Ocena: 5

Lindstrøm

Six Cups Of Rebel

Okładka Lindstrøm - Six Cups Of Rebel

[Smalltown Supersound; 6 lutego 2012]

Jest na tej płycie fragment, dla którego warto się przemęczyć przez cokolwiek rozwlekłą, pełną chaosu całość – apokaliptyczny finał „Hina”. Poszarpane, mechaniczne akordy syntezatora splatające się z niepokojącymi zawodzeniami wokalu, pomimo ciężkości i upiornej, dusznej atmosfery, są wyczekiwanym przez długie minuty powiewem świeżości. Do jaśniejszych punktów należy również otwierający album (nie licząc organowego intro) singiel „De Javu”. Lindstrøm postanowił wzbogacić swoją wizję kosmicznego disco, nawarstwiając partie perkusyjne, ale i nie zapominając o chwytliwych motywach. Jednak im dalej, tym coraz trudniej zdzierżyć monotonię i kontrowersyjne pomysły Norwega. Jak wielu utalentowanych instrumentalistów, wpada on w pułapkę progresywnej orgii, beztreściowej młócki i poszukiwań po omacku (absurdalny wstęp do „Call Me Anytime” przechodzący w przydługi, nudny trans). I pisze to człowiek, w którego słowniku nie ma takich pojęć, jak „przeprodukowany”. Fajnie, że Norweg chciał spróbować czegoś nowego. Szkoda, że zatracił poczucie elegancji i umiaru, którym wyróżniały się jego wcześniejsze nagrania.

Paweł Gajda (22 lutego 2012)

Oceny

Kasia Wolanin: 5/10
Paweł Gajda: 5/10
Średnia z 2 ocen: 5/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: kidej
[23 lutego 2012]
@warna

Ja sie raczej dziwie, ze Ciebie jeszcze zawodzi to, ze miewasz odosobnione opinie. Sorry, musialem. ;)
Gość: asiak
[22 lutego 2012]
@ warna zawsze wiedzieliśmy, że Twój muzyczny gust skręcił w stronę wyżu azorskiego
Gość: warna
[22 lutego 2012]
Nie ma co polemizować. Dla mnie to jedna z najlepszych płyt ostatnich lat, odnajduję się tam w stu procentach pląsając ekstatycznie, ale nie czuję potrzeby, by nawracać wszystkich na ten album. Chociaż nie powiem, że jestem trochę zawiedziony tym, że moja opinia jest raczej odosobniona.
Gość: myryy
[22 lutego 2012]
czekam na polemike warny ;d
Gość: Kamil
[22 lutego 2012]
Jedna z najlepszych recenzji od długiego czasu!

Bez urazy chłopaki i dziewczyny, ale wasze epopeje może są godne podziwu, ale czytać to się ich nie chce ani trochę.
Gość: ..
[22 lutego 2012]
krótko, zwięźle, na temat - lubię taki układ. lepsze to, niż owijanie w bawełnę przez 238438 akapitów.
Gość: kidej
[22 lutego 2012]
"Hina" mi sie podoba chyba glownie dlatego, ze mocno zapozycza sie u "Dogs" Pink Floyd. :)

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także