, który gra tak, jak wszyscy dookoła. Wrażenia tego na pewno nie zmienia utwór "Dynomite", wybrany na singiel promujący płytę. Co więcej - może on utrwalić w odbiorcach przekonanie, że na zespół nie ma co zwracać większej uwagi. Pomimo dość chwytliwej melodii nie będzie on raczej w stanie przebić się do świadomości fanów gitarowej muzyki jako zapowiedź czegoś świeżego. To wszystko rokuje zespołowi, przynajmniej na jakiś czas, miejsce wśród średniaków. I dobrze, bo tak naprawdę tam właśnie jest ich miejsce...

[...]"

Część druga:

Fragment recenzji redaktora niezależnego fan-zine'a muzycznego.

"[...]

W oceanie popularności są dwa skrajne miejsca - powierzchnia i głębiny. Powierzchnia zarezerwowana jest dla tych, którzy mają odrobinę szczęścia i zostaną przez prasę obdarowani pozytywną recenzją. Prawdziwi poławiacze muzyki wiedzą jednak, że pereł należy szukać w głębinach. Oczywiście jest to duże uproszczenie, ale dobrze oddaje istniejący na rynku muzycznym mechanizm. Zadaniem krytyka jest obiektywnie ocenić danego artystę i jego dzieło, abstrahując od własnych antypatii lub całej burzy, którą wokół danej płyty rozpętują magazyny muzyczne i wytwórnie. Szukać natomiast powinien on nie tylko na powierzchni i w głębinach, ale także gdzieś pośrodku. Dziś postaram się zabawić w krytyka i ocenić zespół, który przez różne zawirowania oraz ciepłe i zimne prądy znalazł się właśnie w połowie drogi do popularności.

Słuchając debiutu zespołu Ima Robot początkowo można odnieść wrażenie, że nie wyróżnia się niczym specjalnym. Wrażenia tego na pewno nie zmienia utwór "Dynomite", wybrany na singiel promujący płytę. Co więcej - może on utrwalić w odbiorcach przekonanie, że na zespół nie ma co zwracać większej uwagi. Pomimo dość chwytliwej melodii nie będzie on raczej w stanie przebić się do świadomości fanów gitarowej muzyki jako zapowiedź czegoś świeżego. To wszystko rokuje zespołowi, przynajmniej na jakiś czas, miejsce wśród średniaków. A szkoda, bo uważne przesłuchanie całej płyty pozwala dostrzec, że tak naprawdę "Dynomite" nie jest reprezentatywny dla całego albumu, a sama muzyka jest czymś więcej niż tylko dawką przeciętnego garażowego rocka.

Właściwie ciężko wybrać utwór reprezentatywny dla debiutu "Robotów" - płyta jest po prostu dość zróżnicowana. Przez niespełna czterdzieści minut dominują co prawda elementy zabawy gitarowo-elektronicznej przy wybijającej dyskotekowy bit perkusji, jednak kolejne utwory wprowadzają zauważalne zmiany stylistyki. Zaczyna się od mocnego uderzenia - kiedy w "Dynomite" i "Song #1" wchodzą w refrenach elektryczne gitary, robi się naprawdę ostro. Później stopniowo brzmienie łagodnieje, elektryczne gitary zostają zastąpione akustycznymi. Jednym z ciekawszych momentów na płycie jest spokojna ballada "Scream". A dalej znów drobna zmiana, muzyka zbliża się do brzmienia wypracowanego przez Hot Hot Heat na ich ostatniej płycie. Przeskakuje jednak dalej wstecz i nawiązuje bezpośrednio do wzorców synth-popu z lat osiemdziesiątych. Wyraźnie słychać to w utworach "Dirty Life" i "Let's Talk Turkey". Od tego miejsca zaczynają się dziać rzeczy dziwne - zabawy z tempem, brzmieniem i przeskoki pomiędzy różnymi stylami. Nie będę tego wszystkiego opisywał, radzę sprawdzić samemu, bo chyba warto. Na zakończenie ballada "What Are We Made from" - udane zwieńczenie udanej płyty. No i bonusowy "Black Jettas" - w zestawieniu z singlowym "Dynomite" wygląda jak utwór z innej płyty.

Wszystkie te dywagacje mają pokazać jedno - Ima Robot nie jest typowym przedstawicielem nowej fali rocka. Muzycy mają inny pomysł na grę, zaryzykowałbym wręcz stwierdzenie, że punktem wyjścia był raczej synth-pop z elementami disco i electro, a oprawa rockowa miała tylko urozmaicić brzmienie i sprawić aby było bardziej nowoczesne. I jeśli nawet była to tania sztuczka ukierunkowana na dopasowanie się do panującej mody, to ja dałem się nabrać. Po prostu dlatego, że płyta "Ima Robot" to naprawdę niezły materiał. Poszczególne utwory zapadają w pamięć i przez długi czas chodzą po głowie. Zróżnicowanie albumu na wszystkich niemal płaszczyznach powoduje, że nie nudzi się on po kilku przesłuchaniach i potrafi naprawdę wciągnąć. Powinien się spodobać fanom muzyki łączącej elementy rocka i disco (szczególnie fanom Hot Hot Heat). Zresztą czytając wypowiedzi na zagranicznych forach muzycznych można się przekonać, że grono wielbicieli zespół już zdobył.

Na koniec drobna refleksja. Fani czują przesyt zespołami z półki garage rock revival, nieustannie okupującymi okładki "modnych" czasopism. Nie można każdego kolejnego okrzykiwać wydarzeniem sezonu czy przełomem... Chociaż są magazyny, które w tym się specjalizują. I to właśnie one przyczyniają się do spadku zainteresowania nowymi wydawnictwami. Ima Robot też miał być rewelacją. I co z tego wyszło? Kilka tygodni umiarkowanej popularności i koniec. Czasem zastanawiam czy takie sztuczne kreowanie gwiazd nie przynosi im więcej szkody niż pożytku..."

Przemysław Nowak (7 grudnia 2003)

Oceny

Przemysław Nowak: 6/10
Średnia z 4 ocen: 6,75/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także