[phpBB Debug] PHP Warning: in file /home/screenag/domains/screenag.linuxpl.info/public_html/content/dom/DomContent.php on line 97: htmlentities() [function.htmlentities]: Invalid multibyte sequence in argument
screenagers.pl - recenzja: Jessie Ware - Tough Love
Ocena: 6

Jessie Ware

Tough Love

Okładka Jessie Ware - Tough Love

[Island; 13 października 2014]

Z pewną konsternacją przeprowadziłem szybką analizę wyników sprzedażowych debiutu Jessie Ware i singli mu towarzyszących. Warto sobie uświadomić, że szum, jaki panuje wokół Brytyjki w naszym kraju (a zwłaszcza w Warszawie, która wali na kolejne koncerty drzwiami i oknami), nieszczególnie odzwierciedla jej dość średni status na domowym rynku. Żaden z „hitów” wybranych do promocji „Devotion” nie stał się niczym więcej niż przebojem trzeciej kategorii – dość powiedzieć, że Jessie dopchała się do UK Top 40 dopiero w minionych tygodniach z nowym materiałem. Sprzedaż debiutu na Wyspach oscylowała w granicach 100 tysięcy. Dla porównania: wydana w tym samym 2012 roku, pokrewna stylistycznie i w jakiś sposób analogiczna płyta „Our Version Of Events” Emeli Sande – też debiutantki – przekroczyła już barierę 2 milionów i siedmiokrotnej platyny.

Spokojnie, nie przenieśliśmy się na konferencję „Muzyka a biznes” – chcę tylko dokładnie naszkicować obraz sytuacji, w jakiej znalazła się Jessie Ware przed drugim albumem, bo może on być dla Polaka nieco zafałszowany. Dla artystki mającej spory potencjał komercyjny „Devotion” świetnie spełniło rolę przetarcia, ale na pewno pozostawiło niedosyt; „Tough Love” daleko tym samym do rundy honorowej. Ta świadomość pozwala lepiej odczytać szereg decyzji, jakie Brytyjka podejmuje na swoim drugim krążku. Podczas gdy debiut stał pod znakiem flirtu ze śmietanką londyńskiej sceny elektronicznej i wschodzącymi magikami konsolety w rodzaju Kid Harpoona, Dave’a Okumu czy Julio Bashmore’a, tegoroczny longplay Jessie jest podjęciem dialogu z mainstreamem. Różnice tkwią często w niuansach, ale w tak subtelnym graniu detale potrafią być języczkiem u wagi. Zresztą wystarczy rzut oka na „listę płac”, żeby wyłapać nazwiska Benny’ego Blanco (m.in. Katy Perry i Maroon 5), Jamesa Forda (Arctic Monkeys, Florence...), Emile’a Hayniego (Lana Del Rey, Bruno Mars, Linkin Park), a także naszych dobrych znajomych: Deva Hynesa i Miguela.

To właśnie Blanco – wychowanek Lukasza Gottwalda, odpowiedzialny chociażby za „Moves Like Jagger” – wraz z Benem Ashem pełni rolę kogoś na kształt producenta wykonawczego „Tough Love”. Nie dziwi więc, że płyta na różne sposoby próbuje podążać za wiodącymi trendami w muzyce pop. Weźmy takie „Cruel”. Można sobie wyobrazić, że ta piosenka trafia na debiut w gustownej, minimalistycznej oprawie. Tymczasem tutaj została utopiona w mało wyrafinowanych smykach, które wprost przytłaczają w refrenie. „You & I” brzmi jak odpowiedź Jessie na „Parachute” Cheryl (wówczas jeszcze) Cole. Z kolei „Say You Love Me” można uznać za kiczowate przedłużenie „Wildest Moments”, ale trudno się temu dziwić, skoro Ware i jej zespół nie oparli się pokusie pracy z Edem SZMIRANEM, którego „wrażliwość” jak szarańcza panoszy się we współczesnym brytyjskim popie.

To zresztą wyraźny nadir tego wydawnictwa – płyty w gruncie rzeczy dosyć solidnej i ładnej, zwłaszcza jeśli słuchać jej „jednym uchem”; jedynie pozbawionej wysmakowanego rysu i nerwu „Devotion”. Trudno oprzeć się wrażeniu, że dla tak rozchwytywanego grona współpracowników projekt „Tough Love” był tylko jednym z wielu. Obietnice świetnego kawałka tytułowego i skocznego „Want Your Feeling” (o obu było już tutaj) pozostają bez większego pokrycia, może poza przebłyskiem w postaci „Champagne Kisses”. Na płycie dominują rzemieślnicze reminiscencje wcześniejszych dokonań Jessie, choć z obowiązku trzeba wypunktować te momenty, w których wokalistka ucieka w tani patos („Pieces”), grzęźnie na mieliznach kompozycyjnych („Sweetest Song”) albo obraca intrygujące pomysły w banał („Desire”). Pewnie w szerszej skali wszystkie te ruchy jej się ostatecznie OPŁACĄ, ale jeśli o nas chodzi, to najdziksze momenty są już raczej za nami.

Kuba Ambrożewski (19 października 2014)

Oceny

Dariusz Hanusiak: 6/10
Kuba Ambrożewski: 6/10
Jędrzej Szymanowski: 5/10
Michał Weicher: 5/10
Średnia z 4 ocen: 5,5/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także