Ocena: 5

Nicki Minaj

Pink Friday: Roman Reloaded

Okładka Nicki Minaj - Pink Friday: Roman Reloaded

[Universal Republic; 3 kwietnia 2012]

Koncept tego albumu wydaje się znacznie ciekawszy od jego właściwej zawartości. Schizofreniczny gatunkowy miszmasz ma być formalnym przypieczętowaniem idei narracji prowadzonej raz to przez Nicki Minaj, raz przez jej męskie alter ego. Minaj pogrywa sobie z wzorcem hiphopowych podwójnych osobowości, celując w mizogina Slim Shady’ego (alter ego Eminema) czy psychotycznego Wolfa Haleya stworzonego przez Tylera, The Creatora. Z właściwą sobie przekorą rzuca im w twarz i całemu homofobicznemu hiphopowemu światkowi Romana Zolanskiego – agresywnego, pełnego jadu i pewności siebie geja. Postać to jednakowoż mocno niespójna i łatwo się w jej osobowości pogubić. „Pink Friday: Roman Reloaded” to więc nie tylko liryczny, ale i muzyczny kocioł, w którym mieszają się charakterystyczne dla twórczości raperki tropy. Mamy zatem trochę hip-hopu oscylującego wokół estetyki jej pierwszych mixtape’ów: minimalistycznego, „plastikowego”, katującego uszy werblem i różnej maści klikami wypluwanymi przez sekwencer. Tu i ówdzie Minaj uderzy popowym refrenem, ani razu niestety nie tak nośnym jak jej największy przebój, „Super Bass”. Problem zaczyna się wtedy, gdy Minaj chce przełożyć na język muzyki swój kiczowaty wizerunek, zamiłowanie do tandety i potrzebę kąsania poczucia dobrego smaku. Skutkuje to bowiem nieznośną i do bólu skompresowaną syntezatorową sieczką, której nie odważyłaby się zaprezentować sama Lady Gaga. Za tę eurodance’ową plejadę największych grzechów, w tym kawalkadę pseudotrance’owych klawiszy, które zmiotłyby z powierzchni Madison Square Garden, odpowiada nie kto inny, jak naczelny animator nurtu, RedOne.

Co gorsza, to właśnie ta część, radiowa w najgorszym tego słowa znaczeniu, rzuca ponury cień na cały album i sprawia, ze słuchanie go jako zamkniętej całości staje się mordęgą nie do przetrwania. A przecież początek płyty i przede wszystkim utwór otwierający to jeden z najlepszych fragmentów muzyki, jaki Minaj w ogóle zrobiła. Świetny bit nawiązujący do klasycznego electro lat 80., spektakularny rap i zabawa głosem, które przypominają, dlaczego jeszcze jakiś czas temu Nicki Minaj traktowana była jako najważniejsza postać w kobiecym hip-hopie od czasów Missy Elliott.

Marta Słomka (24 kwietnia 2012)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: johnny english
[25 kwietnia 2012]
how come this guy always gets it right when others get it a bit wrong?
http://social.entertainment.msn.com/music/blogs/expert-witness-blogpost.aspx?post=ce445b34-8434-4a27-a1c2-0d9171b96e71

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także