Ocena: 7

Little Simz

A Curious Tale of Trials + Persons

Okładka Little Simz - A Curious Tale of Trials + Persons

[AGE: 101 Music; 18 września 2015]

Przypadek Simbi Ajikawo z północnego Londynu to historia piękna i krzepiąca, choć łatwo mogłaby zostać wykorzystana w błahej sprawie. Wyobraźmy sobie, że jakiś coach albo inny szaman kapitalizmu opisuje ją w materiale szkoleniowym. Dziewczyna w bardzo wczesnym wieku pragnie zostać raperką. Wszyscy jej powtarzają: „fame is not made for everyone”. Ale ona idzie w zaparte. Trenuje dzień w dzień. Krok po kroku zmierza do celu. Jeszcze jako nastolatka, w przeciągu trzech lat, nagrywa cztery mixtape’y, a pracowitość i regularność działań pozwalają jej pozyskać całkiem pokaźne grono słuchaczy. Wreszcie, po ukończeniu 20 roku życia, namaszcza ją sam Kendrick Lamar. Artystka wydaje własnym sumptem debiutancki album, na którym obwieszcza walecznym tonem: „Women can be kings”. Krytycy pieją z zachwytu.

PS To wszystko prawda. Ale wróćmy do przyczyn tego sukcesu. Owszem, kariera młodej brytyjki to m.in. skutek wiary w marzenia i konsekwencji w dążeniu do celu. Ale Little Simz, choć osiągnęła dość dużo, rozumie, że droga na szczyt nie opiera się wyłącznie na talencie jednostki. A sława nie musi służyć tylko pławieniu się we własnym ego. Dlatego zamiast bajdurzenia o samotnych kowalach własnego losu, raperka woli przemawiać do nas w liczbie mnogiej („This is my story, wait, nah/This is our story, this is our fate”), a wszelkie kulturowe przeszkody, ku pokrzepieniu innych aspirujących, powala zgrabnym, lirycznym kopniakiem (rzeczony już wers „Women can be kings”). I chociaż Ajikawo zarzeka się, że feministką nie jest, to „A Curious Tale of Trials + Persons” jest w moim odczuciu, obok „Apocalypse, Girl” Jenny Hval, jedną z najpiękniejszych tegorocznych kompilacji dźwięków zagranych na nosie zwolenników patriarchatu.

Podczas pierwszego kontaktu z utworem „Wings” w wersji live, wpatrywałem się w ekran monitora jak osłupiały. Owoce żmudnych treningów brytyjki dostrzegalne są już przy pierwszych wersach nawijki z tego występu. Timing, technika i prosty, ale zarazem zgrabny język. Dokładnie te same atuty stanowią również filary pierwszego albumu młodej artystki. Jednak ów potencjał Little Simz, oraz niemały hype, jaki zdążył wokół niej urosnąć, przyczyniają się niestety do tego, że nasze rozbuchane apetyty na „A Curious Tale of Trials + Persons” mogą pozostać nie do końca zaspokojone.

Produkcja. Choć odznacza się świeżym brzmieniem, miejscami trąci brakiem kreatywności. Niby majaczą gdzieś na horyzoncie klawisze łączone z głębokim basem rodem z Jamesa Blake’a (którego notabene sama zainteresowana follow-upowała na jednym ze swoich mixtape’ów), niby stopa uderza jak u Drake’a. Kilka rozwiązań kompozycyjnych przypomina także ostatnią, niezłą płytę Ghostpoeta. Poza tym znajdziemy też wpływy grime’owe (sam sposób artykulacji i akcent Little Simz mogą przywodzić na myśl ten gatunek, choć sama zainteresowana, mimo fascynacji Stormzym, oburza się, kiedy ktoś myli jej twórczość z grimem). Mimo wszystko szkoda, że artystka nie zaryzykowała jednak więcej w kwestii produkcji (nie licząc nudziarskiej solówki gitarowej pod indeksem o nazwie „Full Or Empty”). Pamiętajmy jednak, że pomimo tej wady, jej debiut to ciągle świetny album. Wystarczy odpalić, poza opisanym „Wings”, „Dead Body” czy „Persons”, przede wszystkim „God Bless Mery”. Ajikawo w tym utworze przeprasza swoją sąsiadkę zza ściany, za to, że musiała być mimowolnym świadkiem jej procesu twórczego. Kiedy pierwszy raz słuchałem tego kawałka, poczułem delikatne ciarki wstydu na myśl o tym, co muszą odczuwać moi sąsiedzi, kiedy dochodzą do nich stłumione odgłosy mojego porannego śpiewu podczas robienia śniadania.

Podsumujmy. Little Simz to dziewczyna, która urodziła się w 1994 roku, ale posiada już wszystko, co powinno składać się na inwentarz raperki rozdającej karty na swoim poletku. Tzn. inteligencję, zaangażowanie, technikę i niezły głos. Pozostaje tylko czekać na więcej odwagi w kwestiach kompozycyjno-brzmieniowych. Fakt, „A Curious Tale of Trials + Persons” może i okazało się dokonaniem nieco mniejszych rozmiarów niż balon z hypem pod tym samym tytułem. Ale ta płyta go nie przekłuwa. Po prostu mości sobie dogodne miejsce, z którego jej autorka będzie z łatwością mogła w przyszłości sięgać po więcej.

Rafał Krause (30 października 2015)

Oceny

Piotr Szwed: 7/10
Średnia z 1 oceny: 7/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także