Demdike Stare
Elemental
[Modern Love; 27 lutego 2012]
Brytyjski duet wie, jak dawkować napięcie. „Elemental” wyszło najpierw jako seria 12” winyli, by w końcu trafić do dystrybucji jako podwójny album CD. Warto po niego sięgnąć nawet jeśli macie już winylowe epki, bo Demdike Stare zadbali o inne brzmienie wielu utworów, kilka doczekało się nawet przekomponowania. „Elemental” nie wprowadza żądnej rewolucji – to ciągle mroczna, ciężka muzyka, garściami czerpiąca z dorobku dub – techno, mająca miejscami słabość do ambientowych pasaży. Na najnowszym wydawnictwie mniej jest jednak elementów ambient-techno, które niejako definiowały „Liberation Through Hearing”, więcej jest eksplicytnie strasznej atmosfery. Demdike Stare imponują oszczędnym samplowaniem (arabskie motywy w „Mnemosyne” to ewidentny highlight albumu), ale to właśnie poczucie zagrożenia, jakie generują kolejne kompozycje, jest rdzeniem „Elemental”. Najbardziej chyba przeraża monumentalny utwór „Kommunion”, choć miniaturka „Shade” również plasuje się wysoko, gdy przychodzi do rozliczania Seana Cantyu’ego i Milesa Whittakera z lekcji horroru. Bardzo często nawiedzone sample budują przestrzeń, do której po chwili dołącza szatańska perkusja lub głęboki bas, by narastającym napięciem doprowadzić do szczytowych momentów kompozycji. To również znak firmowy Demdike Stare – konstruowanie niemal osobnych dźwiękowych światów, które swoją dynamiką doprowadzają słuchacza do granic tolerancji. Zresztą czasami rozwinięcie jest dość nieoczekiwane, jak sample z końcówki alternatywnej wersji „In The Wake Of Chronos”. Ale właśnie to uczucie – dziwności, niepewności, nawet mrocznej zagadki, sprawia, że do „Elemental” wraca się raz po raz, zupełnie ignorując fakt, że podwójny album to ponad dwie godziny muzyki. Muzyki, która fascynuje swoim mrocznym pięknem z jednej strony, a techniczną dbałością z drugiej. Nie jestem pewien, czy to najlepsze wydawnictwo brytyjskiego duetu, ale z pewnością jest to jeden z najbardziej intrygujących albumów tego roku.