Ocena: 8

Lotus Plaza

Spooky Action At A Distance

Okładka Lotus Plaza - Spooky Action At A Distance

[Kranky; 2 kwietnia 2012]

Nie ma sensu spieranie się o to, który z członków Deerhunter jest ciekawszym wykonawcą, ale jest coś na rzeczy z tymi potencjalnymi fanowskimi obozami - zarówno Cox, jak i Pundt na autorskich projektach trzymają poziom ściśle bliski macierzystej formacji (czytaj: wysoki), a to nie jest dziś częstym zjawiskiem. Szczególnie zresztą wyjątkowe, że panowie czarują nas kompleksowym odgrzewaniem starych dań i siebie samych, co w ogóle rozminęło by się z uwagą, gdyby nie jeden istotny czynnik – pisania kompletnych, przemyślanych piosenek, których nie da się nie lubić, tym bardziej jeśli niezmiernie ważną wyspą była dla kogoś marzycielska strona wyspiarskiej muzyki sprzed dwóch dekad, ale też i niekoniecznie. W zeszłym roku kosmos w sypialni zamknął nam się przy pomocy Atlas Sound, dziś z Lotus Plaza dryfujemy na odświeżonych patentach około shoegaze'owych, ubranych we wzorcowe atrybuty reverbowo-delay'owych utworów, ale które się od tych wszystkich zombie genres sympatycznie odwracają. No bo co to znaczy - nie znaczy nic.

Można było to zauważyć na „Parallax” Atlas Sound, ale tutaj ślady po „Halcyon Digest” są chyba wyraźniejsze, gdzie piętrowe „Strangers” można by było tam bez większego ryzyka przykleić. Zostając jednak w paraleli wewnątrz projektu, „Spooky Action At A Distance” rysuje się trochę wyraźniej niż rozespane majaki „The Floodlight Collection”, z łatwością biorąc się pod ramię z niemal przebojowym wykończeniem, co pozwala jeszcze bliżej przypatrzeć się Pundtowi od strony kompozytorskich zdolności i utwierdzić w przekonaniu, a nawet chyba znacząco podbić sobie korzystne zdanie, jak wielką wagę obok pomysłów Coxa jego gusta odgrywają. Nowe Lotus Plaza, to trochę casus Real Estate, czyli jeśli potrafimy pisać zgrabnie, to pal licho silenie się na świeżość – ta sama się nałoży za sprawą lekkości i nie tak znowu zwykłej umiejętności do łączenia jej z bogactwem wzorów, opartym na kompromisie nie wypuszczania się nawzajem na mielizny nudy i zgrzytu. Bo wszystkie te delikatne pasaże gitary („Eveningness”), oszczędne pulsacje w ramach paru dźwięków w najlepszym w zestawie „Out To Touch”, kierującym myśl na Je Suis France, ale i oczywiste MBV, albo harmoniczne, subtelne galopady („Remember Our Days”), czy nawet wszechobecne roztapiające się przesterowania („Monoliths”) - zawiązane są tak, że potrząsają za uśpionego indie-ducha, a cała banalność większości melodii w ogóle znika z planu. Nawet „Black Buzz”, akustyczna sztampa zamykająca album, ma w sobie dość uroku, żeby przejść z nią płynnie w błogo wykrojone zakłócenie. No a potem jeszcze parokrotnie będzie się „Spooky Action At A Distance” odpalało, tak fajny jest ten niepozorny, wyśniony album.

Karol Paczkowski (25 kwietnia 2012)

Oceny

Sebastian Niemczyk: 8/10
Jędrzej Szymanowski: 7/10
Średnia z 4 ocen: 6,75/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: s
[23 sierpnia 2012]
yyyy, I mean http://en.wikipedia.org/wiki/Quantum_entanglement
Gość: s
[23 sierpnia 2012]
http://en.wikipedia.org/wiki/Action_at_a_distance_%28physics%29 (jbc)
Gość: f
[26 maja 2012]
@ poza strangers i ewentualnie jet out of the tundra to raczej niewiele sie tutaj dzieje - no i właśnie o to chodzi
Gość: myryy
[26 maja 2012]
poza strangers i ewentualnie jet out of the tundra to raczej niewiele sie tutaj dzieje
Gość: pszemcio
[26 kwietnia 2012]
no jak na razie, jesli chodzi o gitary, to dla mnie najlepsza płyta w tym roku (chociaż za wiele takiej muzy to ja nie słuchałem ostatio). a recka też gites

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także