Ocena: 7

Purity Ring

Shrines

Okładka Purity Ring - Shrines

[4AD; 20 lipca 2012]

Purity Ring zaczynali – co obecnie jest już normą – od bycia internetową sensacją. Nic dziwnego, że ich debiut obok drugiej płyty The XX to jedna z najbardziej oczekiwanych płyt w światku udziwnionego popu. Kanadyjski duet doskonale wie, czym pulsuje tętno współczesnej muzyki – rozmyte faktury, nietuzinkowa melodyjność i bębny z Rolanda 808. „Shrines” to „NoSummr4U” oOoOO rozciągnięte do rozmiarów albumu, to Clams Casino współpracujący z Waszymi ulubionymi indie popowymi wokalistkami.

Debiut Megan James i Corina Roddicka znakomicie łączy niszowość witch-house'u z lekkimi wokalizami, które definiują kombinujący pop od lat. Jest jakaś diabelska siła w ich muzyce, która sprawia, że „Shrines” - pomimo braku ponadczasowych cech i zapadających głęboko w pamięć melodii – uzależnia. Nie znaczy to, że Purity Ring nie potrafią stworzyć dobrych piosenek – od najbardziej znanej „Loftiecries”, po delikatne „Amenamy” - czuć można, że obcujemy z pełnoprawnymi kompozycjami, a nie zestawem modnych patentów. A tych tu sporo. Hi-haty śmigają jak u Lex'a Lugera, podobnie crunkujące kaskady werbli z Rolanda 808. Syntezatory mają odpowiednią przestrzeń i gramaturę, a wokale niejednokrotnie są zwolnione lub przyspieszone. Zresztą syntezatorom należy się pomnik, bo niemal każda ich partia jest perfekcyjna – te, które stanowią tło i nadają głębię i te wysuwające się na pierwszy plan, delikatne i melodyjne. Kanadyjczycy nie boją się eksperymentować, stawiając choćby na ambientowe partie, jak w „Cartographist”.

Można powiedzieć, że muzyka Purity Ring to mokry sen każdego blogera muzycznego, co pewnie nieraz zostanie użyte jako argument dyskredytujący tę twórczość. Przysłuchując się „Shrines” ciężko jednak nie lubić tych zwiewnych, melodyjnych i pomysłowych kompozycji, które oprócz ostentacyjnego podpadania pod muzyczne mody, wykazują więcej charakteru niż wszystkie płyty Beach House razem wzięte. Ten cudowny balans między bardzo nowoczesnymi zabiegami, a jakąś tradycyjną wrażliwością (czy wręcz niewinnością, doskonale uchwyconą w nazwie duetu) zdobywa słuchacza bardzo szybko.„Shrines” nie jest rewolucją, ale na pewno pięknym dokumentem muzyki epoki 2.0. Eklektycznej do granic (crunk, ambient i ładne melodie? Kilka lat temu raczej nie do pomyślenia), eksperymentalnej, ale jednocześnie chwytliwej i melodyjnej. Życzę jak najlepiej Purity Ring, start mają doskonały.

Paweł Klimczak (28 sierpnia 2012)

Oceny

Michał Weicher: 8/10
Sebastian Niemczyk: 8/10
Wojciech Michalski: 8/10
Michał Pudło: 7/10
Jędrzej Szymanowski: 6/10
Średnia z 5 ocen: 7,4/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: kaiak
[30 sierpnia 2012]
ok, ale BH nie figuruje raczej w zbiorowej niezal-świadomości jako metafora indie-nudy, więc to zestawienie wygląda co najmniej tak, jakby autor przede wszystkim silił się na prowokację, co mu się zresztą udało, przysłaniając jakby sedno i sens. oczywiście miał do tego prawo. czytelnik zaś ma prawo uznać jakiś element recenzji za chybiony. na koniec chcę dodać, że osobiście nic do Pawła Klimczaka nie mam, a jego recenzje, które czytałem (ha! więc ta nie jest pierwsza) są całkiem spoko. pozdro.
Gość: kuba a nzlg
[30 sierpnia 2012]
Ja tylko dowodziłem, że PR i BH nie muszą mieć ze sobą NIC wspólnego, żeby można było zastosować taką figurę.
Gość: takisam
[29 sierpnia 2012]
Pisząc o autorze miałem na myśli pana recenzenta.
Gość: takisam
[29 sierpnia 2012]
Drogi Kuba a: dla mnie żaden szok i nie pierwsza recenzja, trochę mniej spiny, bo to niepotrzebne i denerwujące, bo od razu zakładasz, że ktoś nie ma racji i kropka :) Uważam, że Purity Ring i Beach House to brzmieniowo coś innego. Beach House, musi budzić jakieś tam emocje, skoro często w polskim środowisku jest przytaczany w recenzjach. A na zachodzie, jeśli popatrzeć na albumoftheyear - serwis katalogujący oceny - jest raczej odwrotnie. Takie spostrzeżenie. Autor wyjaśnił i gitara gra.
kuba a
[29 sierpnia 2012]
"musiał znaleźć jakieś podobieństwo" - no właśnie nie musiał!
Gość: jestem 23
[29 sierpnia 2012]
ale chyba skoro Paweł dyskredytuje wyrazistość twórczości baltimorczyków, to musi mieć jakiś powód, że posłużył się taką figurą a nie inną. inaczej mówiąc musiał znaleźć jakieś podobieństwo, jeśli akurat Beach House mu przyszedł do głowy. no chyba, że przyszedł do niej z tzw. dupy. dobry trop swoją drogą.
Gość: pklimczak nizalogowany
[29 sierpnia 2012]
Kuba mnie ubiegł i odrobinę wytłumaczył. To jedynie zabieg retoryczny, jestem raczej świadomy, że Beach House i Purity Ring mają mało wspólnego (choć gdyby się uprzeć, to by i się znalazły punty styczne). BH to metafora indie-nudy, ot co.
kuba a
[29 sierpnia 2012]
Zakładam, że to pierwsza recenzja, jaką przeczytali w życiu komentujący pod spodem? Bo tylko tym mogę wytłumaczyć SZOK wywołany figurą zastosowaną przez Pawła. Można napisać - przykład z tzw. dupy - że Lady Gaga ma więcej charyzmy niż wszyscy ministrowie rządu Donalda Tuska razem wzięci i nie jest do tego konieczne cokolwiek poza wyobraźnią autora. Abstrakcja - polecam, nic strasznego.
Gość: bisuję
[29 sierpnia 2012]
tak powstaje mitologizacja, która ma ukryć jakże przykry fakt, że czego jak czego, ale muzyki u Purity Ring nie znajdziesz. //bo wiesz, to taki album, który odzwierciedla przemiany w muzyce, jakie zaszły w drugiej dekadzie XXI wieku.// dobre dla smutnych hipsterów tylko.
Gość: jestem 37
[29 sierpnia 2012]
bo ponoć oba zespoły wypłynęły na szerokie wody dzięki blogosferze. jak widać to wystarcza.
Gość: pszemcio
[29 sierpnia 2012]
też nie kumam co ta muzyka może mieć wspólnego z BH
Gość: takisam
[28 sierpnia 2012]
Zastanawiające jest ciągłe odwoływanie się do Beach House w ostatnich tygodniach. Zawsze w znaczeniu, że BH jest be.

A sama muzyka: zgadzam się z oceną: albumu dobrze się słucha, choć sprawia wrażenie wtórnego. Mi się trochę skojarzyła z pierwszym albumem Crystal Castles, tylko bardziej cukierkowe i mniej rytmiczne. Najbardziej z Celesticą - patenty, jakby żywcem przejęte - (tak, wiem, że to nie utwór z pierwszej ich płyty). Zmiksowany męski gruby głos, który występuje w tej płycie to wizytówka CC.
Gość: Lily
[28 sierpnia 2012]
oh, uwielbiam ich !

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także