Ocena: 7

Keiji Haino, Jim O'Rourke & Oren Ambarchi

Now While It's Still Warm Let Us Pour In All The Mystery

Okładka Keiji Haino, Jim O'Rourke & Oren Ambarchi - Now While It's Still Warm Let Us Pour In All The Mystery

[Black Truffle; 30 kwietnia 2013]

Zaryzykuję. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że Keiji Haino jest największym, najważniejszym artystą naszych czasów. Zresztą, może nawet nie „artystą”?. Jego muzyka nie jest ani dobra, ani zła, ponieważ wartość artystyczna, innowacyjna, jakakolwiek - jest mu zupełnie obojętna. „Mam ogromną płytotekę, wciąż szukam kogoś równie dobrego, a może i lepszego niż ja. Ale póki co nie znalazłem" powiedział kiedyś. Jedynym celem sztuki Haino jest... no właśnie, co? Nie mam pojęcia, ale jest to nieuchwytna, skrajnie osobista wartość, którą być może jest w stanie poczuć tylko on. Gdybym sam nie napisał powyższych słów, prawdopodobnie oburzyłbym się ich bucowatością i niezłomnością tej szalonej tezy. Najprościej obalić ją równie słuszną uwagą, iż Japończyk może być zupełnym szarlatanem, który bezsensownie miota się po scenie, licząc na to, że ktoś weźmie go serio. Potrzeba więc wziąć Haino w nawias tajemnicy i niedopowiedzenia; pamiętać, że być może są tysiące osób takich jak on, tyle że nie nagrywają one płyt, nie są znane, ich katharsis jest niewidoczne.

„...Mystery” jest utrzymane w konwencji power trio. Nie jest to nowość - ten schemat dobrze znamy z Fushitsushy, Seijaku, poprzednich albumów tria oraz „Nazoranai”, na którym miast O’Rourke’a pulsował Stephen O’Malley. Pierwszy kwadrans albumu sugeruje radykalny minimalizm, jest wręcz kojąco i ciepło. Ponoć goszczą tu Charlemagne Palestine (wow) i Eiko Ishibashi, ale ich obecność pozostaje widoczną jedynie w liner notes. Później pojawiają się charakterystyczne dla Fushitsushy rockery na statyczne tło, rozdarty wokal i potężna, niekończąca się gra Haino. Wedle plotek, O’Rourke chciał zagrać jak późne Led Zeppelin i jest to wcale słuszny trop. Zwieńczenie przynosi ulgę i spokój - czyżby złudny? Nie do końca wiemy, gdzie trafiliśmy.

Większość opinii na temat tego albumu charakteryzuje raczej chłodny ton. No cóż, gdyby wyciąć z miksu Keijiego, Ambarchi i O’Rourke brzmią wręcz ultrasiermiężnie, bez jakiejkolwiek woli wikłania konwencji. Coś tu jest nie tak - przecież ich ogromny dorobek wydawniczy udowadnia, że to wszechstronni muzycy, którzy zdecydowanie nie lubią oczywistości. Czyżby zaczęli odwalać pańszczyznę, bo znudziło im się annualne granie z Haino? Wydaje mi się raczej, że to naturalna kolej rzeczy - po intrygujących próbach znalezienia wspólnego języka na płaszczyźnie post-00’sowej improwizacji, białasy coraz bardziej skupiały się na dotarciu do sedna rockowego idiomu według Haino, którego performens nadaje sens monotonnej sekcji rytmicznej. Można psioczyć na to, że O’Rourke i Ambarchi nie realizują w ten sposób swojej pełnej wizji, ale ich poświęcenie (wyzysk?) pozwala mistrzowi ceremonii na zupełną swobodę i wciągnięcie słuchacza w meandry swojego strumienia świadomości.

Fakt, że zwleka on z wywrzaskiwaniem swojego gardła nieco dłużej niż zazwyczaj, buduje swego rodzaju napięcie. Nieoszczędzaną za to jest potraktowana tuzinem efektów gitara elektryczna, która moim zdaniem pełni tu ważniejszą funkcję niż głos. Ponieważ teksty Haino z biegiem lat stają się coraz bardziej synonimiczne do poczucia obezwładnienia przez absolut, to samo zdaje się wyrażać też ryk wzmacniaczy. Podkreślana totalność prowadzi słuchacza do myśli w guście „When you listen to Keiji Haino, do you listen to music?”, parafrazując coilowy slogan. No właśnie, koniec końców dla większości odbiorców jest to jednak materiał dźwiękowy, a wiwisekcja wyżyn duchowych Japończyka nie musi być czymś interesującym, zwłaszcza jeżeli nie jesteśmy jej w stanie zrozumieć. Niemniej, „...Mystery” jest kolejnym fascynującym doświadczeniem obcowania z człowiekiem, który przeżywa swoją muzyką całego siebie. Chociaż ciężko zaprzeczyć, że zarówno w kwestii muzyki, jak i rytuału zdarzały mu się bardziej wyraziste rzeczy.

Miłosz Cirocki (7 maja 2013)

Oceny

Karol Paczkowski: 7/10
Michał Pudło: 6/10
Średnia z 2 ocen: 6,5/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także