Ocena: 4

Mister D.

Społeczeństwo jest niemiłe

Okładka Mister D. - Społeczeństwo jest niemiłe

[Wydawnictwo Galerii Raster; 22 lutego 2014]

Cofnijmy się na moment do 2002 roku. Dorota Masłowska jako maturzystka debiutuje sensacyjną „Wojną polsko-ruską” i staje się (czy się tego chce, czy nie) głosem pokolenia, pokolenia, które inny jego „głos” nazwie Generacją Nic. W tym samym też roku wychodzi pierwsza płyta łódzkiego zespołu Cool Kids Of Death, która okazuje się być jak bomba i zasiewa – podobnie jak książka Masłowskiej – niemały ferment. Twórcy młodzi, bezkompromisowi, wypinający się na komercję, którą wyssali przecież z mlekiem matki. 2002 był dobrym okresem do kontestacji, wciąż blisko lat 90., jeszcze przed społeczno-sieciową protezą rzeczywistości. Krzykliwość i komiksowość, popkulturowa krytyka społeczna Masłowskiej i CKOD trafiła na idealny moment w czasie. No, ale lata lecą, a dorosnąć też trzeba.

Dwanaście lat później CKOD są już po ostatniej (według deklaracji) płycie. Przez ten czas zdążyli złagodnieć, nabrać dystansu, nie uniknęli też artystycznych mielizn, ale w moim przynajmniej sercu na zawsze zarezerwowali sobie miejsce już dawno. Masłowska zaś po wydaniu książki, napisanej po kilku latach niemocy twórczej, idzie za ciosem i uderza w nasz przaśny i ciasny rynek muzyczny. A pomaga jej w realizacji tego kaprysu nie kto inny, jak Kuba Wandachowicz, który z kolei... a zresztą, wszyscy to wiedzą. Pytanie tylko, czy na tym, jak już wspomniałem, dość ciasnym rynku, potrzebna jest jeszcze Masłowska? Autorka, która głosem pokolenia raczej być przestała, a drugą Nosowską nie zostanie, bo talentów muzycznych poskąpił Pan.

Piotr Szwed przy okazji singla „Chleb” pisał, że wbrew pozorom to wcale nie jest muzyka robiona dla beki. Oczywiście stylistycznie blisko „muzycznej” Masłowskiej do bekowych produkcji jak Die Antwoord czy Riff Raffa, ale z drugiej strony dojmujący smutek, minimalizm (czy to już amatorszczyzm?) podkładów, cynizm i przewrotność, lokują tę płytę bliżej około-galeryjnych projektów w stylu Niwei. Nie bez powodu zresztą wydawcą płyty jest Galeria Raster. Mamy więc teoretycznie na „Społeczeństwo jest niemiłe” zręczną rzeźbiarkę słów, uznanego producenta Marcina Macuka, mamy kampową estetykę teledysków i artystowski posmak. No i właśnie to zderzenie artystycznych światów nie służy do końca temu, co przecież w czymś takim, jak album, jest najważniejsze – czyli (uwaga!) muzyce. Wiadomo, że podstawą są tu teksty, muzyka tylko akompaniuje prozie, ale nawet w takich proporcjach nie jest to pozycja dobra.

Akcja ostatniej powieści Masłowskiej „Kochanie, zabiłam nasze koty” rozgrywała się w świecie sztucznym, przykrytym popkulturowym śmieciem, świecie bardzo umownym. Bazarowa badziewność miała zawsze w prozie Masłowskiej jakiś urok, ale problemem jest to, że te albumowe teksty o celebrytach zdają się być tak bardzo oderwane od rzeczywistości, że aż tracą szansę na błyskotliwe spojrzenie, tracą siłę społecznego komentarza, stają się czymś na kształt krótkotrwałych memów. Zbytnia dosłowność lokuje teksty w okolicach czerstwych piosenek o znanych ludziach, jakich nigdy na nadwiślańskiej estradzie nie brakowało, i jakie też nigdy nie zbliżały się do poziomu choćby średniego. Są tu rzeczy absolutnie obleśne i niebroniące się nawet „koncepcją”, jak groteskowy „Prezydent” z dziecięcym śpiewaniem w refrenie (aż wstyd pisać o takich nagraniach w 2014 roku), czy jak „Żona piłkarza” i „Kinga”, które swoją banalnością sprawiają, że album mógłby być dodatkiem do, nie przymierzając, „Yoga-Life”.

Zdecydowanie lepiej wypadają te kawałki, w których autorka bawi się wykoślawioną rzeczywistością, w których daje zagrać wyobraźni, gdzie lepi kalekie w znaczenia słowa, tworząc piosenki bardziej abstrakcyjne (i tam o dziwo nawet jej nietrafiający w nic głos staje się atutem). W zasadzie dobre rzeczy dzieją się gdzieś pod koniec, w surowych, mięsistych, pisanych już porządną masłowszczyzną kawałkach, jak „Zapach Boga” czy „Czarna Żorżeta”.

Z płytą jest u mnie tak samo jak z całą Masłowską, czyli że forma mnie odpycha, ale gdzieś tam na poziomie wrażliwości nie estetycznej, lecz społecznej, emocjonalnej, jest mi do niej niebezpiecznie blisko. Te mniej oczywiste momenty albumu są w stanie mnie poruszyć, a i nawet i w tych słabiznach znajdą się pojedyncze frazy, które robią wrażenie (np. ten moment, gdy śpiewa słowo „szczęście” w „Ryszardzie”). Społeczeństwo jest niemiłe, więc ocena jest taka, jak widać, ale naprawdę „no hard feelings”. Wciąż jest to rzecz lepsza niż twórczość Marii Peszek.

Michał Weicher (1 kwietnia 2014)

Oceny

Jędrzej Szymanowski: 5/10
Średnia z 1 oceny: 5/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: abn
[8 maja 2014]
obciach nowym szykiem. cytując konkurencję - ta płyta to absolut!
Gość: :(
[6 kwietnia 2014]
zainwestujcie w korektę plis, bo chciałoby się was zacytować, a wstyd
Gość: takisam
[5 kwietnia 2014]
Dawno nie słuchałem tak słabej płyty... Szkoda, bo zamiast recenzować takie 'zjawiska' można by w tym czasie poświęcić energię na coś innego. Zwłaszcza, że tekstów na Screenagers mało, a ciekawych premier sporo.
Gość: spec
[2 kwietnia 2014]
Komentarz jaxxa jest lepszą recenzją niż tekst powyżej.
Gość: jaxx
[2 kwietnia 2014]
"Wciąż jest to rzecz lepsza niż twórczość Marii Peszek."

Niestety, ale jeśli już to jest to tak samo niski poziom, choć można się zastanowić czy na debiucie Peszek nie ma lepszych podkładów.

"około-galeryjność" wykorzystywana jest do obrony tego projektu, ale ten argument wydaje mi się dość słaby, bo płyta funkcjonuje poza galerią, więc siłą rzeczy wystawiona jest na oceny stricte muzyczne. Dobrym odniesieniem jest chyba płyta "Ballady I Romanse" też wydana przez Raster i też fatalna, a gdzieniegdzie fetowana z powód środowiskowych. Może to wyświechtane określenie, ale gdyby nie nazwisko Masłowska to nikt nie zwróciłby na ten projekt uwagi, a jakby zwrócił to raczej na agregatach lolcontentu.
Gość: dobra rada
[2 kwietnia 2014]
"A pomaga jej w realizacji tego kaprysu nie kto inny, jak Kuba Wandachowicz, który z kolei..." --- a co jeśli nie wiedzą?

www.google.com - polecam.
Gość: kow
[2 kwietnia 2014]
"A pomaga jej w realizacji tego kaprysu nie kto inny, jak Kuba Wandachowicz, który z kolei..." --- a co jeśli nie wiedzą?
Gość: Kasia
[2 kwietnia 2014]
bardzo ładne komentarze. Mojemu chłopakowi Pawłowi się podobają.
Gość: miuosh
[1 kwietnia 2014]
"amatorszczyzm" nie ma takiego słowa
Gość: Marcin
[1 kwietnia 2014]
"Społeczeństwo jest niemiłe" - najwyraźniej społeczeństwo ma powody.
Gość: Bob
[1 kwietnia 2014]
Będzie recenzja nowego Artura Rojka?

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także