Ocena: 6

Coals

Docusoap

Okładka Coals - Docusoap

[PIAS; 6 marca 2020]

Coals potrafią intrygować. Od zawsze otacza ich aura jakiejś tajemniczości, czegoś nieodkrytego, dzięki czemu zyskują brzmienie, które w gąszczu muzycznego przeładowania wydaje się nie tak oczywiste i osłuchane. Zawsze mroczni i liryczni, budują pewną inność, co sprawia, że trudno ich do czegokolwiek zaklasyfikować poza szeroko pojętą alternatywą.

„Docusoap” pod pewnymi względami robi wrażenie na słuchaczu: stworzony przez duet materiał po raz kolejny nie jest oczywisty. Co za tym idzie, wyraźnie czuć, że to Coals. To może być plusem, ale równie łatwo przeistacza się w wadę – mam bowiem wrażenie, że stać ich na znacznie więcej. Miałam nadzieję, że nowy materiał zakończy chociaż trochę muzyczny marazm i wtórność pomysłów obecne w polskiej alternatywie. Tak było tylko po części, bo chociaż „Docusoap” jest w porządku, no właśnie… jest tylko w porządku.

Jedynym z moich faworytów na albumie jest na pewno „plasma”: uwielbiam, kiedy w twórczości Coals pojawia się gitara akustyczna, co momentami sprawia wręcz folkowe wrażenie. Świetnie to brzmi w połączeniu z zamglonym głosem Katarzyny Kowalczyk. Na uwagę zasługuje też psychodeliczny, wręcz hipnotyzujący „Oberek”, który powstał we współpracy z Felicitą – oczyma wyobraźni widzi się te wirujące postaci na parkiecie, niczym z „Wesela” Wyspiańskiego, ale w nieco nowocześniejszej odsłonie. Najbardziej przebojowym fragmentem jest chyba „sleepwalker”, którego warstwą instrumentalną mógłby się posłużyć równie dobrze... Quebonafide.

Słuchając „Docusoap” momentami czułam, jakbym była pod wodą albo słuchała muzyki płynącej z kosmosu. To jest muzyka do odczuwania i trudno ją analizować w jakiś wydumany, specjalistyczny sposób. Owego odczuwania nie byłoby (albo byłoby na zdecydowanie innym poziomie) gdyby nie świetna produkcja potęgująca kosmiczne wrażenie. Chociaż większość z utworów jest dobra i sama w sobie potrafi się obronić, to całościowo album wydaje się nieco jednostajny i mało ekscytujący. Klimat rodem z słowiańskiej mitologii czy utworów epoki romantyzmu nadal intryguje, ale Coals nie podjęli zbyt wielu odważnych kroków, które urozmaiciłyby ich muzykę, zatrzymali się wpół drogi. Nie chodzi o żadne diametralne zmiany, jednak na moje ucho przydałoby się nieco odświeżyć pewne koncepty.

Nadal uważam, że Coals wyróżniają się na tle polskiej alternatywy, o czym świadczy chociażby ich występ dla KEXP. Można to uznać za duże wyróżnienie i powód do dumy, bo cały czas za mało się mówi o polskiej muzyce za granicą. Powinna za tym iść jednak artystyczna świeżość: jeśli Coals chcą ją utrzymać, powinni się w przyszłości zdobyć na więcej eksperymentów, a przecież wiem, że ich na to stać. Wtedy już na pewno zerwą ograniczające kraty marazmu, a nam w efekcie spadną kapcie.

Oliwia Jaroń (13 maja 2020)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: fff
[29 listopada 2020]
Nie kumam dlaczego recenzent prosi o świeże koncepty, skoro jako ulubiony kawałek wymienia ten, który właśnie wykorzystuje stare koncepty znane z pierwszej płyty czyt.gitara akustyczna.
Gość: rakczarma
[13 maja 2020]
"Nie chodzi o żadne diametralne zmiany, jednak na moje ucho przydałoby się nieco odświeżyć pewne koncepty."

czyli co konkretnie coalsi powinni zrobić, bo nie do końca rozumiem. mam wrażenie, że niestety nie ma w tej recenzji nic konstruktywnego :( mogę znaleźć tylko niejasne, nieuargumentowane zarzuty, banalne porównania i szkolne odniesienia

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także