Ocena: 7

The Soundcarriers

Entropicalia

Okładka The Soundcarriers - Entropicalia

[Ghost Box; 20 maja 2014]

Dotychczasowe albumy kwartetu z Nottingham doczekały się powszechnej, w pełni zrozumiałej łatki wydawnictw scalających finezję Stereolab czy Broadcast z dawką psychodelicznych naleciałości. By lepiej dostrzec bogate inspiracje i osłuchanie Brytyjczyków, wystarczy włączyć sobie ich dwa utwory z „Celeste” z 2010 roku. Pierwszym jest „Last Broadcast”, które w swej motoryce wyraźnie czerpie z repetytywnego „Hallogallo” Neu! (przy okazji przypominam, że już za tydzień Rother gra na OFFie!). Drugim, stojące po przeciwnej stronie barykady „Hideaway”, zanurzone z jednej strony gdzieś w wilsonowskich harmoniach wokalnych/twórczości Simon & Garfunkel (tyle że tutaj w wykonaniu damsko-męskim), a z drugiej – odziane w brzmieniową niepodrabialność The Velvet Underground („Venus In Furs”?). Co chyba najistotniejsze, „Entropicalia” nie stanowi w tym dostojnym, zaszufladkowanym już jako „przesiąknięty licznymi wpływami” wizerunku grupy żadnej wyrwy, jawiąc się raczej jako kolejny dowód na pracowitość i samodyscyplinę jej członków. Jak by nie patrzeć, to już czwarty z rzędu longplay, na którym The Soundcarriers nie przydarzył się spadek formy, a kto wie, czy nie nagrali nawet właśnie swojego opus magnum.

Już sam tytuł doskonale oddaje atmosferę tej płyty. Dziesiątki drobnych, egzotycznych, lounge’owych często ornamentów umiejętnie osiadają bowiem na atrakcyjnych melodiach, dzięki czemu obrazki palm, podmywanej przez morze plaży czy… przechadzających się po piasku tukanów z cygarami w dużych, kolorowych dziobach („Signal Blue”!), pojawiają się w głowie podczas odsłuchu dość regularnie. Coś dla siebie znajdą tu też sympatycy piosenki konwencjonalnej, dla których highlightem powinien okazać się ozdobiony dynamicznym rytmem i melancholijnym wokalem utwór tytułowy. Ponadto przy niezwykle ciepłych „Somewhere To Land” i „Boiling Point” po prostu trudno się nie uśmiechnąć, zaś „The Outsider” doskonale odnalazłby się jako soundtrack umilający rozbrykanym sześciolatkom zabawę w Dziki zachód. I choć wydarzeniem na miarę „Lonerism” „Entropicalia” pewnie nie będzie, bo to zupełnie inny, dużo bardziej wysublimowany i niszowy profil grania, wszyscy słuchacze rozkochani w kreatywnie serwowanych powidokach psychodelii śmiało mogą nastawić się na świetną zabawę. W swojej działce najnowsze dzieło Brytyjczyków to bowiem ścisły top roku.

Wojciech Michalski (24 lipca 2014)

Oceny

Michał Pudło: 7/10
Paweł Sajewicz: 6/10
Średnia z 2 ocen: 6,5/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także