Ocena: 6

Jane's Addiction

Strays

Okładka Jane's Addiction - Strays

[Capitol; 21 lipca 2003]

Jeszcze parę lat temu powrót Jane's Addiction wydawał się być z różnych względów nierealny, wręcz niemożliwy. Stało się jednak inaczej... Panowie rok temu zeszli się, zagrali wspólnie trochę koncertów, i zatęsknili za możliwością wykonywania nowych utworów. W lipcu 2003 roku wydali pierwszy od niesamowitego "Ritual De Lo Habitual" (1990) studyjny album "Strays".

Muszę przyznać, że obawiałem się, w jakim stylu wróci ten zespół, bo czy warto było? Pytania zadawane w zasadzie zewsząd wydawały się być zasadne, gdyż dzięki takim płytom jak "Nothing's Shocking" i wspomnianym "Ritual De Lo Habitual" zespół dorobił się miana kultowego, wybitnego... a nawet jednego z najważniejszych i najoryginalniejszych zespołów rockowych ostatniego 20-lecia.

A więc czy naprawdę rozsądnie było zaryzykować i postawić wszystko na jedną kartę? Po przesłuchaniu "Strays" mogę odpowiedzieć tylko i wyłącznie twierdząco: WARTO BYŁO (mimo, że tym razem muzycznej rewolucji nie będzie). Rzadko kiedy reaktywacja Wielkich zespołów się udaje, ale w tym przypadku obcujemy z naprawdę dobrą płytą... to kawał porządnego, surowego, i - nie boję się użyć tego słowa - przebojowego rocka (w pozytywnym tego słowa znaczeniu). Takie "Just Because" (singiel), "The Riches" czy "Hypersonic" po prostu porażają swoją energią i wymiatają te wszystkie nu-metalowe pokractwa ze sceny muzycznej.

W porównaniu do wcześniejszego dorobku zespołu wielkich różnic pod względem stylistycznym trudno się dopatrzyć. No może po za tym, że jest trochę ciężej, a mniej funkowo-psychodelicznie. Jednak Perry Farell ciągle śpiewa (i wyje) w "starym" i niesamowitym stylu, a Dave Navarro odgrywa znakomite partie na gitarze, miażdżąc wszystko, co staje na drodze. Pod tym względem nic się nie zmieniło przez te ponad 10 lat... Jedyne czego można żałować to fakt, iż na płycie nie ma takich "kilerów", jak przed laty. Wymienię choćby: "Three Days" (prywatnie mój ulubiony ich kawałek), "Stop", "Jane Says" czy "Pigs In Zen"... wiadomo, że to kanon.

W ogóle warto nadmienić, że "Strays" nie jest jednak na tyle przełomowy i porywający co "Nothings Shocking" czy przede wszystkim "Ritual De Lo Habitual"... po prostu zbyt wiele się wydarzyło w muzyce w latach 90-tych, a poza tym przebicie takich arcydzieł graniczy z niemożliwością. Nie zmienia to jednak faktu, że to przyjemna i dobrze zagrana płyta... a zespół powrócił w naprawdę niezłej formie, mimo tych wszystkich obaw.

Piotr Wojdat (4 listopada 2003)

Oceny

Piotr Wojdat: 6/10
Średnia z 13 ocen: 6,84/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: Antyzjusz
[22 stycznia 2011]
Zobaczymy, co pokażą na nowej płycie.

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także