Ocena: 8

Haru Nemuri

Harutosyura

Okładka Haru Nemuri - Harutosyura

[Perfect Music; 11 kwietnia 2018]

Chociaż japoński rynek muzyczny nie jest dla nas szczytem egzotyki i sporo ciekawych propozycji dociera tu regularnie, istnieją na tamtejszej scenie zjawiska skrojone wybitnie pod rodzimych, dalekowschodnich słuchaczy. Nie żebym odmawiał im potencjału do międzynarodowej ekspansji – w żadnym wypadku! Pragnę wyłącznie zwrócić uwagę na fakt, iż bariera językowa i częstokroć bardzo charakterystyczny wokal, mogą stanowić dla niektórych zachodnich odbiorców barierę nie do sforsowania. W końcu nie każdy jest zapalonym otaku.

A przecież na nowym krążku Haru Nemuri usłyszmy w głównej mierze japoński, kobiecy rap, który nijak nie czerpie ze środków wyrazu, do których przyzwyczaiły nas amerykańskie gwiazdy. „Harutosyura” to raczej ten dziwny rodzaj hip-hopu, który najbardziej spodoba się tym, którzy do mówienia pod muzykę podchodzą niczym pies do jeża. Wszystko dlatego, że oprócz wspomnianego już wokalu – nic nie jest tu oczywiste. Bardzo chciałbym powiedzieć, że Haru stworzyła płytę punk-hopową, ale będzie to spore nadużycie, bo i z Death Grips nijak się jej zawartość nie kojarzy, a i pomija się przy takim zaszufladkowaniu wszystkie shoegazowe, noise'owe, j-rockowe i eksperymentalne elementy. Co ciekawe ten dziwaczny konglomerat wydaje się jak najbardziej spójny wewnętrznie. Przy całej eklektycznej zręczności Nemuri, nie sposób odmówić jej również oryginalnej wizji, gdyż album nie tylko jest spójny brzmieniowo, ale zaskakująco i poniekąd bardzo naturalnie rozwija się, tworząc złudzenie, iż jest to wręcz wydawnictwo koncepcyjne. Porozsiewane tu i ówdzie interludia wyłącznie potęgują to wrażenie. A przecież otwierający „Make More Noise Of You” nie zapowiada tego, co ma się tutaj wydarzyć – jest to krótki, nieco punkujący kawałek nafaszerowany melorecytacją. Po nim następują kolejno j-rockowo/hip-hopowy miszmasz „Narashite”, a także rasowy, rapowy numer na futurystycznym bicie o wymownym tytule: „Underground”. I kiedy zdaje się, że te trzy tracki ustawiły słuchaczowi percepcję albumu, niespodziewanie wchodzi shoegazowo-rapowy „Harutosyura”. Mało? No to polecam lo-fi indie w „Lostplanet”, eksperymentalny pop w „Yoruwooyoideta”, czy prawie zamykający album, intrygująco pop-punkowy (sic!) utwór: „Rock 'n' roll Wa Shinanai”. Napisałem "prawie", gdyż na końcu Haru serwuje nam trzy zaskakujące remixy, z czego ostatni jest utrzymany w stricte jazzowym tonie.

„Harutosyura” jest na tyle ciekawym wydawnictwem, że nawet jakbym chciał – nie mógłbym się tutaj do niczego przyczepić. Nemuri połączyła przebojowość z eksperymentami, tak więc płyty można słuchać z przyjemnością zarówno podczas letniego odpoczynku, jak i w czasie codziennych, rutynowych aktywności. Ponadto zdecydowanie warto do niej wracać, gdyż za każdym przesłuchaniem da się tutaj odnaleźć coś nowego, co zostało uprzednio przeoczone. Płyta szturmem wbiła się do top 100 RYM-a tego roku i zdaje mi się, że zostanie tam do jego końca. Ja już teraz wiem, że „Harutosyura” znajdzie się w moim osobistym top 10 tegorocznych wydawnictw – zdecydowanie na to zasługuje! Jak na krążek skierowany – bądź co bądź – na rynek japoński, Nemuri zdecydowanie może być zadowolona z wysokich not płynących od zagranicznych słuchaczy. Biorąc pod uwagę, że to jej pierwsze pełnoprawne wydawnictwo (wcześniej wydała tylko dwie Ep-ki), mam nadzieję, że będzie w stanie wykrzesać z siebie jeszcze nieco zaskakujących pomysłów w przyszłości. Ja na pewno będę jej karierę uważnie śledził.

Grzegorz Mirczak (30 lipca 2018)

Oceny

Michał Weicher: 7/10
Średnia z 1 oceny: 7/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także